Geniusz? Marketingowiec? Fachowiec!
Nadella jest dopiero trzecim CEO Microsoftu w 38-letniej historii firmy. Pierwszych dwóch prezesów giganta z Redmond, nikomu przedstawiać nie trzeba: Bill Gates – informatyczny geniusz, wizjoner, twórca najpopularniejszego systemu operacyjnego na świecie oraz Steve Ballmer – znakomity sprzedawca, którego o technologiczny geniusz i wizjonerstwo podejrzewać raczej nie można. Kim jest ten trzeci? Geniuszem? Marketingowcem? Ani jednym, ani drugim.
Satya Nadella urodził się w indyjskim Hajdarabadzie, jednym z najważniejszych ośrodków przemysłowych kraju. Nadella wspomina, że w dzieciństwie jego pasją była gra w krykieta. „Wydaje mi się, że to właśnie krykiet nauczył mnie tego, czym jest praca zespołowa i prawdziwe przywództwo” – podkreśla nowy CEO Microsoftu. Drugą wielką pasją młodego Nadelli były komputery. „Zawsze chciałem tworzyć nowe rzeczy” – wspomina.
Po ukończeniu szkoły publicznej w swoim rodzinnym mieście Nadella postanowił rozpocząć studia na Manipal Institute Of Technology, gdzie zdobył tytuł licencjata w zakresie elektrotechniki i elektroniki. Po ukończeniu studiów Satya Nadella wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i postanowił rozpocząć realizację swojego „amerykańskiego snu”. Pierwszym przystankiem na drodze do realizacji marzeń było University of Wisconsin-Milwaukee, gdzie zgłębiał tajniki nauk komputerowych. Drzwi do wielkiego świata IT otworzyła przed nim natomiast firma Sun Microsystems, w której przez kilka lat pełnił funkcję członka działu technologicznego. Wreszcie nadszedł pamiętny rok 1992, który przewrócił życie Nadelli o 180 stopni.
„Jestem uczniem”
I to z dwóch powodów. Po pierwsze, to właśnie w tym roku ożenił się ze swoją wybranką Anupamą. Po drugie, trafiła mu się wymarzona oferta pracy – oczywiście w Microsofcie. W tym czasie firma z Redmond pracowała nad Windowsem NT i potrzebowała osób, które dobrze radzą sobie w środowisku 32-bitowych systemów operacyjnych. Bardzo szybko okazało się, że Nadella jest właściwą osobą na właściwym miejscu.
Nie obyło się jednak bez przeszkód. Na samym początku Nadella musiał łączyć swoją pracę dla Microsoftu ze studiami MBA na University of Chicago. „Do Chicago latałem w piątek, w sobotę uczęszczałem na zajęcia, a następnie wracałem do Redmond” - wspomina. Jego ciężka praca i zaangażowanie z czasem zostały jednak wynagrodzone. Po 2,5 latach studiów udało mi się uzyskać wymarzony tytuł MBA, a następnie rozpoczął swoją drogę na szczyt.
W czasie 20 lat spędzonych w Microsofcie Nadella pełnił m.in. funkcję wiceprezesa ds. badań i rozwoju w dziale usług sieciowych, jak również wiceprezesa działu biznesowego. Jednak świat nowych technologii dostrzegł potencjał Nadelli dopiero w roku 2011, gdy został mianowany prezesem dynamicznie rozwijającego się działu Serwerów i Narzędzi. W ciągu trzech lat spędzonych na tym stanowisku Nadella zrobił coś, co wydawało się niemożliwe: wprowadził Microsoft do absolutnej ekstraklasy firm świadczących usługi dla sektora biznesowego. Dokonał tego m.in. poprzez stworzenie cloudingowej platformy Windows Azure, która bardzo szybko podbiła rynek usług świadczonych „w chmurze”. Efekt? W ciągu zaledwie 2 lat pod kierownictwem Nadelli zyski z „chmury” wzrosły z 16 do ponad 20 mld dolarów.
Jak udało mu się to osiągnąć? Sam Nadella nie ma co do tego wątpliwości i wskazuje na swój wrodzony pęd do wiedzy.
