Bank Gospodarstwa Krajowego miałby gwarantować spłatę zobowiązań objętych poręczeniami. W rezultacie mogłoby z nich skorzystać dużo więcej przedsiębiorców niż dziś. Jednak obawy przed wzmocnieniem roli banku mają same fundusze
BGK dostał zielone światło od ministra finansów oraz ministra infrastruktury i rozwoju. W efekcie rozpoczął już rozmowy ze wszystkimi 50 funduszami poręczeniowymi, na zasilenie których marszałkowie województw będą mieli z budżetu
UE na lata 2014–2020 w sumie nawet ponad 3 mld zł.
Mniej wymogów, niższa cena
Czasu jest niewiele, bo nowy system musi zacząć działać w styczniu 2016 r., kiedy skończą się gwarancje de minimis. To nimi w ubiegłym roku rząd postanowił wesprzeć
przedsiębiorców i pobudzić akcję kredytową.
– Wykorzystamy doświadczenia z de minimis, proponując nowe rozwiązania – mówi Halina Wiśniewska, dyrektor Centrum Poręczeń i Gwarancji BGK.
De minimis to pierwsze gwarancje kredytowe, z których przedsiębiorcy i banki korzystają na masową skalę. Są tanie – w pierwszym roku nie płaci się za nie, w drugim prowizja wynosi 0,5 proc. wartości gwarancji, podczas gdy w funduszach jest nawet czterokrotnie wyższa i pobiera się ją od początku. Starając się o de minimis wystarczy złożyć wniosek w banku finansującym, razem z wnioskiem kredytowym. Fundusze poręczeniowe domagają się zaś osobnych pism. BGK chce zaproponować jeden wzór dokumentów dla wszystkich funduszy. – Chcemy też, by cena poręczeń była taka sama, jak w przypadku de minimis – 0,5 proc. Liczymy, że banki, dzięki temu, że ryzyko będzie niższe, dadzą przedsiębiorcom znacząco lepszą ofertę – mówi Halina Wiśniewska. Dlaczego ryzyko spadnie? Bo Bank Gospodarstwa Krajowego miałby pełnić rolę regwaranta, co oznacza, że odpowiadałby za spłatę zobowiązań wobec
banków.
– Dzięki temu, jak się spodziewamy,
banki zgodzą się, by mnożnik – czyli wysokość poręczeń w stosunku do kapitału funduszu – wyniósł 5, a nie jak teraz 3. Bo to BGK, jako bank państwowy, zagwarantuje uregulowanie należności za klienta w razie jego problemów ze spłatą kredytów – wyjaśnia Halina Wiśniewska.
Zmiany wszystkim się opłacą
Fundusze nie mają wątpliwości, że będzie to dla nich korzystne.
– Przejęcie przez BGK /Skarb Państwa roli regwaranta to rozwiązanie, o które fundusze poręczeniowe zabiegają od dawna. Regwarancje spowodują, że będziemy mogli wesprzeć większą liczbę
przedsiębiorców – mówi Sławomir Gutkowski, prezes Warmińsko-Mazurskiego Funduszu „Poręczenia Kredytowe”. Chodzi o to, że fundusze będą mogły tworzyć znacznie mniejsze rezerwy na ryzyko kredytowe. – Jeśli fundusz udziela poręczenia o wartości 100 zł, to my przejmiemy 70 proc. ryzyka, czyli regwarantujemy 70 zł. W związku z tym fundusz będzie musiał stworzyć rezerwę dotyczącą 30 zł, a nie 100 zł. A jeśli w mniejszym stopniu obciąży kapitał, to będzie mógł udzielić więcej poręczeń – mówi Halina Wiśniewska.
Niektórzy mają wątpliwości
O ile kwestia ujednolicenia dokumentów i regwarancji nie budzi wątpliwości funduszy, o tyle już wzmocnienie roli BGK w systemie, tak.
– Obecny projekt zakłada przejęcie przez BGK wszystkich środków przeznaczonych w regionalnych programach operacyjnych na poręczenia, mimo że nie została przeprowadzona analiza, z której wynikałoby, jakie kwoty są potrzebne na wzmocnienie funduszy poręczeniowych, a jakie na zaspokojenie potrzeb związanych z regwarancją – mówi Tomasz Sypuła, prezes Krajowego Stowarzyszenia Funduszy Poręczeniowych. Może się więc zdarzyć, że proporcje między pieniędzmi przeznaczonymi na regwarancje i na poręczenia zostaną zachwiane. – W takiej sytuacji fundusz regwarancji mógłby podzielić los dwóch funduszy prowadzonych przez BGK, tj. Krajowego Funduszu Poręczeń Kredytowych i Funduszu Poręczeń Unijnych, które zostały zlikwidowane w 2009 r. Ich środki – ponad 1 mld zł – zostały przejęte przez BGK – podkreśla Sypuła.
Celem rozwój przedsiębiorczości
BGK uspokaja, że w odniesieniu do każdego funduszu przygotowane zostaną szacunki dotyczące jego potrzeb kapitałowych. – Teraz mają one od kilku do 40 mln zł kapitału. Analiza powinna pokazać, jakie są potrzeby na każdym rynku, a więc jakie pieniądze powinniśmy przeznaczyć na regwarancje, a jakie na kapitał poręczeniowy – tak by fundusze osiągnęły skalę działalności umożliwiającą rozwój przedsiębiorczości w danym regionie – przekonuje Halina Wiśniewska.
Jeśli część funduszy poręczeniowych nie zgodzi się na nowy system, to nie znaczy, że on nie powstanie. Przepisy unijne wymagają, by pośrednicy, którzy będą dysponować środkami pomocowymi, byli wybierani w konkursach. Zapewne będzie je organizował BGK. Jeśli jakiś fundusz do konkursu nie przystąpi, bo nie zaakceptuje nowego systemu, to nie dostanie kapitału.
– Zostanie z pieniędzmi, które ma i będzie musiał sam walczyć o rynek. Nie bardzo wyobrażam sobie zresztą taką sytuację, że marszałek decyduje się na pewną formułę, a fundusze nie chcą jej realizować. Szczególnie że ich współwłaścicielami są jednostki samorządu terytorialnego – podkreśla Halina Wiśniewska.
1,2 mld zł taka jest wartość poręczeń udzielonych przez fundusze poręczeniowe. Przy kapitałach 1,1 mld zł oznacza to mnożnik lekko przekraczający 1
5 taki mnożnik mają osiągnąć fundusze do 2020 r.