Ofertowe ceny mieszkań w Gdańsku w styczniu były aż o 25 proc. wyższe niż jeszcze przed rokiem, co sprawiło, że nadmorskie miasto stało się trzecim najdroższym rynkiem w Polsce. Z kolei mieszkania w Łodzi są już prawie dwukrotnie tańsze niż w Warszawie.

Najdroższym rynkiem mieszkaniowym pozostaje Warszawa – w styczniu za metr kw. trzeba było zapłacić w stolicy średnio 17,5 tys. zł. To nieznanie więcej niż miesiąc temu (wzrost o 1 proc.) i rok temu (wzrost o 3,6 proc.).

Głęboko do kieszeni trzeba sięgnąć także przy zakupie mieszkania w Krakowie – w Grodzie Kraka średnie ceny oscylują wokół 15,6 tys. zł, czyli są o niecałe 2 tys. zł niższe za metr kw. niż w stolicy. A i tak jest już taniej (o 1,6 proc.) niż jeszcze miesiąc temu.

W trzecim największej polskiej metropolii – Wrocławiu – średnia ofertowa cena mieszkania to 13,2 tys. zł. Również i w tym mieście w ciągu ostatniego miesiąca odnotowano spadek cen (o 1,7 proc.).

Ceny mieszkań w Gdańsku wystrzeliły

Bardzo nietypowym przypadkiem jest natomiast Gdańsk. Rynek mieszkań w tym mieście w ciągu ostatnich 12 miesięcy drastycznie zdrożał – z danych portalu podkluczyk.pl wynika, że wzrost w ciągu roku wyniósł aż 25 proc.

Jeszcze rok temu średnio za metr kw. lokalu w stolicy województwa pomorskiego płaciło się niecałe 11 tys. zł. Obecnie – już prawie 14 tys. zł. Po tym skoku cenowym Gdańsk stał się trzecim najdroższym rynkiem mieszkaniowym w Polsce.

Skąd tak drastyczny wyskok cen mieszkań w Gdańsku?

Eksperci portalu podkluczyk.pl wskazują, że to efekt przesunięcia w czasie i kumulacji wzrostów, które inne miasta w Polsce odczuły wcześniej. Do stycznia 2024 r. ceny mieszkań w Gdańsku były na tym samym poziomie co przez cały 2022 i 2023 r.

- W Gdańsku dogonienie innych dużych miast w Polsce nastąpiło znacznie później. Lokalny rynek nie reagował na program Bezpieczny Kredyt 2 proc., który podnosił ceny w pozostałych miastach – tłumaczą eksperci portalu.

- Dopiero zapowiedź programu Kredyt 0 proc. spowodował wzrost – dodają.

Taka opóźniona reakcja gdańskiego rynku to być może efekt bardzo ograniczonego zasobu mieszkaniowego, który „łapałby się” w limit 800 tys. zł, który obowiązywał w programie Bezpieczny Kredy 2 proc.

Nadal relatywnie tanio w Łodzi

Nietypowa sytuacja panuje też na lokalnym rynku nieruchomości w Łodzi. Choć to czwarte największe ludnościowo miasto w kraju (a jeszcze dekadę temu – drugie), to ceny znacząco odstają tu od czołówki.

Dość powiedzieć, że wyżej wyceniane są mieszkania choćby w Kielcach, Opolu, Białymstoku czy Rzeszowie.

Specjaliści od lat tłumaczą, że jest to efekt kilku nakładających się czynników. Po pierwsze, w Łodzi zachodzą silne procesy depopulacyjne, co zmniejsza popyt, a zwiększa podaż mieszkań. Po drugie, pozycja gospodarcza i biznesowa miasta jest gorsza niż nawet mniejszych ośrodków, jak choćby Poznania, Katowic czy Gdańska. Istotnym czynnikiem jest też jakość dostępnych lokali, które ogólnie rzecz biorąc są w Łodzi starsze i położone w mniej atrakcyjnych dzielnicach.

Dziś za metr kw. mieszkania w Łodzi średnio trzeba zapłacić 9,5 tys. zł – prawie dwukrotnie mniej niż w Warszawie, o 65 proc. mniej niż w Krakowie i 45 proc. mniej niż w Gdańsku.

ikona lupy />
Ceny mieszkań / Materiały prasowe