Dom Development wydał ok. 6,5 mln zł na wybudowanie przy jednej ze swoich warszawskich inwestycji przystanku kolejowego. Firma kilka dni temu przekazała go PKP Polskim Liniom Kolejowym. – Liczymy oczywiście, że otwarcie przystanku pozytywnie wpłynie na zainteresowanie mieszkaniami w tym projekcie – mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.
Dom Development wydał ok. 6,5 mln zł na wybudowanie przy jednej ze swoich warszawskich inwestycji przystanku kolejowego. Firma kilka dni temu przekazała go PKP Polskim Liniom Kolejowym. – Liczymy oczywiście, że otwarcie przystanku pozytywnie wpłynie na zainteresowanie mieszkaniami w tym projekcie – mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.
Niewiele mniej, bo blisko 4 mln zł wyda Vantage Development na budowę 850 metrów drogi przy swojej inwestycji mieszkaniowej. Droga będzie budowana we współpracy z władzami Wrocławia. W innych projektach firma m.in. przebuduje dwie ulice, które przekaże nieodpłatnie samorządowi.
– Coraz częściej obserwujemy, że deweloperzy samodzielnie inwestują w infrastrukturę dojazdową, przekazując potem drogi gminom – wskazuje Katarzyna Kuniewicz z Reas, firmy doradczej monitorującej rynek nowych mieszkań w Polsce.
Jedna z przyczyn to ogromna konkurencja w branży. Nie można oferować klientom gorszego standardu niż inni deweloperzy.
Podobnie sytuacja wygląda na rynku centrów handlowych. Na przykład Echo Investment planuje budowę obiektu w Poznaniu. Wyda na niego ok. 100 mln euro, a dodatkowe 16,5 mln zł wyłoży na przebudowę okolicznych dróg. Przed 2008 r. mniej niż połowa realizowanych w skali roku inwestycji w centra handlowe była powiązana z przebudową infrastruktury drogowej. – Obecnie takie prace są wykonywane przy nawet 90 proc. projektów, a coraz częściej w grę wchodzi budowa zupełnie nowych węzłów komunikacyjnych – twierdzi Karina Kreja z CBRE, firmy doradczej działającej na rynku nieruchomości.
Ważna przyczyna to coraz gorsza kondycja finansowa samorządów. Deweloperzy nie mogą mieć pewności, że będą one w stanie wykonać plan budowy dróg sprzed kilku lat. – Dla samorządów to okazja do przerzucenia na kogoś kosztów budowy dróg – wskazuje Katarzyna Kuniewicz. Argumentem w ręku samorządów są przepisy nakazujące inwestorom m.in. budowę nowych dróg lub przebudowę, jeśli ich inwestycja może spowodować pogorszenie istniejącego układu drogowego.
– Nie bronimy się przed budową infrastruktury dojazdowej, ale coraz częściej zauważamy, że miasto naciska na inwestycje, które nie są z tym bezpośrednio związane. To bardzo obciąża szczególnie małych i średnich deweloperów – podkreśla DGP jeden z wrocławskich przedsiębiorców.
Marek Wójcik, sekretarz Związku Powiatów Polskich, przyznaje, że władze samorządów starają się nakłonić deweloperów, by inwestowali więcej, niż wynikałoby z przepisów. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można bowiem wydać na pilniejsze potrzeby.
A deweloperzy przyznają, że firmy z reguły uginają się pod oczekiwaniami, bo inaczej ryzykowałyby przeciągające się procedury związane z budową, co opóźniałoby zwrot włożonych w nią pieniędzy.
Efekty już widać. – Zauważamy, że szczególnie wśród deweloperów inwestujących np. w 3–4 niewielkie budynki rzadkością jest rozpoczynanie inwestycji w miejscach ze słabą infrastrukturą – wskazuje Kuniewicz.
To jednak nie znaczy, że budowa w miejscach już zagospodarowanych obniża koszty. – Często są znacznie wyższe, bo trzeba projekt wpasować w istniejącą tkankę miasta. I przy okazji spełnić oczekiwania samorządowców.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama