50 milionów euro kary za niewskazanie nazwy i adresu konkurenta – takie sankcje znalazły się w ankietach przesłanych przez UOKiK pośrednikom w obrocie nieruchomościami
/>
Nie kwestionujemy prawa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów do prowadzenia kontroli naszego rynku; jej zakres jest jednak zdecydowanie zbyt szeroki i obwarowany zbyt dużą odpowiedzialnością finansową – alarmują firmy pośredniczące w obrocie lokalami. Kilkadziesiąt łódzkich pośredników zostało zobligowanych do podzielenia się z urzędem bardzo wrażliwymi dla siebie danymi.
– W wezwaniu z UOKiK zostaliśmy zobowiązani do wypełnienia w terminie 14 dni szczegółowej pięciostronicowej ankiety. Padały w niej pytania np. o przychód z ostatnich dwóch lat, liczbę zawartych umów, wskazanie adresowe swoich konkurentów, wszystko to pod rygorem kary do 50 mln euro. Dokumenty należało też poświadczyć za zgodność z oryginałem – opisuje Zbigniew Kubiński, prezydent Federacji Porozumienia Polskiego Rynku Nieruchomości.
UOKiK potwierdził nam, że ankieta jest związana z badaniem rynku obrotu na terenie woj. łódzkiego.
– Podstawę badania stanowi art. 31 pkt 3 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów (t.j. Dz.U. 2015 poz. 184). Jego celem jest ustalenie stanu konkurencji i koncentracji na tym rynku. Urząd bada zasięg działania przedsiębiorców, siłę rynkową, zasady działania (reklamy, warunki umów, zasady rozpatrywania reklamacji itp.) – wyjaśnia Agnieszka Majchrzak, główny specjalista w biurze prasowym UOKiK.
Jak mówi, wstępnie takim rozpoznaniem objęto około 60 podmiotów z tej branży.
– Zaczynają spływać informacje od tych przedsiębiorców – dodaje Majchrzak.
Groźba kary
Czy jednak wpisywanie w wezwaniu do wypełnienia ankiety pouczenia, że „nieudzielenie informacji lub udzielenie informacji nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd, może spowodować nałożenie przez prezesa urzędu kary pieniężnej (do 50 mln euro – red.) określonej w art. 106 ust. 2 pkt 2 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów”, nie jest nieco na wyrost? Zdaniem zainteresowanych – zdecydowanie tak.
– Tym bardziej że trafiło to do małych rodzinnych firm, które często nie mają większego przychodu niż 50–90 tys. zł rocznie. Groźba tak wysokiej kary powinna być kierowana w stosunku do potężnych firm, a nie tych mikro. Moje wątpliwości budzi także masowość i zakres pytań w ankiecie, mającej – jak się okazuje – charakter badania rynku – akcentuje Kubiński.
Innego zdania jest jednak adwokat Zbigniew Krüger z kancelarii Krüger & Partnerzy. Jak przypomina, wysokość potencjalnej kary jest jedynie wysokością maksymalną określoną w ustawie. W praktyce prezes UOKiK dostosowuje jej wymiar do okoliczności sprawy.
– Ankieta jest środkiem miękkim. Jeśli przedsiębiorca nie weźmie w niej udziału, prezes UOKiK ma prawo zastosować inne środki w celu zdobycia informacji, w tym zarządzić przeszukanie pomieszczeń. Ma bowiem bardzo szerokie kompetencje, i słusznie – dodaje adwokat.
– Prezes w interesie publicznym podejmuje działania w celu ochrony konsumentów, przedsiębiorców i uczciwych praktyk rynkowych. Musi mieć ku temu odpowiednie narzędzia – przekonuje.
Sytuacji nie dziwi się też adwokat Paulina Józefczuk, kierującą zespołem prawa konkurencji w kancelarii Wierzbowski Eversheds.
