Stagnacja Samsunga
Najnowsze finansowe wyniki koreańskiego giganta nie napawają optymizmem. W czwartym kwartale 2013 roku Samsung zanotował 7,7 miliardów dolarów zysku operacyjnego, co oznacza ponad 18-proc. spadek w porównaniu z poprzednim okresem. Ten słabszy wynik Koreańczycy tłumaczą przede wszystkim wysokimi premiami, które pod koniec ubiegłego roku były wypłacane pracownikom Samsunga. Drugim powodem spadku zysków miałaby być kiepska sytuacja na rynku walutowym.
Nawet jeśli wierzyć tłumaczeniom Samsunga, to jednak odkrywają one przed nami jedynie część prawdy o słabych wynikach finansowych. Nie jest tajemnicą, że w ostatnim czasie dość ostro wyhamowała sprzedaż flagowego smartfona koreańskiego giganta – przede wszystkim w związku z jesiennym debiutem iPhone’a 5S oraz iPhone’a 5C. W czwartym kwartale Samsung sprzedał „tylko” 13 mln egzemplarzy Galaxy S4, podczas gdy w ciągu trzech poprzedzających ten okres miesięcy na świecie rozeszło się ponad 17 mln egzemplarzy tego telefonu. Z drugiej strony, trudno dziwić się temu spadkowi – rynek został już nasycony (S4 sprzedał się na świecie w ponad 40 milionach egzemplarzy), a klienci czekają na kolejnego flagowca Samsunga, który ma pojawić się w sprzedaży już w kwietniu.
Co więcej, koreański gigant cały czas musi radzić sobie z dość agresywną polityką cenową ze strony „tańszych” konkurentów. „Zalew azjatyckich rywali z Chin i Indii, takich jak choćby Lenovo, a także silna konkurencja ze strony Apple, stawiają Samsunga pod ścianą.
Zbliżająca się premiera Galaxy S5 może ustabilizować zyski Koreańczyków, ale trudno spodziewać odzyskania wszystkich strat na tak zatłoczonym rynku” – mówi Neil Mawston, analityk Strategy Analytics w rozmowie z agencją Bloomberg. Całkiem niedawno serwis Forsal.pl informował, że właśnie z powodu ataku ze strony „taniej chińszczyzny”, Samsung planuje wycofać się z polskiego rynku laptopów.
Na domiar złego Koreańczycy otrzymali niedawno kolejny cios w patentowej wojnie z Apple. Jeden z sędziów uczestniczących w sądowej batalii pomiędzy obiema firmami wydał orzeczenie, z którego wynika, że Samsung naruszył należący do Apple’a patent dotyczący systemu autokorekty zastosowanego w smartfonach Galaxy Nexus oraz Galaxy Note, jak również w kilku innych urządzeniach. Orzeczenie to z pewnością zadziała na niekorzyść Koreańczyków, jeśli sprawa trafi na wokandę sądową. To czy tak rzeczywiście się stanie zależy w dużej mierze od wyniku spotkania mediacyjnego pomiędzy Apple i Samsungiem, które odbędzie się w przyszłym miesiącu. Rynkowi eksperci powątpiewają jednak, że dwaj wielcy konkurenci dojdą do porozumienia, a to oznacza kontynuację patentowej wojny.
Jedynym pocieszeniem dla Samsunga może być znakomita sprzedaż phabletu Galaxy Note 3, który w ciągu dwóch miesięcy od premiery przekroczył barierę 10 milionów sprzedanych egzemplarzy. Nie było to jednak specjalnie trudne zadanie, bo na rynku „dużych” smartfonów Samsung jest obecnie absolutnym hegemonem. Ta sytuacja może się jednak wkrótce zmienić, bo największy konkurent koreańskiego koncernu szykuje się właśnie do zaskakującego ataku na tę zdominowaną przez Samsunga rynkową niszę.
Apple kontratakuje
Tim Cook znów zaskakuje. Jeszcze niedawno firma z Cupertino ze sporą dozą nieufności patrzyła na trend związany z coraz większymi ekranami smartfonów. W przypadku Apple, ostatnią wielką rewolucją był 4-calowy iPhone 5 (jego poprzednik dysponował 3,5-calowym wyświetlaczem). W tym samym czasie konkurenci prześcigali się w wielkościach swoich smartfonów. Obecnie – poza samym Apple – trudno znaleźć topowego producenta, którego flagowiec miałby mniej niż 4,7 cala, a wspomniany już phablet Galaxy Note 3 dysponuje ekranem – bagatela – 5,7-calowym.
Koniec końców, wkrótce i Apple dołączy do tego rynkowego trendu. Przynajmniej tak wynika z doniesień prestiżowego „The Wall Street Journal”. Amerykański dziennik, powołując się na dobrze zorientowane źródła donosi, że jeszcze w tym roku światło dzienne ujrzą dwa nowe iPhone’y. Mniejszy z nich, który dysponować będzie ekranem 4,5 cala, trafił już ponoć na taśmę produkcyjną. Natomiast większy 5-calowy model wciąż znajduje się w fazie rozwojowej.
Jak widać, pomimo dość słabej sprzedaży plastikowego iPhone’a 5C, gigant z Cupertino wcale nie boi się kolejnych eksperymentów. Wydaje się jednak, że w tym wypadku jest to eksperyment zdecydowanie bezpieczniejszy. Szczególnie, że tym razem Apple nie zamierza już eksperymentować z obudową. WSJ donosi, że nowe iPhone’y mają zostać wykonane z aluminium.
Co więcej, według amerykańskiego dziennika w tym roku Apple zamierza całkowicie zrezygnować z „bezczelnie plastikowej” (jak określił to sam John Ive – główny projektant giganta z Cupertino) obudowy w przypadku urządzeń. Oznaczałoby to, że plastikowy iPhone 5C nie doczeka się swojego następcy i będzie tylko krótkim (i nieudanym) epizodem w długofalowej strategii Apple. W ten sposób firma z Cupertino w dość oczywisty sposób przyznałaby się do porażki, co w najnowszej historii amerykańskiego koncernu zdarzyło się chyba tylko raz w przypadku katastrofalnych „Apple Maps”.
Jeśli doniesienia „The Wall Street Journal” dotyczące nowych iPhone’ów, rzeczywiście się potwierdzą, to rywale Apple zdecydowanie mają się czego obawiać. Dwa większe smartfony byłby oczywistym atakiem i wielkim zagrożeniem dla androidowej konkurencji Apple’a. A tu zdecydowanie najwięcej do stracenia miałby oczywiście Samsung.