Premier Beata Szydło zapowiada nowe otwarcie mieszkaniowe – tym razem mają to być lokale dla mniej zamożnych. Polska, tak jak to jest w wielu krajach Europy Zachodniej, miałaby postawić na tanie mieszkania na wynajem. Miałyby być one budowane na gruntach należących do Skarbu Państwa. Dlatego koszt budowy też byłby niski – nie przekraczałby 3 tys. zł za mkw. Takie mieszkanie można by wynająć i w przyszłości dochodzić do własności. Miałoby to być tańsze od zaciągania komercyjnego kredytu i w dłuższej perspektywie wyeliminować zadłużanie się Polaków. Wielu dzisiejszym szczęśliwym właścicielom mieszkań, którym daleko do średnich europejskich powierzchni, kredyty spędzają sen z powiek przez 30 lat – czyli praktycznie przez całe zawodowe życie.
Jest jednak pewna wątpliwość. Czy rzeczywiście komunalna własność ma być docelowo sprzedawana? Polakom, zwłaszcza młodym, potrzeba więcej mobilności, zdolności przemieszczania się za pracą. A to oznacza, że gminy powinny dysponować pulą lokali na wynajem, a nie, jak dzisiaj, wieloletnimi kolejkami po komunalne M. Tak, by ktoś, kto znajduje pracę w jakimś miejscu, mógł się w nim osiedlić, wynajmując na początek niewielkie M1. Za czynsz ustalony tak, by dostępny był dla osoby zarabiającej najniższą krajową pensję (dziś to ok. 1350 zł na rękę). Gdy odliczymy opłaty na media, wyżywienie, ubranie i dojazdy do pracy, nawet zapominając o rozrywkach czy wakacjach, zostaje bardzo niewiele... Zdecydowanie za mało, by samorządom budowa i utrzymywanie takich mieszkań się opłacała.
Ponieważ samorządowcy potrafią liczyć, mieszkań komunalnych w praktyce nie budują –widać to w statystykach. W 2015 r. rozpoczęto, według GUS, budowę 1756 mieszkań zakładowych, komunalnych i czynszowych. Daje to średnio... 0,7 mieszkania na gminę. A przecież tworzenie zasobu mieszkaniowego to obowiązek wynikający wprost z ustawy z 21 czerwca 2001 r. o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie kodeksu cywilnego (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 150 ze zm.). Więc gminy tworzą... programy, bo to jest znacznie tańsze. Z wypełnianiem ich treścią jest znacznie gorzej, co wyraźnie wynika z przeprowadzonej przez nas sondy (są nieliczne wyjątki). Wszystko rozbija się o pieniądze. Dlatego cieszy, że stworzenie możliwości, choćby niewielkiego, wsparcia przez BGK aktywizuje w tym zakresie niektóre miasta. Ale żeby utrzymać zasób komunalny, potrzebne są też pieniądze na remonty. Bieżące, pozwalające utrzymać domy w dobrym stanie przez dziesiątki lat. Nie tylko na rewitalizację totalnie zdegradowanych zabytkowych kwartałów. Tych środków nie widać. Gminy z próżnego nie naleją. Młodzi ludzie skazani są więc na własną przedsiębiorczość. I wyjeżdżają na Zachód, gdzie zdobycie mieszkania jest znacznie prostsze.
Małgorzata Kwiatkowska, malgorzata. kwiatkowska@infor.pl
Bartosz Turek, szef działu analiz Lion’s Bank
Leszek Jaworski, prawnik specjalizujący się w prawie administracyjnym
Paweł Sikora, pawel.sikora4@infor.pl