Są słowa i zwroty, które powszechnie przyjmowane są jako miłe, pozytywne, pożądane. Takie trochę wytrychy – idealne dla poprawienia relacji i otwarcia drzwi. Na przykład słyszane zaraz po świątecznym obżarstwie albo po urlopie: „schudł pan”, „jaki opalony”. Powszechnie wiadomo, że to zazwyczaj komplementy na wyrost, ale jakoś tak miło mimo wszystko... Podobnie w życiu zawodowym. Miło usłyszeć, że jest się przedsiębiorczym albo że jest się dobrym przedsiębiorcą.

Jest to na tyle dobry wytrych, że często używany jest jako wabik w procesie rekrutacji. Z jednej bowiem strony w firmach panuje powszechne przekonanie, że z osób przedsiębiorczych pożytek może być większy niż z osób niebędących przedsiębiorczymi. Z drugiej strony na wezwania tyczące się poszukiwania przedsiębiorczych odpowiadają częściej osoby mające o sobie dobre mniemanie, przebojowe i bez kompleksów (a takie właśnie preferuje się choćby w pionach sprzedaży). Przedsiębiorczych/przedsiębiorców poszukuje się też w przypadkach, kiedy preferowaną formą współpracy ma być umowa z samozatrudnionym.
Oczywiście zwrotów „przedsiębiorczy” i „przedsiębiorca” utożsamiać nie można. Wiele osób bardzo przedsiębiorczych nie jest przedsiębiorcami. Bywają też przedsiębiorcy, u których trudno doszukać się przedsiębiorczości. Co warto podkreślić, podejścia do pojęcia „przedsiębiorca” też są różne. Jedno o podłożu prawnym koncentruje się na umiejscowieniu takiej osoby jako uczestnika życia gospodarczego, ustaleniu, kiedy i w jakich okolicznościach można być uznanym za przedsiębiorcę i jakie niesie to konsekwencje. Inne – bardziej akademickie – zajmuje się raczej cechami, jakimi powinien legitymować się przedsiębiorca, czy czynnościami, jakie powinien wykonywać. Owych koncepcji i cech jest wiele. Część wydaje się zgodna z intuicją (produkuje, podejmuje ryzyko, inwestuje), część jest jakby mniej oczywista albo mniej konieczna (oszczędza, jest innowatorem).
Dla mnie najważniejsze sprawy są dwie. Po pierwsze osoba przedsiębiorcza (aspirująca też do roli przedsiębiorcy) musi umieć stosownie ustawić proces produkcji swojego towaru czy usługi, a w jego ramach precyzyjnie dobrać miejsce dla siebie (by zajmować się tym, co tylko on umie i w dodatku lubi, za to absolutnie nie zajmować się wszystkim tym, co jest żmudne i mniej ciekawe – a czym mogą zająć się inni). Po drugie taka osoba musi być zdolna do zaangażowania swoich środków, by pomogły one wypracować większe przychody i zysk. Co ważne, owa zdolność dotyczy natury emocjonalnej, a nie dostępu do środków (zazwyczaj łatwiej przychodzi ulokowanie pieniędzy w depozyty, obligacje czy akcje z nadzieją otrzymania wynagrodzenia niż zatrudnienie w procesie produkcji osoby, która wykonując monotonną, a potrzebną pracę, umożliwi nam zwiększenie przychodów).
Na zakończenie trzy drobne uwagi odnośnie do wspominanego wyżej rekrutowania przedsiębiorczych – zwłaszcza do sieci sprzedaży. Po pierwsze, nie każdy przedsiębiorczy jest dobrym sprzedawcą (bywa przecież, że w swojej działalności w niechcianej przez siebie roli sprzedawcy ustawi kogoś uzdolnionego do sprzedaży). Po drugie, doskonały sprzedawca nie musi być przedsiębiorczy (często nie umie ustawić procesu okołosprzedażowego, choć jest jego wybitną częścią). I po trzecie, z osobami, z którymi współpracuje się jako z przedsiębiorcami, można rozmawiać o poziomie ich wyników, ale nie o stylu i intensywności pracy (stąd wiele rozczarowań instytucji tak kompletujących sieć sprzedaży).