W I kwartale Narodowy Bank Polski nie dostrzegał jeszcze wpływu pandemii na nasz rynek mieszkaniowy, ale dane dotyczące II kwartału, jakie zostały opublikowane przez NBP przed weekendem, wskazują, że w okresie kwarantanny ten wpływ był już widoczny. Wskazuje na to pierwszy od ponad trzech lat zasięg spadków cen na rynku pierwotnym.
DGP
Bank centralny monitoruje ceny w 17 głównych ośrodkach miejskich. W II kwartale w 10 z nich ceny, przy jakich klienci zawierali umowy z deweloperami, poszły w dół. W pierwszych trzech miesiącach roku minimalna obniżka miała miejsce tylko w Lublinie. Teraz spadki przekraczające 300 zł na metrze kwadratowym odnotowano w Warszawie, Rzeszowie i we Wrocławiu. Warszawa nieprzerwanie jest najdroższym miejscem do zamieszkania, ale w efekcie ostatnich zmian Wrocław spadł na czwartą pozycję (dał się wyprzedzić Krakowowi), a Rzeszów – na 14. (za Lublinem).
Jednak wciąż w niewielu miastach deweloperzy spuścili z tonu, jeśli chodzi o ceny ofertowe. Najbardziej w Gdańsku i Łodzi – o ok. 100 zł na metrze. W Szczecinie cena ofertowa podskoczyła o ponad 400 zł za 1 mkw., w Krakowie o ponad 500 zł, a w Kielcach o 662 zł.
Na rynku wtórnym spadki były mniej widoczne. Inaczej niż w przypadku deweloperów – jeśli już, to w dół szły tylko ceny ofertowe, nie transakcyjne. Największe przeceny miały miejsce w Gdańsku, Warszawie i we Wrocławiu.
Liczony przez NBP dla rynku wtórnego indeks cen uwzględniający wielkość mieszkań w minionym kwartale poszedł w dół w Bydgoszczy i Zielonej Górze. W Poznaniu w porównaniu z I kwartałem był wzrost o 5,8 proc. (18 proc. w skali roku; w ujęciu rocznym większy wzrost miał miejsce w Katowicach: 18,8 proc.).