W głowie mam scenę z serialu „Ślepnąc od świateł”. Robert Więckiewicz, pluskając się w jacuzzi, krzyczy „K…, było już dobrze, było już dobrze”. Idealnie opisuje to sytuację pełnomocników z urzędu, na tle całego środowiska prawniczego pod koniec 2025 r.

Co prawda, ani u bohaterów książki Jakuba Żulczyka, ani u bohaterów felietonu, nigdy dobrze nie było, ale złudnie uwierzyliśmy, że może być lepiej. A utracone nadzieje bolą jeszcze bardziej.

Jeden krok do przodu, trzy do tyłu

Po niewątpliwych sukcesach ostatnich miesięcy, gdy radcowie prawni i adwokaci sami wywalczyli sobie pewne ucywilizowanie sytuacji finansowej pełnomocników z urzędu oraz kuratorów procesowych, pojawiają się ponownie zachowania całego środowiska jednoznacznie pokazujące, że tej grupie zawodowej nie należy się nie tylko wynagrodzenie odpowiedniej wartości, ale także szacunek za ich pracę.

Co wymaga podkreślenia, nie ma tutaj jednej strony, która jest temu winna, a akcenty zasadniczo rozkładają się równo i każdy – ministerstwo, sędziowie, a także sam samorząd – może sobie pogratulować. Jednak to ten ostatni powinien zajmować się dbaniem o dobro swoich członków, a nie polerować prymat ministerstwa czy sędziów.

Ministerstwo cię ignoruje

Trzy wyroki Trybunału Konstytucyjnego, które w części doprowadziły do zrównania stawek pełnomocników z urzędu ze stawkami dla pełnomocników z wyboru, na razie nie przyniosły rzeczywistego skutku, jeśli chodzi o wynagrodzenie radców prawnych i adwokatów będących kuratorami procesowymi. Mimo że orzeczenie zostało wydane w kwietniu 2025 r., termin nowelizacji rozporządzenia nadal jest nieznany, a z informacji płynących z Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że to materia tak skomplikowana, iż prace mogą potrwać kolejne kwartały.

Okazuje się jednak, że zmiany są przewidywane – ale nie w kierunku oczekiwanym przez pełnomocników. Ministerstwo zaproponowało przykładowo obniżenie (tak, to nie pomyłka!) stawki za czynności wyjaśniające w postępowaniu wykroczeniowym, z kwoty 360 zł do kwoty 270 zł. No cóż, pełnomocnicy z urzędu będą musieli odejść od stołu bez ośmiorniczek.

Ministerstwo pracuje także nad implementacją unijnej dyrektywy, która zobowiązuje państwo do ustanowienia obrońcy dla każdej osoby od momentu jej zatrzymania. Tutaj niestety ministerstwo jest jeszcze mniej hojne – propozycja waha się w granicach 90–150 zł brutto. Ale halo! Za tę kwotę możemy nadal zaprosić partnera na kebab i jest duża szansa, że starczy także na jedną porcję frytek.

O postulowanych przez adwokatów zmianach dotyczących konieczności ustalenia wynagrodzenia za dyżury przyspieszone, dotychczas ministerstwo milczy.

Sędziowie się z ciebie śmieją

Stosunek sędziów do pracy pełnomocników czy kuratorów procesowych także jest osobliwy. Szukam powodów ich niechęci do przyznawania wynagrodzenia, tych zgodnych z orzeczeniami TK lub też oczekiwanych przez pełnomocników, tj. podwyższenia stawki minimalnej choćby o 50 czy też 100 proc. Podkreślenia wymaga to, że ustawa dopuszcza możliwość jej zwiększenia nawet o 600 proc.!

Może stojąc na straży praworządności i demokracji, sędziowie dbają jednocześnie o budżet naszego kraju? Tyle że dbałość ta przekłada się tylko na wynagrodzenie pełnomocników.

Pomimo istnienia orzeczeń TK sędziowie nadal ochoczo przyznają najmniejszą możliwą stawkę, wbrew przepisom ją obniżają albo w ogóle oddalają wnioski. Zdarza się, że pełnomocnicy, jak i strony narzekają na to, że sędziowie podejmują decyzje procesowe według sztampy, mechanicznie, że myślą schematycznie. Jednak w zakresie wynagrodzeń pełnomocników należy im pogratulować kreatywności. Sędziowie w swych orzeczeniach powołują się na np. zakaz retroaktywności prawa w zakresie wyroków TK, co nie przeszkadza im nagminnie pozywać sądy, w których pracują, i wygrywać w sprawach o zapłatę zamrożonych wynagrodzeń, no ale przecież retroaktywność orzeczeń nie jest dla pełnomocników, a dla sędziów już owszem, tak.

