Ostatnio głośno było o przypadku, kiedy psy zagryzły 76-latka. Zwłoki mężczyzny ze śladami pogryzienia przez psy odnaleziono w piątek w gminie Poddębice. Z kolei Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze postawiła zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem jest śmierć człowieka, 53-letniemu mężczyźnie, właścicielowi psów, które 15 października 2025 roku śmiertelnie pogryzły przechodzącego obok strzelnicy 46-letniego mieszkańca Puław.

W takich sprawach właściciele ponoszą odpowiedzialność karną. DGP sprawdził w orzecznictwie sądów, jakie kary wymierzają sądy za nieupilnowanie swoich zwierząt, jeśli skutek tych zaniedbań nie jest tak tragiczny. W takich wypadkach właściciele mogą ponieść odpowiedzialność wykroczeniową.

Sama smycz nie wystarczy, trzeba umieć utrzymać na niej psa

W tym roku Sąd Rejonowy w Grudziądzu ukarał mężczyznę, który nie był w stanie zapanować nad psem. Prowadził go na smyczy z funkcją rozwijania na długość 8 m. W pewnym momencie stracił panowanie nad psem, który zaczął biec w kierunku przechodzącej nieopodal kobiety. Właściciel psa nie zdążył w porę zablokować smyczy, więc pies podbiegł do kobiety i kilka razy ugryzł ją w nogę. Ostatecznie mężczyźnie udało się zapanować nad zwierzęciem.

Sąd doszedł do przekonania, że adekwatną reakcją na popełnione wykroczenie będzie kara nagany. Wziął pod uwagę też skruchę mężczyzny i to, że cierpiał na problemy z koncentracją, więc w czasie czynu miał znacznie ograniczoną zdolność do pokierowania swoim zachowaniem.

Sąd przypomniał, że wykroczenie art. 77 kodeksu wykroczeń, popełnia osoba, która nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia.

W ocenie sądu właściciel psa nie zachował zwykłych środków ostrożności. „Wprawdzie pies obwinionego był na smyczy, jednak jak się okazało, smycz ta nie zapewniała pełnego panowania nad zwierzęciem, co w zestawieniu z psychomotorycznym spowolnieniem obwinionego i trudnościami z koncentracją, doprowadziło do ukąszenia pokrzywdzonej przez psa” – uzasadnił sąd. Wziął jednak pod uwagę stan właściciela psa jako okoliczności łagodzące.

Odpowiadać za wykroczenie można również za prowadzenie psa bez kagańca. Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Krzyków uznał winną kobietę, która na ulicy prowadziła psa bez kagańca, przez co pogryzł on przechodnia. Sąd uznał, że właścicielka zwierzęcia nie zachowała zwykłych i nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu psa, właśnie przez to, że był on bez kagańca. Kobieta odpowiedziała za wykroczenie z art. 77 kw., sąd nakazał jej zapłacić 200 zł grzywny.

Właściciel winny ucieczce psa

Sąd może ukarać również za ucieczkę psów. Sąd Rejonowy w Radomsku w lutym 2016 r. uznał winną wykroczenia kobietę, której psy uciekły z działki i zagryzły yorka sąsiadów. Psy podbiegły do ogrodzenia sąsiadów, kiedy york podszedł do płotu, wyciągnęły go i zagryzły. Kobiety nie było wówczas na swojej działce i nie przyznawała się do winy, twierdząc, że psy były przywiązane na posesji.

Sąd uznał m.in., że chociaż nie przyznała się do popełnienia zarzuconego jej czynu, to jej wyjaśnienia jednoznacznie potwierdzają, że w dniu zdarzenia była właścicielką tych dwóch psów.

W uzasadnieniu sąd podkreślił też, iż sposób wyciągnięcia yorka na zewnątrz działki pokrzywdzonych przez psa obwinionej, a także ewentualne prowokowanie psów obwinionej przez tego yorka, co było prawdopodobne w świetle opinii biegłego, który wskazał na to, że normalną reakcją typowego yorka jest nadpobudliwość i zadziorność, nie ma istotnego znaczenia w sytuacji postawienia obwinionej zarzutu popełnienia wykroczenia z art. 77 kw., gdyż sam fakt obecności psów obwinionej poza jej nieruchomością, poruszających się swobodnie, bez smyczy i kagańca oraz bez dozoru z jej strony, świadczył o niezachowaniu zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu tychże psów.

W lutym 2019 roku Sąd Rejonowy w Wąbrzeźnie również uznał za winnego wykroczenia mężczyznę, który nie zachował zwykłych środków ostrożności przy trzymaniu psów, w wyniku czego psy wbiegły na posesje obok i były agresywne wobec jego sąsiadów. Sąd również skazał posiadacza psów na podstawie art. 77 kodeksu wykroczeń i wymierzył mu karę grzywny w wysokości 200 zł.

Za pogryzienie przez psa należy się odszkodowanie

Sąd Rejonowy w Płońsku doszedł do wniosku, że jeśli właściciel psa nie może być pewnym jego zachowania, to jego obowiązkiem jest zadbanie o to, aby zwierzę nie mogło odbiec dalej w momentach, w których pojawiają się czynniki mogące u niego wywołać odruch agresji, np. inny pies.

