Danina transakcyjna, quasi-podatek od przychodów z budynków czy wyższa stawka podatku od nieruchomości – to rekomendacje, jakie w odniesieniu do funduszów skupujących mieszkania wypracował zespół doradców wicepremiera Jacka Sasina.

Chodzi o zespół ekspertów gospodarczych, który działa pod auspicjami Ministerstwa Aktywów Państwowych. Doradcy Jacka Sasina zajęli się m.in. mieszkaniami. – Jeden z opracowywanych programów ma pomóc zmniejszyć skrajne ubóstwo mieszkaniowe – mówi Paweł Gruza, wiceprzewodniczący zespołu.

Trzy daniny

Z naszych informacji wynika, że chodzi o powołanie nowego funduszu celowego do „likwidacji skrajnego ubóstwa mieszkaniowego”. Jego głównym źródłem zasilania miałyby być pieniądze zbierane od funduszy kupujących masowo mieszkania na wynajem. Tego rodzaju inwestorzy są w stanie w jednym rzucie kupić kilka czy kilkanaście mieszkań i w ten sposób przyczyniają się do podbijania cen. Obecnie w projektach typu PRS (ang. private rented sector – sektor wynajmu prywatnego) jest ok. 30 tys. mieszkań, którymi dysponują fundusze.
W Polsce instytucjonalny najem mieszkań dopiero rozkwita, w Europie Zachodniej jest dużo bardziej rozwinięty. Tylko w 2020 r. inwestorzy zaangażowali w PRS 46 mld euro, o 6 proc. więcej niż rok wcześniej.
Rządy różnych krajów starają się tę ekspansję ograniczać z uwagi na negatywne skutki społeczne. Przykładowo na przestrzeni ostatnich pięciu lat ceny najmu mieszkań w Berlinie wzrosły o 42 proc.
Według ekspertów udział tego typu funduszów na dużych rynkach mieszkaniowych w Polsce może sięgać nawet 20 proc. A jak zwraca uwagę HRE Think Tank, nawet jeśli nie oznacza to zdominowania rynku, to ma kluczowy wpływ na sytuację na nim: powoduje wzrost cen mieszkań i stawek najmu.
Pomysł ekspertów Sasina polega na przygotowaniu w sumie trzech rodzajów danin, którymi byłyby obłożone fundusze kupujące masowo mieszkania na wynajem.
Jedną z nich byłby rodzaj opłaty analogicznej do funkcjonującej w Irlandii daniny transakcyjnej. Wynosi ona ok. 10 proc., gdy mowa o zakupie co najmniej 10 nieruchomości w ciągu 12 miesięcy. Ta stawka jest dziesięć razy większa niż podatek pobierany przy okazji mniejszych transakcji.
Inne pomysły to wprowadzenie obciążenia, którego mechanizm poboru byłby analogiczny do obecnie istniejącego podatku od przychodów z budynków (podatku minimalnego), ale stawka mogłaby być wyższa, albo wprowadzenie nowej (wyższej) stawki podatku od nieruchomości.
Wstępnie mówi się o objęciu nowymi opłatami podmiotów dysponujących nie mniej niż pięcioma mieszkaniami pod wynajem. Przepisy miałyby się odnosić do nowych transakcji i nie dotyczyć osób fizycznych, lecz prawnych.
Nowy fundusz celowy dysponowałby kwotą co najmniej 100–150 mln zł rocznie. Pieniądze miałyby trafiać na wsparcie ubogich rodzin, żyjących w trudnych warunkach (brak ogrzewania, ciepłej wody, łazienki itp.) i tych, których nie stać na remont swoich domów czy mieszkań.

Wzmacnianie pozycji

To wciąż tylko rekomendacje doradców Jacka Sasina, a nie np. projekt ustawy. O tym, czy zostaną zrealizowane, zdecydują Jarosław Kaczyński, lider Prawa i Sprawiedliwości, oraz premier Mateusz Morawiecki.
Pierwszy, jak wynika z naszych informacji, przychylnie patrzy na koncepcję powołania funduszu, który ma wspomóc walkę z ubóstwem mieszkaniowym. Gdyby to rozwiązanie weszło w życie, uzupełniałoby inne, nad którymi pracuje resort rozwoju i technologii. Chodzi np. o preferencyjne kredyty dla młodych małżeństw.
Gospodarcze, eksperckie zaplecze wicepremiera Sasina ma też wzmacniać jego pozycję polityczną w rządzie. To powoduje, że współpracownicy premiera zazwyczaj z dystansem podchodzą do propozycji tzw. sasinowców, traktując to jako próbę wzmacniania szefa MAP kosztem Mateusza Morawieckiego. Naciski na nich mają być kierowane za pośrednictwem Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Początkowo gremium tym kierował sam Morawiecki. Zmieniło się to pod koniec 2021 r. Przewodniczącym został Jacek Sasin.
Kwestie mieszkaniowe to niejedyne tematy, z którymi w najbliższym czasie zamierzają wyjść Jacek Sasin i jego doradcy. Dziś w MAP zaprezentowany ma być program zagospodarowania hałd pogórniczych, co miałoby się przyczynić do zniwelowania braków węgla w Polsce. W sumie w kraju zlokalizowano ponad 150 obiektów o łącznej powierzchni 11,3 tys. ha, w których składowane są odpady wydobywcze. Hałdy należą z reguły do spółek państwowych lub samorządów. Te, które z nich nadają się do zagospodarowania (wraz z rewitalizacją położonych tam terenów), wskazać może Główny Instytut Górnictwa.
– Okazało się, że jest spory potencjał do odzysku węgla z hałd pogórniczych, dzięki któremu wkrótce powinien wystartować program dający 1 mln t węgla rocznie z zasobów własnych – mówi Marek Dietl, szef Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie i jeden z doradców wicepremiera Sasina.
Zdaniem naszych rozmówców w sumie ze zinwentaryzowanych hałd dałoby się pozyskać co najmniej 75 mln t węgla. Eksperci umocowani przy MAP pracują też nad propozycjami reform ETS – unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. Na razie zakładają one zawieszenie ETS albo ograniczenie handlu emisjami dla firm energetycznych. Gabinet Mateusza Morawieckiego na razie zaproponował na szczeblu unijnym zamrożenie cen w ETS na poziomie 32 euro – to o połowę mniej, niż wynoszą aktualne notowania.