– Z formalnego punktu widzenia wezwanie do przedstawienia informacji i dokumentów prezes UOKiK może skierować do każdego przedsiębiorcy, również takiego, którego nie dotyczy podejrzenie naruszenia przepisów ustawy, ale który działa na rynku objętym badaniem – wyjaśnia mec. Józefczuk.
I dodaje, że to prezes UOKiK decyduje, jaki rynek będzie podlegał badaniu, jaki będzie zakres badania oraz jacy przedsiębiorcy będą zmuszeni do brania w nim udziału.
– W omawianym przypadku zakres badania jest bardzo szeroki, choć z mojego doświadczenia wynika, że tak szeroko zakrojone działania regulatora są raczej standardową procedurą – zaznacza ekspertka.
Inaczej niż w Unii
Zgodnie z prawem wystosowanie wezwania do przedsiębiorcy nie wymaga od prezesa UOKiK ani wydania postanowienia, ani decyzji w tej sprawie. Nie daje przedsiębiorcy statusu strony postępowania. Przepisy polskiej ustawy – jak podkreśla mec. Józefczuk – nie pozwalają mu też zaskarżyć takiego wezwania: jest on zobowiązany spełnić żądanie organu pod groźbą kary finansowej.
W tym zakresie polskie prawo konkurencji znacznie różni się od unijnego. Zgodnie z rozporządzeniem Rady (WE) nr 1/2003 z 16 grudnia 2002 r. w sprawie wprowadzenia w życie reguł konkurencji ustanowionych w art. 81 i 82 Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską, Komisja Europejska, badając, czy konkurencja na wspólnym rynku nie została zakłócona, pozyskuje informacje albo w formie prostego wniosku, albo w drodze decyzji. Wniosek nie jest jednak wiążący dla przedsiębiorcy, decyzja natomiast już tak: ale przedsiębiorca ma prawo jej zaskarżenia.
– KE ma również obowiązek wykorzystania zgromadzonych w ten sposób informacji wyłącznie w celu, w jakim zostały pozyskane. Tymczasem prezes UOKiK ma możliwość wykorzystania zgromadzonych przez siebie danych również w innych prowadzonych przez siebie postępowaniach. Kara, jaka grozi przedsiębiorcy za nieudzielenie KE żądanych informacji, też jest inaczej określona: maksymalnie 1 proc. obrotu przedsiębiorcy uzyskanego w poprzedzającym roku obrotowym – wylicza różnice mec. Józefczuk.
W Polsce w zasadzie jedynym ograniczeniem uprawnienia prezesa UOKiK do wezwania przedsiębiorcy, by przedstawił żądane informacje, jest wynikający z art. 50 ust. 2 u.o.k.i.k. obowiązek wskazania nie tylko zakresu danych i terminu ich udzielenia, lecz także celu tego żądania.
Tyle że – jak podkreśla mec. Józefczuk – w większości przypadków cel wskazywany jest przez organ bardzo ogólnie, bez odniesienia do konkretnych żądanych danych. W badaniu łódzkich przedsiębiorców został on sformułowany jako „prowadzenie postępowania wyjaśniającego badania lokalnego rynku pośrednictwa w obrocie nieruchomościami dotyczącego miasta Łódź”. Organ nie wskazał więc, dlaczego żąda od przedsiębiorcy wskazania np. źródeł pozyskiwania informacji o nieruchomościach przeznaczonych do sprzedaży czy też nazw i adresów konkurentów. Powstaje pytanie, czy takie wskazanie celu żądania spełnia wymogi art. 50 ust. 2 ustawy oraz ogólne zasady praworządności i celowości działania administracji państwowej, wynikające z kodeksu postępowania administracyjnego – zastanawia się ekspertka.
Pytanie to jej zdaniem ma szczególne znaczenie w kontekście zagrożenia karą za nieudzielenie UOKiK żądanych informacji w maksymalnej wysokości 50 mln euro.