Jeden z sądów, po tym, jak pełnomocnik złożył wniosek o przyznanie wynagrodzenia zgodnego z wyrokiem TK, zobowiązał go do wskazania daty i dziennika ustawowego, w którym przedmiotowe orzeczenie zostało opublikowane. Chciałoby się powiedzieć, że z pomocą przyszedł tutaj sam trybunał, który w orzeczeniu P 3/25 stwierdził, że skutki wyroku Trybunału Konstytucyjnego oraz zaistnienie obowiązku jego stosowania przez wszystkie organy władzy publicznej nie aktualizują się dopiero z chwilą dokonania czynności technicznej polegającej na ogłoszeniu tego wyroku w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej. Publikacja nie jest konieczna do powszechnego obowiązywania. Ale powiedzmy sobie szczerze, jeśli nie tym oknem, to innym, kolejny sąd wyrzuci możliwości zastosowania orzeczeń „wynagrodzeniowych”.

Z informacji uzyskanych bezpośrednio od sądów wynika, że całe gremia sędziowskie skutecznie pozywały własnych pracodawców w zakresie realizacji wyroku TK dotyczącego zamrożenia ich wynagrodzeń. W Sądzie Rejonowym dla Warszawy Mokotowa w Warszawie wpłynęło 175 pozwów ze strony sędziów, prawomocnie uwzględniono dotychczas 75. W największym sądzie w Polsce, tj. Sądzie Rejonowym dla m.st. Warszawy, pozwów było 354, dotychczas rozpoznano 254, wszystkie poprzez ich uwzględnienie. Nawet relatywnie niewielki Sąd Rejonowy w Węgrowie może poszczycić się 14 uwzględnionymi powództwami sędziów.

Jakby tego było mało, pojawiła się również opinia jednego z sędziów, który miał zastrzeżenia do projektu rozporządzenia dotyczącego podniesienia stawki wynagrodzenia obrońcy w postępowaniu karnym wykonawczym z kwoty 240 zł do kwoty 480 zł. Udział pełnomocnika w takich postępowaniach miałby nie wymagać dużego nakładu pracy, gdyż orzeczenia opierają się na opinii biegłych. W związku z czym zwiększenie wynagrodzenia byłoby dużym obciążeniem dla budżetu i w sumie nie jest konieczne.

Nie twierdzę, że takie zachowania dotyczą wszystkich sędziów, jednak wielość przypadków praktycznie z każdej apelacji w Polsce pozwala stwierdzić, iż ignorowanie wyroków TK jest częstsze niż ich stosowanie. A referenci robią naprawdę sporo, aby orzec kwotę jak najniższą dla pełnomocnika.

Samorządy walczą ze sobą

Na koniec warto przeanalizować działania samorządów – adwokackiego i radcowskiego. Tak sobie bliskich, a zarazem tak dalekich. Powiedzieć, że rywalizują i zwalczają się nawzajem, to nic nie powiedzieć.

Samorządy po ostatnim orzeczeniu z kwietnia 2025 r. wybrały różne drogi. W jednym się zgadzały – każdy przypisał sobie sukces dotyczący zrównania stawki dla pełnomocników z urzędu i z wyboru. Jak wszyscy wiemy, to porażka jest sierotą. A zainteresowani tematem świadomi są także, że rola samorządów w tym zakresie była znikoma.

Radcowie prawni po kwietniu 2025 r. poprzez Ośrodek Badań, Studiów i Legislacji Krajowej Rady Radców Prawnych przedstawili swoje stanowisko w zakresie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Dotychczas byłem wprawdzie przekonany, że do wydanych wyroków sporządza się glosy, ale jak na długie milczenie radców, dobre i to. Podkreślono ważność wyroku, nie omieszkano oczywiście przypomnieć faktu, że jeden z sędziów orzekających w zakresie wynagrodzenia kuratorów jest dublerem, co może wpłynąć na stosowanie przedmiotowego orzeczenia. Nie ma co, to świetny pomysł, by dawać orzecznikom do ręki taki argument, tym samym osłabiając pozycję członków własnego samorządu. Przyznam szczerze, że umknęły mi głosy sprzeciwu płynące z samorządu radcowskiego odnoszące się do innych orzeczeń TK, sędziów dublerów czy też w ogóle do kryzysu konstytucyjnego trwającego od 2015 r. Widocznie teraz był na to czas.

