Deweloperzy czekają na szczegóły programu mieszkań na wynajem Banku Gospodarstwa Krajowego - mówi Grzegorz Kiełpsz, prezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Deweloperzy czekają na szczegóły programu mieszkań na wynajem Banku Gospodarstwa Krajowego - mówi Grzegorz Kiełpsz, prezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Na razie znamy tylko ogólne informacje na ten temat. Nie wiemy, jak dokładnie będzie działał fundusz, a wtedy dopiero będziemy wiedzieli, jaki wpływ na branżę deweloperską będą miały jego inwestycje, jak kalkulować koszty takich projektów.
Jakimi kryteriami będzie się kierował fundusz, wybierając dewelopera, jakie mieszkania i lokalizacje będą go interesowały. Do tego wszystkiego trzeba się przygotować, bo proces przygotowania inwestycji w naszej branży trwa kilkanaście miesięcy, a czasem dłużej. Jeśli mają to być mieszkania szyte na miarę, np. pod względem kosztów utrzymania, powierzchni i lokalizacji, która zapewni zainteresowanie najemców, musimy te kryteria poznać.
Nie wiemy, jakie koszty BGK zalicza do tej ceny. W przypadku dużych miast może to przesądzić o tym, czy rzeczywiście uda mu się kupić lokale wykończone bez przekraczania granicy 5 tys. zł. Może to nie być takie proste. Aby budynek postawić, trzeba kupić ziemię, która średnio stanowi 10–15 proc. kosztów inwestycji. Do tego dochodzi projekt architektoniczny w cenie ok. 100 zł za 1 mkw., choć są pewnie pracownie gotowe wykonać je za mniejsze pieniądze. Tyle że wtedy powstaje ryzyko, iż odbije się to na jakości. Do tego dochodzą koszty realizacji inwestycji i nadzoru ze strony dewelopera.
Powstaje pytanie, dlaczego się jeszcze nie sprzedały. Co prawda część klientów, głównie zainteresowanych tanimi mieszkaniami z segmentu popularnego, ma teraz problemy z pozyskaniem kredytu hipotecznego, ale sprzedaż w branży utrzymuje się na przyzwoitym poziomie, a deweloperzy rozpoczynają nowe inwestycje.
W przypadku MdM, podobnie jak w programie Rodzina na Swoim, na szerokie wejście na rynek z mieszkaniami spełniającymi jego wymagania może zdecydować się tylko część branży. Wszystko będzie rozbijało się o limity cenowe mieszkań, które będą w stanie spełnić wymogi rządowych dopłat do wkładu własnego i roczne limity w ogólnej wysokości przyznanych dopłat.
Roczny limit wydatków budżetu na program może spowodować, że pula pieniędzy przeznaczonych na dopłaty do wkładu własnego będzie wyczerpywana w pierwszych miesiącach roku. Powstanie sezonowość sprzedaży, a to nie jest dobre dla branży.
Poza tym niskie limity cenowe powodują, że osiedla budowane z myślą o MdM będą powstawać dalej od centrum, w miejscach, gdzie jest mało rozwinięta infrastruktura komunikacyjna oraz związana z dostarczeniem mediów. Gminy i tak mają już bardzo napięte budżety i niechętnie angażują się w takie inwestycje. Coraz częściej biorą je na siebie deweloperzy. Przy limicie dla Warszawy na poziomie ok. 5,5 tys. zł to już mocno obniża zyskowność projektu.
W segmencie popularnym, który będzie podstawą MdM, średnie marże mieszczą się na poziomie 7–15 proc. Ale z niej trzeba pokryć jeszcze koszty niezwiązane bezpośrednio z konkretną inwestycją. Czynsze, koszty prowadzenia biura czy obsługi prawnej. Dochodzą one nawet do 10 proc. przychodów ze sprzedaży jednej inwestycji.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama