Widzowie sięgają po nielegalne kopie filmów, bo… nie mają innego wyboru. To jeden z wniosków z ostatniego raportu Komisji Europejskiej dotyczącego przyszłości europejskiej branży filmowej. Unijna dyskusja na temat piractwa odbywa się w cieniu rewolucyjnych zmian w prawie autorskim na obszarze europejskiej wspólnoty.
Dystrybucyjne "okienka" / Inne

Komisja Europejska broni widzów

„Prawie 70 proc. Europejczyków pobiera filmy z internetu lub ogląda je online za darmo – legalnie lub nielegalnie” – czytamy w raporcie Komisji Europejskiej opartym na analizach i wywiadach z widzami w 10 państwach członkowskich UE, w tym w Polsce.

Wnioski płynące z raportu są dość zaskakujące. KE stwierdza m.in. że widzowie ściągają filmy z internetu z powodu ich ograniczonej dostępności, braku oficjalnej dystrybucji kinowej, jak również ze zdecydowanie bardziej prozaicznych przyczyn:
„14 proc. respondentów na dotarcie do najbliższego kina musi poświęcić więcej niż 30 minut. Odsetek ten wzrasta do 37 proc. w Rumunii, 27 proc. na Litwie oraz 16 proc. w Chorwacji” – czytamy w raporcie.

KE podkreśla również, że europejska branża filmowa nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału i nowych możliwości – chociażby tych związanych z dominującą pozycją internetu.

Kino wciąż lekceważy widza

Raport Komisji Europejskiej nie jest szczególnie odkrywczy, gdyż potwierdza to, co wszyscy wiedzą od dawna: branża filmowa (ale i muzyczna) kompletnie nie radzi sobie z internetową rewolucją. Podczas, gdy dla większości z nas, to sieć stała się głównym źródłem konsumpcji multimedialnych treści (z raportu KE wynika, że filmy na urządzeniach mobilnych ogląda 40 proc. właścicieli smartfonów i ponad 60 proc. właścicieli tabletów), dystrybutorzy wciąż stawiają na salę kinową i płytę DVD.

Wyraźnie widać, że branża filmowa nie radzi sobie również z „nowym” widzem. Widzem świadomym. Widzem, który nie daje sobie wcisnąć byle jakiego produktu. Wreszcie, widzem, który nie jest już dziś zdany na łaskę i nie łaskę producenta czy dystrybutora filmów.
Koronnym przykładem lekceważącego stosunku do widza ze strony dystrybutorów są słynne już dystrybucyjne okienka, czyli różnice czasowe pomiędzy premierą danego filmu w różnych krajach. Z ich powodu zdarza się często, że film, który w Stanach Zjednoczonych dostępny jest już na DVD, w Polsce nie miał jeszcze swojej premiery. Serwis GazetaPrawna.pl sprawdził, jak sytuacja dystrybucyjnych okienek wygląda w przypadku filmów nominowanych do tegorocznych Oscarów.

Trudno dziwić się, że widzowie coraz chętniej sięgają do nielegalnych źródeł, gdy na premierę wyczekiwanego hitu muszę czekać ponad pół roku, a czasami nie doczekają się jej w ogóle. W tym kontekście zupełnie nie dziwi fenomenalny sukces Netfliksa (niewykluczone, że jeszcze w tym roku zadebiutuje on w Polsce). Serwis Reeda Hastingsa – który posiada już 40 milionów użytkowników na świecie – już dawno został okrzyknięty przez branżę kinową mianem „wroga publicznego numer jeden”. Trudno się dziwić, Netflix konsekwentnie odbiera kinom widzów, a najnowszy pomysł Hastingsa – udostępnianie filmów w ofercie VOD już 30 dni po ich kinowej premierze może ostatecznie pogrążyć branżę „srebrnego ekranu”.

UE szykuje nowe prawo autorskie i pyta obywateli o zdanie

Raport Komisji Europejskiej jest jednym z elementów przygotowań do reformy praw autorskich na terenie Unii Europejskiej. Od niespełna dwóch miesięcy trwają w tej sprawie konsultacje społeczne. Swój stosunek do reformy może wyrazić każdy obywatel UE. Komisja Europejska przygotowała nawet zestaw 80 pytań dotyczących problematyki praw autorskich. Na pytania można odpowiadać również w języku polskim, a ich treść oraz niezbędne informacje znajdują się m.in. na stronie konsultacje.prawokultury.pl/pl przygotowanej przezFundację Nowoczesna Polska.

Czy warto wziąć udział w konsultacjach? Zdecydowanie tak. Wystarczy wspomnieć, że unijna reforma praw autorskich ma uregulować tak istotne zagadnienia, jak sposób ścigania naruszeń prawa autorskiego, czasowy zakres ochrony utworu, a nawet możliwość wprowadzenia zakresu linkowania.

Do wyrażenia swojego zdania w kwestii przyszłości praw autorskich obywateli UE powinien zachęcić również jeszcze jeden fakt: Największe organizacje antypirackie (MPAA i RIAA) na pewno nie przepuszczą okazji, aby zawalczyć o najkorzystniejsze dla siebie rozwiązania, tj. takie, które w maksymalnym stopniu zradykalizują prawa autorskie. Unijna reforma może pójść więc w dwóch kierunkach: albo zlikwiduje prawne absurdy (np. te związane ze ściganiem „nieświadomych” piratów, którzy korzystają z sieci P2P), albo jeszcze bardziej zaostrzy rygory prawa autorskiego, choćby przez redefinicję kwestii związanych z dozwolonym użytkiem.

Konsultacje społeczne dotyczące przyszłości prawa autorskiego w UE potrwają do 5 marca br.