Adwokaci postanowili zaostrzyć grę. Z uwagi na bierność resortu poszczególne rady adwokackie podjęły decyzje o strajku, który polegał na niewyznaczaniu pełnomocników z urzędu ani kuratorów procesowych z samorządu adwokackiego. Na próbę – przez jeden miesiąc. Miał być to wyraz sprzeciwu oraz próba zmobilizowania Ministerstwa Sprawiedliwości do podjęcia natychmiastowych działań, a także zwrócenie uwagi sędziów na odpowiednie traktowanie pełnomocników.

Pomysł nie przyjął się w samorządzie radcowskim. Nie znalazł tam uznania. Ustami przewodniczącego KIRP wskazano, iż takie zachowanie uderzy w społeczeństwo i utrudni prawo do obrony. Podkreślmy, że obrony nierzadko za 120 zł plus VAT.

No i się zaczęło. Gdzie jest spór, tam pojawiają się sędziowie. Skrzętnie wykorzystali sytuację, wyznaczając przez dłuższy czas tylko radców – zgodnie z wolą samorządu adwokackiego. Również wtedy, gdy sama strona prosiła o ustanowienie konkretnego z imienia i nazwiska adwokata, który wyraził na to zgodę, zaś sam wnioskujący miał do konkretnego prawnika pełne zaufanie z uwagi na wcześniejszą współpracę. Oczywiście takie sytuacje doprowadziły do dalszego zantagonizowania stron. Adwokaci zarzucali radcom wykorzystanie sytuacji oraz łamanie strajku, radcowie adwokatom totalny brak zrozumienia sytuacji i używanie narzędzi nieodpowiednich do oczekiwanych rezultatów.

Protest minął, sprawa ucichła, bez zmian, wakacje, sielanka. Ale widocznie samorządy uznały, że ten mecz nie został rozstrzygnięty i należy rozegrać dogrywkę, co prawda na innym polu, ale pomiędzy tymi samymi zespołami. W ostatnich dniach jeden z członków adwokatury, według medialnych doniesień, uznał, że „radca prawny to prawnik, który udaje adwokata; on nie jest adwokatem, on nie będzie adwokatem”. Nie spodobało się to członkom samorządu radcowskiego, którzy domagają się przeprosin.

Powyższa sytuacja jest tylko smutnym wyrazem i potwierdzeniem, że samorządom bardziej zależy na publicznych przepychankach niż rzeczywistej walce o prawa i godność ich członków. Reprezentują to, co widzą od góry – połajanki i wewnętrzną rywalizację. Wydarzenia te pokazują tylko, jak rozbite, a zarazem słabe są samorządy, które zamiast wespół i w porozumieniu podejmować działania mające na celu polepszenie faktycznej sytuacji swoich członków, wolą przyznawać się do cudzych sukcesów.

Ostatnie miesiące udowodniły, że członkowie samorządów nie mogą liczyć na współpracę ich władz, zaś bez wspólnego stanowiska trudno będzie uzyskać odpowiednie poszanowanie praw.

Na końcu przegrywasz ty!

To nie jest ta historia, w której na początku cię ignorują, potem się z ciebie śmieją, następnie walczą, a potem wygrywasz. Niestety w tym przypadku koniec jest zupełnie inny. Można by rzec – znikąd pomocy.

Ministerstwo straciło zainteresowanie. Po nieudanym strajku temat medialnie upadł. Sędziowie wciąż mało przychylnym okiem patrzą na sytuację pełnomocników, uznając, że w tym przypadku mniej znaczy „wystarczająco”. Samorządy dają się rozgrywać, tocząc wewnętrzne spory. A pełnomocnicy zostali pozostawieni sami sobie. Próbują zmieniać rzeczywistość, często prowadząc dyskusje z sędziami w mediach społecznościowych. Uzyskać poszanowanie ich praw, nie tylko w zakresie własnego wynagrodzenia, lecz także np. prawa do urlopów, które sędziowie nagminnie ignorują.

Taka praca przyniosła już kilkukrotnie skutek, jednak nie wydaje się, aby to była najlepsza droga do systemowych zmian w długim terminie. Bez wsparcia samorządu, który mógłby naciskać na ministerstwo, każda pozytywna zmiana będzie bezpośrednio powiązana z innymi negatywnymi, tak jak to wyglądało do tej pory. Tak daleko nie da się zajść, a przecież liczba osób chcących pracować przy procesie sądowym (czy to jako sędziowie, prokuratorzy, czy adwokaci lub radcowie prawni) systematycznie maleje i nie jest to tylko skutek niżu demograficznego, lecz przede wszystkim warunków pracy po każdej stronie stołu sędziowskiego.

A może tylko sztuczna inteligencja będzie w stanie to uratować?