Na Ukrainie chcemy wspierać przedsiębiorców podobnych do tych, jacy stanowili o zmianach w polskiej gospodarce - mówi Dariusz Kacprzyk, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego.

300 mln zł dla ukraińskich firm to dużo?

Pewnie nie za dużo. Ale skąd to pytanie?

W związku z informacją, że BGK oraz PKO BP przy współpracy z Kancelarią Prezydenta taki fundusz mają utworzyć, z intencją wsparcia firm ukraińskich lub polskich na Ukrainie.

Odwołując się do dobrych doświadczeń z początku lat 90., kiedy działał Polsko-Amerykański Fundusz Przedsiębiorczości, rzeczywiście bierzemy pod uwagę utworzenie takiego funduszu. Ale nie zapadła jeszcze decyzja, czy on powstanie i o jakich pieniądzach będziemy w ramach tego funduszu rozmawiali. Mówimy na razie o powołaniu grupy, która będzie ten projekt szczegółowo analizowała.

O jakich firmach w kontekście tego funduszu myślicie? Jakie kryteria powinny one spełniać?

Grupa, która nad tym pracuje, będzie dopiero przygotowywać propozycje w tym zakresie. Intencja jest taka, żeby wspierać przedsiębiorców podobnych do tych, jacy stanowili o zmianach w polskiej gospodarce w latach 90. Być może nasz pomysł połączymy z inicjatywami polskich przedsiębiorców, którzy chcą wspólnie z ukraińskimi podmiotami realizować projekty w formule joint-venture.

Za wschodnią granicą niespokojnie, tymczasem nasza waluta trzyma się dość mocno. Czy to sprawka BGK, że złoty ma tak dobre notowania?

O tym, jak notowana jest polska waluta, decydują de facto fundamenty gospodarki. One są silne i to jest kwestia chociażby bardzo wyraźnego ożywienia, które już było widoczne w IV kw. zeszłego roku. Myślę, że ten będzie jeszcze lepszy. Według naszych oczekiwań wzrost PKB może sięgnąć nawet 3 proc.

Ostatnio Ministerstwo Finansów przelało środki walutowe do BGK. Jaki był cel tej operacji?

Resort finansów jasno komunikował, że przelano te środki, by bardziej efektywnie nimi zarządzać. Ale one stanowią również dla nas ważny zasób płynności, który pozwala np. ograniczyć potrzeby związane z emisjami na rynkach zagranicznych. Im więcej mamy depozytów naszych klientów, tym mniej potrzebujemy środków, które moglibyśmy pozyskiwać w formie emisji, czy to w kraju, czy za granicą.

Ale ze środków ministerialnych można też interweniować na rynku walutowym. Ostatnio BGK był aktywny na rynku w związku z tym, co działo się na Ukrainie?

Nie działamy w ten sposób na rynku. Wykorzystujemy depozyty walutowe czy też emisje służące temu, by zebrać walutę – a nie ukrywam, że jakieś plany w tym zakresie mamy – do udzielania finansowania w walutach naszym klientom. To jest nasz podstawowy cel. Nie jesteśmy podmiotem, który jest otwarty na ryzyko walutowe, więc nie ma mowy o działaniach innych niż związane z bieżącym zarządzaniem płynnością.

Dużym projektem BGK jest fundusz mieszkań na wynajem. Ostatnio mówił pan, że ten projekt ruszy nieco później. Dlaczego?

Fundusz jest przygotowywany zgodnie z planem, kończymy ustalenia z KNF. Natomiast niezależnie od tej formalnej strony związanej z samym startem TFI BGK, prowadzimy już przygotowania do podjęcia rzeczywistej działalności biznesowej. Rozmawiamy z deweloperami, oglądamy nieruchomości, które mogłyby być przez ten fundusz kupione.

Jest pan zadowolony z tych rozmów z deweloperami i z tych mieszkań, które przedstawiciele BGK oglądali?

Nie do końca. Być może nie wszyscy deweloperzy, którzy dysponują odpowiednim zasobem, zgłosili się do nas. Postanowiliśmy wyjść bardziej aktywnie na rynek. Pierwszych inwestycji będziemy z całą pewności mogli dokonać w ciągu najbliższych tygodni, ale ponieważ ideą projektu było udostępnienie tych mieszkań ludziom zainteresowanym najmem, to tak długo, jak nie będzie gotowych mieszkań, tak długo pełnego sukcesu nie będzie. Liczę na to, że w drugim rzucie kontaktów z deweloperami uda nam się znaleźć na tyle atrakcyjne lokalizacje, że szybko będą dostępne dla potencjalnych najemców.

Czy bank odczuł już zainteresowania projektem ze strony potencjalnych najemców?

Liczba zapytań o ten projekt ze strony potencjalnych najemców pozwala być optymistą, jeśli chodzi o jego powodzenie.

Jak idzie o program MdM, czy już w tym roku może zostać wyczerpane 50 proc. puli przeznaczone na mieszkania oddawane w przyszłym roku?

W porównaniu ze startem programu Rodzina na Swoim, program Mieszkanie dla Młodych rozwija się bardzo dynamicznie. Współpracujemy już z 8 bankami, a kolejne 4 zgłaszają gotowość podpisania umowy o współpracy. Do tej pory przyznano już 75 mln zł dofinansowania z limitu na ten rok, który wynosi 600 mln zł, co stanowi 12 proc. puli. Z przyszłorocznej puli wykorzystano zaledwie 2 proc., więc raczej nie ma niebezpieczeństwa, że w tym roku zużyjemy przyszłoroczny budżet programu.