„Jestem uczniem. Myślę, że najbardziej ekscytującą rzeczą w moim życiu jest możliwość uczenia się. Mogę uczyć się na temat określonego zjawiska. Mogę uczyć się od innych ludzi. Mogę uczyć się, wykonując określone czynności w inny sposób. To samo cenię w innych ludziach. Głęboko wierzę, że jeśli przestajesz uczyć się nowych rzeczy… przestajesz czynić rzeczy wielkie” – podkreśla Nadella.
Gdy w sierpniu 2013 roku CEO Microsoftu Steve Ballmer ogłosił, że w ciągu kolejnych 12 miesięcy uda się na zasłużoną emeryturę, utalentowany fachowiec „od chmury” bardzo szybko stał się jednym z głównych kandydatów jego schedy. Nie był jednak kandydatem jedynym.
Zdecydowanie większe szanse dawano Stephenowi Elopowi, byłemu prezesowi Nokii, której mobilny dział został w tym roku wchłonięty właśnie przez Microsoft. Koniec końców gigant z Redmond postawił jednak na osobę „z wewnątrz”. Człowieka, który w Microsofcie przepracował 20 lat i przeszedł przez wszystkie szczeble kariery – od szeregowego pracownika po stanowiska prezesa najważniejszych działów. Czy była to słuszna decyzja? Wątpliwości co do tego nie mają ani Bill Gates (który stał się właśnie „prawą ręką” Nadelli), ani Steve Ballmer, ani też partnerzy technologiczni firmy. Wszyscy rozpływają się w zachwytach nad młodym, utalentowanym i piekielnie zdolnym Nadellą.
„Jesteśmy zachwyceni, że Microsoft zakończył poszukiwania nowego CEO i jest nim właśnie Satya Nadella. Znamy go dobrze. Połączenie technologicznej innowacyjności i biznesowej bystrości czyni z niego idealnego kandydata do poprowadzenia Microsoftu w przyszłość” – mówił prezes Dell Inc. Michael Dell, komentując wybór Nadelli. Wtórowała mu legenda Microsoftu Bill Gates, który podkreślił, że z Nadellą u sterów „przed Microsoftem otwierają się perspektywy większe niż kiedykolwiek wcześniej”.
„Nasza branża nie szanuje tradycji. Szanuje jedynie innowacje”
Czy to wszystko oznacza, że pod rządami Nadelli Microsoft czekają złote czasy? Niekoniecznie. Poza wieloma zaletami, CV nowego prezesa Microsoftu ma również kilka wad. Po pierwsze, nigdy nie pracował poza Microsoftem na kierowniczym stanowisku. Z jednej strony, to oczywiście zaleta, bo 20 lat w Redmond pozwoliło mu poznać firmę od podszewki. Z drugiej jednak strony, Nadelli brakuje szerszej perspektywy i spojrzenia z zewnątrz. Trudno będzie mu również obiektywnie spojrzeć na sytuację, w której znajduje się teraz Microsoft.
Po drugie – pomimo niewątpliwych sukcesów – Nadella pracował dotychczas nad mniej medialnymi produktami i usługami firmy. Wielką niewiadomą jest zarówno jego znajomość rynku konsumenckiego, jak i wiedza z zakresu marketingu. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Nadella doskonale poradzi sobie z produktami i usługami dla biznesu. Możemy więc spodziewać się jeszcze silniejszej ekspansji Windows Azure czy też Office’a 365. Microsoft to jednak nie tylko biznes. Co dalej z Xboxem? Co ze Skypem? Wreszcie, co z Windowsem? Czy skoncentrowany na sektorze enterprise Nadella znajdzie również czas dla konsumenta? A może właśnie po to potrzebuje u swojego boku Billa Gatesa?
„Nasza branża nie szanuje tradycji – szanuje jedynie innowacje. To krytyczny moment, zarówno dla naszej branży, jak i dla Microsoftu” – pisał Nadella w swoim pierwszym liście do pracowników, zaraz po objęciu funkcji prezesa firmy.
Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Nadella obejmuje stery w kluczowym dla firmy momencie. Dziś przyszłość Microsoftu to jedna wielka niewiadoma. Co więcej, ta przyszłość nie zależy jedynie od samego Nadelli, ale również od tego, co zrobią najwięksi rynkowi konkurenci Microsoftu, a tych jest bardzo wielu. Niestety taki już jest los firmy, która musi walczyć wszędzie, ze wszystkimi i o wszystko. Czy Nadella jest gotowy na walkę na wszystkich frontach? Przekonamy się już wkrótce.