Pozew o odszkodowanie złożył właściciel niewielkiego mieszańca o imieniu Pchełka. Podczas jednego ze spacerów została ona zaatakowana przez innego czworonoga. Był to pies w typie bernardyna, wabiący się Berta. W efekcie tego zdarzenia mniejsze zwierzę trafiło do kliniki weterynaryjnej, gdzie przeszło kilkugodzinną operację, a następnie założono mu liczne szwy. Rany jednak trudno się goiły, rodzaj i zakres obrażeń doznanych przez Pchełkę wymagał ze strony właściciela sprawowania ciągłej opieki. W związku z tym mężczyzna udał się na czterodniowy urlop bezpłatny, w efekcie czego otrzymał wynagrodzenie pomniejszone o niemal 2 tys. zł. Następnie wykorzystał cały przysługujący mu w danym roku urlop wypoczynkowy, co wiązało się dla niego z koniecznością odwołania planów wakacyjnych. Łączny koszt leczenia Pchełki wyniósł nieco ponad 5 tys. zł.

Właścicielka Berty została uznana przez sąd karny za winną popełnienia wykroczenia. Polegało ono na tym, że nie zachowała należytych środków ostrożności przy trzymaniu swojego pupila, w wyniku czego podczas mijania się na drodze, nie mając założonego kagańca, pogryzł on innego psa (Pchełkę).

Po tych wydarzeniach właściciel mieszańca wezwał właścicielkę Berty do zapłaty nieco ponad 13 tys. zł, a następnie złożył pozew do sądu, w którym domagał się zasądzenia takiej właśnie kwoty.

SR w Płońsku uznał, że powództwo zasługiwało na uwzględnienie w części. W pierwszej kolejności przypominał treść art. 415 kodeksu cywilnego. Przepis ten stanowi, że kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia. Z kolei z art. 431 k.c. wynika, że kto zwierzę chowa, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody. I to niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy.

Tym samym – uznał SR – to powód powinien wykazać, że poniósł szkodę w wyniku działania zwierzęcia, za które odpowiada druga strona, zaś po stronie opiekuna zwierzęcia ciąży obowiązek wykazania braku jego winy w nadzorze nad tym zwierzęciem.

SR w Płońsku doszedł do wniosku, że w tej konkretnej sprawie pozwana nie wykazała, że nie ponosi winy za atak jej zwierzęcia na mniejszego czworonoga. Jak zauważył sąd, kobieta do czasu incydentu posiadała Bertę bardzo krótko. Była przy tym świadoma, że zanim ją przygarnęła, zwierzę było prawdopodobnie ofiarą przemocy. Nie mogła zatem być pewna, jakiego zachowania może się po swoim pupilu spodziewać. Co więcej, podkreślił sąd, właścicielka powinna orientować się, że ma pod opieką psa dużego, który – mimo osłabienia organizmu – może wyrządzić krzywdę mniejszym stworzeniom. „W ramach należytej staranności jej obowiązkiem było zatem szczególnie zadbać o to, by pies nie mógł odbiec dalej w momentach, w których pojawiają się czynniki, które mogą wywołać odruch agresji ze strony psa” – czytamy w uzasadnieniu wyroku. SR dodał, że do takich czynników z całą pewnością należy mniejszy, agresywny pies (tuż przed atakiem Pchełka obszczekiwała Bertę). Płoński sąd doszedł do wniosku, że skoro czworonożny pupil pozwanej był zaniedbany, miał za sobą trudną przeszłość, a jednocześnie był zdolny fizycznie do zrobienia krzywdy, to zasadnym było także noszenie przez niego kagańca podczas spacerów.

W momencie ataku Berta pozostawała na smyczy. Była to jednak smycz rozwijana, co umożliwiło psu zaatakowanie Pchełki. Sąd uznał więc, że „na podstawie doświadczenia życiowego można zakwestionować dobór przez pozwaną rodzaju smyczy dla tego typu zwierzęcia”.

Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności SR doszedł do wniosku, że pozwana nie zachowała należytej staranności w opiece nad psem i można było jej przypisać winę za zdarzenie będące podstawą pozwu. Dlatego też zasądził od niej na rzecz powoda odszkodowanie odpowiadające kosztom leczenia Pchełki oraz utraconemu przez jej opiekuna dochodowi z uwagi na wzięcie urlopu bezpłatnego.

SR w Płońsku nie znalazł za to podstawy prawnej dla żądania powoda zapłaty kwoty odpowiadającej wynagrodzeniu, które otrzymywał za okres swojego urlopu wypoczynkowego, który przeznaczył na opiekę nad zwierzęciem. Mężczyzna argumentował, że odszkodowanie to miało stanowić dla niego dodatkową rekompensatę w związku z tym, że przeznaczając urlop wypoczynkowy na pielęgnację Pchełki, utracił możliwość wykorzystania tego okresu zgodnie z przeznaczeniem – tj. na wypoczynek. Sąd zauważył, że polskie prawo przewiduje zadośćuczynienie za zmarnowany urlop. „Jest to jednak roszczenie przysługujące w stosunku do organizatora albo dostawcy usług turystycznych, za poniesione krzywdy, których turysta doznał w wyniku niewykonania lub nienależytego wykonania usług turystycznych objętych imprezą turystyczną” – podkreślił sąd. Podstawę takiego roszczenia stanowią przepisy ustawy o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych (t.j. Dz. U. z 2023 r. poz. 2211), jednak w tej konkretnej sprawie ta podstawa prawna nie mogła znaleźć zastosowania.

Orzecznictwo: Wyrok Sądu Rejonowego w Grudziądzu z 5 czerwca 2025 r., sygn. II W 135/25

Wyrok Sądu Rejonowego w Wąbrzeźnie z 13 lutego 2019 r. sygn. II W 280/18

Wyrok Sądu Rejonowego dla Wrocławia- Krzyków we Wrocławiu z 1 marca 2016 r. sygn. V W 2164/15

Wyrok Sądu Rejonowego w Radomsku z 2 lutego 2016 r., sygn. VI W 428/15

Wyrok Sądu Rejonowego w Płońsku z 2 czerwca 2025 r., sygn. akt I C 254/23