Pogłębiający się spadek cen mieszkań przy mniejszej niż rok temu liczbie zawieranych transakcji to z jednej strony konsekwencja rosnącej podaży, zwłaszcza nowych lokali, a z drugiej przyhamowania akcji kredytowej przez banki, które czy to na skutek własnej strategii czy obostrzeń wprowadzonych przez Komisję Nadzoru Finansowego, nie są już tak skore do udzielania kredytów.

A na pewno nie na takich warunkach, jak w okresie boomu przed pięcioma laty. W naturalny sposób ogranicza to moc nabywczą osób zainteresowanych zakupem mieszkania, których w Polsce z pewnością nie brakuje. Siłą rzeczy wiele osób poszukuje ofert, na które – zdaniem banku – będzie je stać, a najszybciej dostosowują się do nich deweloperzy, którzy cały czas realizują na inwestycjach mieszkaniowych wysokie marże i mają z czego opuszczać.

Gorzej sytuacja przedstawia się z perspektywy sprzedających na rynku wtórnym. Im często trudniej pogodzić się z faktem, że musieliby sporo spuścić z tonu, żeby sprzedać mieszkanie. Szansy na stabilizację na rynku mieszkaniowym w drugiej połowie roku można upatrywać w wygasającym wraz z końcem roku programem dopłat do kredytów Rodzina na Swoim. Jeśli ktoś chce z niego skorzystać, to właśnie nadszedł na to ostatni moment.

Bernard Waszczyk, Open Finance