Brak umiejętności prowadzenia dialogu w społeczeństwie rykoszetem uderza także w firmy. Sposób na wyjście z impasu jest tylko jeden: ciężka praca u podstaw.
Brak umiejętności prowadzenia dialogu w społeczeństwie rykoszetem uderza także w firmy. Sposób na wyjście z impasu jest tylko jeden: ciężka praca u podstaw.
/>
/>
/>
/>
/>
Jak kształtują się relacje pomiędzy pracodawcami i pracownikami? Czy pracodawcy i pracobiorcy potrafią zapomnieć o rywalizacji i postawić na partnerstwo? O to zapytaliśmy uczestników kolejnej debaty DGP. Uczestnicy spotkania co do jednej rzeczy byli zgodni. Wszyscy podkreślali, że jakość i sposób wypracowywania kompromisów w naszym kraju są dalekie od ideału. Każdy ma jednak inną receptę na uzdrowienie sytuacji.
Wiceminister pracy Jacek Męcina zwrócił uwagę na wzrost roli dialogu autonomicznego, który związkowcy prowadzą z pracodawcami bez udziału rządu. – Jeśli dialog autonomiczny funkcjonuje prawidłowo, łatwiej jest działać w dialogu trójstronnym – tłumaczy sekretarz stanu. W opinii Męciny rozmowy na temat nowego kształtu dialogu trójstronnego były ważnym etapem wzmacniania dialogu z wyłączeniem władz.
– Dostaliśmy wyraźny sygnał i od strony związków, i od strony pracodawców: dajcie nam się porozumieć i wypracować wstępną koncepcję. My weszliśmy do rozmów dopiero po porozumieniu na linii pracodawcy – związki i udało się wypracować kompromisową formułę Rady Dialogu Społecznego i nowej ustawy – przekonuje Męcina. A stara formuła? W opinii przedstawiciela rządu ta już się wyczerpała. Teraz zainteresowane strony muszą pracować nad tym, by w nowym systemie nie powtórzyć błędów z przeszłości. – Ważne jest zawarcie pierwszego porozumienia, które będzie kapitałem początkowym rady. Istotne jest, abyśmy od początku nie utknęli w sprawach proceduralnych i wzajemnych przepychankach – podkreśla Jacek Męcina.
Optymizm wiceministra pracy studzi prof. Janusz Czapiński, autor „Diagnozy społecznej”. Jego zdaniem Polakom brakuje umiejętności prowadzenia efektywnego dialogu, bez względu na jego rangę. – Mam tutaj także na myśli dialog w ramach jednego przedsiębiorstwa. Strony być może mają dobrą wolę, ale nie potrafią negocjować. Od razu wykładają karty na stół i maksymalizują żądania – mówi Czapiński. Profesor wskazuje jednocześnie, że potrzeba dialogu między pracownikami i pracodawcami będzie malała ze względu na zmianę charakteru rynku pracy.
– Taki dialog jest niezbędny w epoce rynku pracy pracodawców, bo wiadomo, że pracodawcy chcąc maksymalizować swój zysk, będą chcieli to robić kosztem pracowników. W Polsce wchodzimy jednak w epokę rynku pracy pracowników. Oni mogą walczyć o swoje prawa, grożąc odejściem do konkurencji lub wyjazdem za granicę. W dodatku coraz częściej robią to osoby najbardziej pożądane na polskim rynku pracy – wyjaśnia Czapiński, a jako dowód na poparcie swojej tezy przytacza wyniki „Diagnozy społecznej”.
– Komisja trójstronna zmarła śmiercią naturalną. I co się stało w ciągu tych ostatnich dwóch lat? Znacząco wzrosło zadowolenie z pracy, poziom stresu związanego z pracą utrzymał się na niezmienionym poziomie, a realne zarobki wzrosły o ponad 10 proc. Innymi słowy, sytuacja pracowników poprawiła się chyba najbardziej radykalnie w ciągu ostatnich 15 lat – tłumaczy ekspert. Wątpliwości prof. Czapińskiego budzi także reprezentatywność uczestników dialogu. – Ponad 90 proc. pracodawców nie zamierza przyłączać się do żadnej zbiorowej organizacji. Jeszcze gorsza sytuacja dotyczy związków zawodowych. Uzwiązkowienie w Polsce jest na jednym z najniższych poziomów w Europie – przypomina Czapiński.
Zdaniem Jacka Męciny za niską reprezentatywność z jednej strony odpowiada wielość organizacji, a z drugiej brak zainteresowania zrzeszaniem się. Wiceminister pracy podkreśla także, że inaczej wygląda dialog na szczeblu centralnym, a inaczej na niższych szczeblach. – Dialog krajowy jest trudny i nieczęsto udaje się wypracować kompromis. Dialog na poziomie zakładów pracy wygląda znacznie lepiej, bo toczy się on wokół konkretnych spraw, a w takich przypadkach umiejętność dogadywania się jest zdecydowanie większa – zapewnia Męcina.
