Takie spółki będą znikały z naszego rynku coraz częściej, ale to nie bankructwa będą główną tego przyczyną.
Takie spółki będą znikały z naszego rynku coraz częściej, ale to nie bankructwa będą główną tego przyczyną.
/>
W ciągu trzech kwartałów 2013 r. sądy zdecydowały o upadłości ok. 20 przedsiębiorstw, które zajmowały się działalnością deweloperską. Poza kilkoma przypadkami spółek, które zajmowały się realizacją obiektów logistyczno-biurowych, większość dotyczyła firm koncentrujących się głównie na segmencie mieszkaniowym. Zazwyczaj były to małe podmioty.
– Powodem ich problemów najczęściej nie był brak doświadczenia, ale przede wszystkim słabość kapitałowa. Nie były one w stanie znaleźć dodatkowych środków na finansowanie działalności w sytuacji wydłużenia się, nawet ponaddwukrotnego, średniego okresu sprzedaży budowanych mieszkań – tłumaczy Grzegorz Błachnio z Euler Hermes, firmy specjalizującej się w ubezpieczaniu i windykacji należności.
W jego ocenie problem upadłości omija największe podmioty, które zwykle mają zapewnione zarówno stabilne, długookresowe finansowanie zewnętrzne, jak i duże środki własne. To jednak nie oznacza, że takich przypadków nie ma. Na złożenie wniosku o upadłość układową zdecydował się kilka dni temu na przykład Gant Development. Firma jeszcze kilka lat temu była liderem rynku pod względem liczby sprzedanych mieszkań, ale przygniotły ją kłopoty z płynnością finansową. Teraz jej akcje wyceniane są na giełdzie na 66 gr za sztukę. To o ponad 99 proc. mniej niż w czerwcu 2007 r., kiedy notowania deweloperów osiągały historyczne szczyty.
Zdaniem obserwatorów rynku Gant to przypadek wyjątkowy na tle krajowych deweloperów. – Większość firm po kryzysie z 2009 r., kiedy sprzedaż gwałtownie spadła, prowadziła i rozwijała działalność w takiej skali, na jaką pozwalał popyt. Jednak Gant inwestował, zadłużając się coraz bardziej. To podstawowa i najważniejsza przyczyna kłopotów tej spółki. Rosnąca sprzedaż nie była w stanie zrekompensować popełnionych błędów i pokryć kosztów nadmiernego zadłużenia – mówi analityk firmy współpracującej z deweloperami przy realizacji projektów. Na koniec czerwca tego roku wszystkie zobowiązania Ganta wynosiły niemal 634 mln zł, z czego ponad 600 mln zł firma powinna spłacić w ciągu roku.
Katarzyna Kuniewicz z monitorującej rynek deweloperski firmy Reas spodziewa się, że liczba upadłości, która w ostatnich latach była w branży stabilna (według danych Euler Hermes w 2012 r. w tej branży upadło ok. 30 podmiotów), w segmencie mieszkaniowym nie będzie się zwiększać, ale podmiotów na rynku będzie ubywać w inny sposób. – Przyczyną jest ustawa deweloperska, która zablokowała dostęp do finansowania budowy projektów mieszkaniowych w bankach małym i średnim firmom. Spółki, które nie będą w stanie pozyskać finansowania oraz zakładać otwartych rachunków deweloperskich, nie będą rozpoczynać nowych inwestycji i zakończą działalność. Sprzedadzą projekty i grunty, i tak pożegnają się z branżą. – Nie będziemy mieli do czynienia z głośnymi upadłościami, bo konsekwencje ustawy deweloperskiej w dużej mierze łagodzi rosnąca sprzedaż lokali – dodaje.
Deweloperzy rzeczywiście nie mogą narzekać na popyt. Według danych Reas od stycznia do końca września tego roku w sześciu największych aglomeracjach – Warszawie, Krakowie, Łodzi, Trójmieście, Poznaniu i Wrocławiu – sprzedano ok. 24,5 tys. lokali. To o ponad 10 proc. więcej niż przed rokiem.
Zdaniem analityków dzięki temu kandydatów do powtórzenia losów Ganta na pewno nie widać teraz wśród największych spółek giełdowych. – Ci deweloperzy zyskują zresztą najwięcej, bo odbierają rynek małym firmom, które mają problemy z otwieraniem dla nowych inwestycji rachunków powierniczych, na które pieniądze klientów spływają wraz z postępami w budowie – wskazuje Maciej Wewiórski z IDMSA.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama