Do rządowego programu dopłat do czynszów dołączyło… pięć gmin. – Gdy powstawał, sygnalizowaliśmy, że to nie jest szczyt naszych marzeń – komentują samorządowcy.
Obowiązujący od stycznia tego roku program „Mieszkanie na start” skierowany jest do najemców nowych mieszkań lub lokali w budynkach poddanych rewitalizacji.
W ramach współpracy inwestorów z gminami dopłaty otrzymują osoby spełniające warunki ustawowe, a za nabór najemców odpowiada gmina. – To ona, w uzgodnieniu z inwestorem, wskazuje, które lokale mieszkalne są objęte dopłatami – informuje Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK).
– Program powstał m.in. po to, by nikt nie mówił, że w „Mieszkaniu plus” są wysokie czynsze – argumentuje w rozmowie z nami jeden z polityków obozu rządzącego.

Wypłacono 269 tys.

Problem w tym, że trzeba mieć wielkie szczęście, by dziś na ten program się załapać. Z prowadzonego przez BGK wykazu wynika, że do początku listopada umowy w sprawie stosowania dopłat (na zasadach określonych w ustawie z dnia 20 lipca 2018 r. o pomocy państwa w ponoszeniu wydatków mieszkaniowych w pierwszych latach najmu mieszkania) zawarło zaledwie pięć gmin. Mowa o Wałbrzychu, Toruniu, Białej Podlaskiej, Kępnie i Koninie. Obsługują one łącznie 14 inwestycji (np. Wałbrzych – 4, Biała Podlaska – 3), a dopłatami objęto 578 lokali. Łączna liczba osób w gospodarstwach domowych, którym została już wypłacona dopłata, to 712.
Jak informuje Karolina Podlewska z BGK, do listopada zostały wypłacone środki przeznaczone łącznie dla 245 mieszkań (gospodarstw domowych). – Z każdym miesiącem ta liczba wzrasta, ze względu na to, że właściwe organy wydają nowe decyzje. BGK analizuje 12 kolejnych wniosków obejmujących dopłatami 508 lokali – podaje nasza rozmówczyni.
Średnia kwota miesięcznej dopłaty w 2019 r. wyniosła ok. 220 zł. BGK precyzuje, że kwota potrzebna na zabezpieczenie wypłat, na podstawie zawartych umów, to 24,8 mln zł. Do listopada br. włącznie najemcom wypłacono ok. 269 tys. zł.
Choć kwota 220 zł dopłaty do czynszu to istotne wsparcie, to jednak ogólna pula uruchomionych środków wydaje się być dalece poniżej oczekiwań, przynajmniej według tego, co założono w ustawie z sierpnia 2018 r. Wówczas zakładano, że maksymalny limit wydatków budżetu państwa, do wysokości których może zostać zasilony Fundusz Dopłat z przeznaczeniem na sfinansowanie wypłaty dopłat, nie może przekroczyć w 2019 r. 400 mln zł. Limit wzrasta do 800 mln zł w 2020 r., 1,2 mld zł w 2021 r., 1,6 mld zł rok później, a potem do 2 mld zł rocznie (do 2028 r.).

Sierpniowe nadzieje

Jeszcze w sierpniu o słabe postępy w upowszechnianiu programu „Mieszkanie na start” zapytaliśmy ówczesne Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju (dziś podzielone na Ministerstwo Rozwoju oraz Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej). Usłyszeliśmy, że program realizowany jest na „ściśle określonych warunkach” – mieszkanie musi być używane na zasadzie pierwszego zasiedlenia, a sam najemca spełniać warunki dotyczące wysokości dochodów.
– Objęcie mieszkań i najemców dopłatami do czynszu wymaga zawarcia umowy między gminą a inwestorem na realizację konkretnej inwestycji, przeprowadzenia naboru najemców, a także zawarcia umowy z BGK zabezpieczającej środki finansowe na wypłaty dopłat do czynszu. Podstawą jest nawiązanie współpracy między inwestorem a gminą właściwą dla lokalizacji planowanej inwestycji mieszkaniowej spełniającej kryteria ustawowe. Przystąpienie do programu dopłat do czynszu jest więc w dużej mierze uzależnione od indywidualnych decyzji potencjalnych inwestorów – argumentował wtedy resort.
I zwracał uwagę na nowe rozwiązania, które miały zwiększyć zasięg programu. Nowelizacja ustawy o Krajowym Zasobie Nieruchomości oraz niektórych innych ustaw m.in. zwiększyła limit miesięcznego dochodu gospodarstwa domowego kwalifikującego się do pomocy z 60 do 100 proc. średniego miesięcznego dochodu gospodarstwa domowego określanego przez GUS oraz wydłużyła czas na zasiedlenie mieszkania z 12 do 24 miesięcy od dnia zakończenia inwestycji.
Co dały te zmiany? W sierpniu br., gdy były wdrażane, w wykazie BGK widniały cztery gminy, których inwestycje objęto programem. Od tego czasu przybyła jedna.

Jeszcze poluzować

– Na dziś to są tylko stare, już rozpoczęte inwestycje PFR Nieruchomości. Dlatego te gminy są objęte opłatami. To nie jest tak, że zgłaszają się gminy, zgłaszane są konkretne inwestycje, spełniające konkretne kryteria – mówi nam osoba z rządu.
– Gdy program powstawał, sygnalizowaliśmy, że to nie jest szczyt naszych marzeń. Tu nie da się zastosować argumentacji, „co się działo przez osiem lat rządów PO-PSL”, zwłaszcza, że efekty ówczesnych programów wspierających budownictwo mieszkaniowe były o wiele lepsze – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Jego zdaniem program jest o tyle trudny do wprowadzenia, że wymaga wieloletniej perspektywy, bazy nieruchomości i znalezienia chętnych do współpracy – nie tylko po stronie przedsiębiorców, lecz także potencjalnych najemców. – To klasyczny interwencjonizm państwa na rynku. Pytanie, co chcemy osiągnąć i dla kogo te dopłaty mają być. Kępno ma bardzo wielu Ukraińców. W tamtejszym powiecie jest mnóstwo fabryk mebli, które zatrudniają ich na potęgę. To moim zdaniem mogło mieć wpływ na to, że akurat inwestycje w tej gminie zostały objęte programem – ocenia Marek Wójcik. Sugeruje, że być może warto byłoby otworzyć ten program na rynek wtórny, a także ponownie poluzować kryteria dopłat.