Ryszard Kowalski w rozmowie z IAR zauważył, że z pomysłu są bardzo zadowolone banki a jeszcze bardziej deweloperzy, bo tylko nowe lokale będzie można w tym systemie kupić. Ekspert jest pewien, że ceny na rynku pierwotnym pójdą w górę, nieruchomości dotąd niesprzedane znajdą nabywców, a część zysku przechwycą banki. Pozostanie efekt psychologiczny, że "kupiłem coś taniej". Tylko niewielu zauważy, że ceny wzrosły o 8 do 10%.
Ryszard Kowalski jest przekonany, że w rzeczywistości chodzi o projekt wizerunkowy "rządu, który troszczy się o młodych". Tymczasem młodzi - zauważa ekspert - chętnie by kupili mieszkanie ale tańsze, na rynku wtórnym. Poza tym jest problem umów śmieciowych. Jak więc uzyskać kredyt, a jeśli nawet by był, to jak go w tych warunkach spłacić ? To jest pomysł dla zamożnych ze stałymi, solidnymi dochodami, którzy i tak by kupili mieszkanie, albo kilka - konkluduje.
Jego zdaniem, projekt rządu w sposób "skandaliczny" traktuje ludzi, których absolutnie nie stać na kupno nieruchomości u dewelopera i którzy zaczęli budowę w systemie gospodarczym. Program odbiera im możliwość odliczenia podatku VAT za materiały budowlane, chyba że kupią wszystko jeszcze w tym roku. Tymczasem takie budowy trwają latami, bo młody człowiek nie ma pieniędzy na ich sfinansowanie i rozpoczynając inwestycję liczył na zwrot podatku VAT.
Program Mieszkanie dla Młodych jest kierowany do osób -rodzin i singli - do 35 roku życia. Dopłaty mają przysługiwać tylko w przypadku zakupu na rynku pierwotnym pierwszego mieszkania, o powierzchni do 75 metrów kwadratowych lub domu - bądź budowę domu jednorodzinnego - o powierzchni maksymalnej 100 metrów.
Beneficjenci otrzymają jednorazową dopłatę do kredytu - w wysokości 10 procent - liczoną według wartości odtworzeniowej metra kwadratowego. Zostanie nią objęte 50 metrów kwadratowych nieruchomości. Jeśli w ciągu 5 lat w zakupionym mieszkaniu urodzi się trzecie dziecko, rodzina ta otrzyma dodatkowe 5 %. dopłaty. Program ma wejść w życie od nowego roku. Dziś zajmuje się nim Senat.