Z obawami prof. Czapińskiego nie zgadza się prezydent Pracodawców RP Andrzej Malinowski. – Bardzo uważnie śledziliśmy dialog autonomiczny prowadzony na linii pracodawca – związki i pracodawca – reprezentanci załóg (struktury nieuzwiązkowione). Oczywiście niełatwo było znaleźć konsensus, ale cały czas docierały do mnie informacje o zawieraniu kolejnych porozumień. Poza tym na szczeblu przedsiębiorstw zaczęto wreszcie poruszać ważne i prawdziwe problemy, często omijane przy okazji posiedzeń komisji trójstronnej – twierdzi Malinowski i dodaje, że głównym źródłem nieefektywnych spotkań komisji trójstronnej było nastawienie władz.
– W ostatnich latach rząd PO i PSL zachowywał się arogancko i ignorował dialog na szczeblu państwowym. Kilkanaście razy, kierując zespołem gospodarki i rynku pracy, musiałem odwoływać spotkania, na które rząd nie przysyłał swojego reprezentanta. Zamiast niego pojawiał się ktoś zupełnie niezwiązany ze sprawą i niemający mocy sprawczej. Przepraszałem przybyłych uczestników, ale nie chciałem prowadzić dialogu, bo to byłoby pozbawione sensu – tłumaczy reprezentant pracodawców.
Malinowski zapewnia, że organizacja, którą zarządza, reprezentuje interesy wszystkich sektorów gospodarki z wyłączeniem służby zdrowia. Wskazuje jednak, że szefowie firm nie zawsze wyrażają chęć dołączenia do niej, często bezpośrednio argumentując swoją obojętność. – Gdy rozmawiam z niektórymi kolegami o dołączeniu do naszej organizacji, pytają mnie, po co mieliby to robić. „Przecież ty i tak będziesz musiał to załatwić – słyszę” – mówi Malinowski.
Do kwestii reprezentatywności odniósł się także Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ. – Według GUS do związków zawodowych należy 17 proc. zatrudnionych. Czy reprezentujemy wszystkich? Tak, zrzeszamy przedstawicieli wszystkich sektorów. Znamy ich problemy, wiemy, co jest dla nich ważne i jakie są ich oczekiwania – przekonuje Radzikowski. Reprezentant związków podkreśla jednocześnie, że OPZZ nie jest obojętne na los pracowników, którzy nie mają silnych struktur związkowych, ani takich, którzy nie mają ich wcale.
– Interesujemy się losem wszystkich grup zawodowych, w tym samozatrudnionych i freelancerów. Ponad 3 mln pracowników nie może się zrzeszać w związkach zawodowych i ma ograniczoną reprezentację swoich interesów. Trybunał Konstytucyjny podzielił nasz punkt widzenia – przypomina Radzikowski. Wiceprzewodniczący OPZZ dodaje, że dialog na szczeblach centralnym, branżowym i zakładowym potrafi znacząco się różnić. – Najlepiej do tej pory ocenialiśmy dialog na poziomie zakładowym. Tam życie zmuszało rozmówców do tego, by najmocniej dotykać bezpośrednich problemów pracowników – mówi Radzikowski.
Deklaracje przedstawicieli OPZZ i Pracodawców RP zastanawiają prof. Janusza Czapińskiego, który ma wątpliwości, czy wymienione strony w ogóle muszą ze sobą rozmawiać. – Doszedłem do wniosku, że w istocie nie chodzi o dialog trójstronny, lecz o dwa dialogi dwustronne. Za każdym razem adresatem próśb, tez i wniosków jest rząd. Pojawia się pytanie, czy związki w ogóle muszą się spotykać z pracodawcami. Pracodawcy mają pewne interesy dotyczące prawa pracy i płacy minimalnej. Podobne postulaty, choć w innym kierunku, mają związki zawodowe – tłumaczy ekspert.
Prezydent Pracodawców RP Andrzej Malinowski nie ma jednak złudzeń. W jego opinii dialog autonomiczny bez udziału przedstawicieli rządu jest nieodzowny. – Musimy ze sobą rozmawiać. Wzorem jest dla nas Skandynawia, gdzie uzwiązkowienie przekracza 70 proc. Z czego to się bierze? Tam dialog pomiędzy stronami ma jedną nadrzędną cechę: działa w oparciu o pytanie, jak wspólnie budować wartość społeczno-ekonomiczną przedsiębiorstwa – podkreśla Malinowski.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama