Na swojej stronie internetowej Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK) chwali się sukcesem pierwszych kilku miesięcy funkcjonowania programu gwarancji de minimis. Rzeczywiście, wartość 5,15 mld zł udzielonych zabezpieczeń dla kredytów obrotowych i 27 tys. przedsiębiorców, które z tego instrumentu skorzystały, robią wrażenie. Czy sukcesu nie mąci odsetek gwarancji, które trzeba było uruchomić?
To są śladowe liczby. Otrzymaliśmy zaledwie osiem wezwań do zapłaty na kwotę niecałego 1,4 mln zł. Oczywiście, na ostateczne podsumowania przyjdzie jeszcze czas, ale patrząc z punktu widzenia czystej matematyki 1,4 mln zł to niewiele przy 5,15 mld zł.
19 listopada br. BGK rozszerzył program na kredyty inwestycyjne i rozwojowe. One również będą mogły być gwarantowane przez Skarb Państwa. O czym powinien pamiętać przedsiębiorca, który jest zainteresowany tym instrumentem?
Od strony proceduralnej nic się nie zmieniło. Schemat działania przy kredytach inwestycyjnych jest taki sam, jak w odniesieniu do kredytów obrotowych. Całą procedurę prowadzi bank kredytujący i to z nim musi kontaktować się przedsiębiorca. Naszym celem było umożliwienie klientom zaciągania zobowiązań z gwarancją de minimis, gdy chcą finansować rozwój swojej działalności i mówimy tu zarówno o typowych inwestycjach, jak i wydatkach niestandardowych, czyli tych, które nie są podręcznikowymi inwestycjami, ale mają na celu wdrażanie w firmie zmian, jednak nie mieszczą się w finansowaniu bieżącym.
Czy przedsiębiorcy powinni spodziewać się, że kredyt z gwarancją de minimis dostaną jedynie na określone rodzaje inwestycji?
Ze strony BGK formalne ograniczenie jest w zasadzie jedno. Kredyty te nie mogą być wykorzystane na pokrycie przez firmę kosztów zakupu instrumentów finansowych, wykup wierzytelności czy nabycie zorganizowanej części innego przedsiębiorstwa. To są inwestycje kapitałowe, a w okresie spowolnienia gospodarczego nie jest naszym zadaniem ich promowanie i wspieranie dostępu do nich. Poza tym ważne jest dla nas, by po przejściu przez klienta bankowych procedur oceny ryzyka było wiadomo, że ma zdolność spłaty kredytu z odsetkami.
Co do samego przedmiotu finansowania, to może będzie on kształtowany przez banki kredytujące. To przecież w politykach kredytowych banków znajdują się zapisy, co chcą finansować, a czego nie.
Poza tym wydaje się, że rodzaje inwestycji będą niejako determinowane przez ograniczenie okresu kredytowania do ośmiu lat i wysokości kredytu z gwarancją (obejmuje 60 proc. kwoty zobowiązania, nie więcej niż 3,5 mln zł – przyp. red.). Sprawia to, że kredyt jest dopasowany przede wszystkim do inwestycji o średniej wielkości, jak zakup maszyn, samochodów, unowocześnienie procesów produkcji. Nie spodziewam się za to, że posłuży do sfinansowania chociażby budowy fabryki, bo to już bardziej kosztochłonne przedsięwzięcie.
Przedsiębiorcy pytają również, czy można jednocześnie skorzystać z gwarancji de minimis zaciągając kredyt obrotowy i inwestycyjny?
Tak, można. Należy jednak pamiętać, że nie można łączyć pomocy publicznej, jeżeli jest ona dedykowana dla tego samego rodzaju kosztów kwalifikowanych. Przykładowo, niedopuszczalna jest sytuacja, gdy środki na pokrycie kosztów związanych z zakupem szkoleń dla pracowników będziemy czerpali zarówno z kredytu obrotowego, jak i rozwojowego, obu zabezpieczonych gwarancją BGK.
A branie jednego kredytu z gwarancją po to, by spłacić inne zobowiązanie zaciągnięte wcześniej na gorszych warunkach?
Jest tak, że kredyt z gwarancją de minimis, nie może być przeznaczony na spłatę kredytu w tym samym banku.. W takiej sytuacji bowiem polepsza się sytuacja kredytodawcy i zachodziłoby ryzyko niedozwolonej pomocy publicznej dla tego banku.
Natomiast może być i taki przypadek, że klient zaciągnie kredyt z gwarancją po to, by spłacić zobowiązanie winnym banku.. W tym miejscu nie widzę ryzyka, bo tu nie polepsza się sytuacja banku, a jedynie danego kredytobiorcy, bo w drugiej instytucji zaproponowano mu lepsze warunki. To co jest niewygodne w tej sytuacji to fakt, że klientowi dwukrotnie zostanie zaliczone skorzystanie z pomocy publicznej, zarówno przy pierwszym, jak i drugim kredycie. Tym samym zbliży się do maksymalnego pułapu pomocy wynoszącego 200 tys. euro. Trzeba bowiem pamiętać, że każde zobowiązanie w banku zabezpieczone gwarancją de minimis stanowi podstawę do wyliczenia wymiaru pomocy publicznej, niezależnie od tego, jak szybko kredyt został spłacony.
Są pewne obszary, jak transport czy rybołówstwo, które nie mogą być wspierane środkami z kredytów zabezpieczonych gwarancjami BGK. Jak w praktyce wygląda sytuacja przedsiębiorców, którzy prowadzą różne rodzaje działalności, w tym objętą zakazem. Czy oni są całkowicie wykluczeni z programu?
W przypadku transportu dopuszczalna pomoc de minimis nie może przekroczyć 100 tys euro.Można sobie wyobrazić sytuację piekarza, który oprócz prowadzenia sieci piekarni korzystając ze swojego taboru samochodowego nie tylko rozwozi pieczywo, ale i na zlecenie wykonuje przewóz towarów z hurtowni do sklepów. Aby taki przedsiębiorca mógł skorzystać z maksymalnej pomocy de minimis 200 tys. euro, kredyt z gwarancją może wykorzystać chociażby na zakup mąki do wypieków, ale już nie paliwa do pojazdów, którymi wozi towary na zlecenie.
W tym celu musi posiadać rozdzielność finansową, co przejawia się koniecznością prowadzenia oddzielnych księgowości dla każdego z rodzajów działalności. Chodzi o to, że musi funkcjonować mechanizm pozwalający jasno określić, do jakiej konkretnie działalności płynie strumień pieniędzy z kredytu zabezpieczonego gwarancją. Nie ma przy tym znaczenia określona w rejestrach Polska Klasyfikacja Działalności, tylko twarde dane księgowe.
Dlaczego zdecydowaliście się państwo rozróżnić zasady pobierania opłat za gwarancję? W przypadku kredytów obrotowych nie jest takowa inkasowana za pierwszy rok trwania zobowiązania. Jeśli zaś chodzi o kredyty inwestycyjne, to przedsiębiorca musi zapłacić za zabezpieczenie BGK już w momencie jego przyznania.
Taki podział wynika z charakteru tych dwóch rodzajów zobowiązań. Kredyt obrotowy zazwyczaj zaciągają przedsiębiorcy, którzy w danym momencie mają problemy z płynnością. Dla firmy, która zmaga się chociażby z zatorami płatniczymi, konieczność poniesienia opłaty w wysokości 0,5 proc. wartości gwarancji już na wstępie niewątpliwie stanowiłaby barierę. Chcieliśmy tego uniknąć. W końcu ktoś, kto pożycza pieniądze na obsługę bieżących rozliczeń, tym bardziej nie ma środków, by opłacić w danym momencie gwarancję.
Z kolei kredyty inwestycyjne zaciąga inna grupa przedsiębiorców. Są to ci, którzy chcą rozwijać swoją działalność, więc nie są w sytuacji podbramkowej. Zazwyczaj dysponują również określoną pulą środków, a pieniądze z banku mają jedynie zwiększyć ich możliwości.
Natomiast nie modyfikowaliśmy pozostałej specyfikacji gwarancji, dzięki czemu pozostaje ona konkurencyjna wobec komercyjnych tego typu instrumentów i innych rodzajów zabezpieczeń. Trzeba bowiem pamiętać o tym, że w przypadku tych ostatnich klient musiałby aktualizować ubezpieczenie czy wycenę majątku interesującego bank. W przypadku gwarancji de minimis klient płaci prowizję za cały rok i ma w tym czasie spokój. Co więcej, o kolejnej opłacie bank kredytujący mu przypomni.
Nie obawiacie się państwo, że łatwiejsza dostępność do kredytów inwestycyjnych spowodowana programem de minimis skłoni do ich nieprzemyślanego zaciągania przez przedsiębiorców?
Nie i właśnie wspomniany system opłat ma temu pomóc. Opłata za gwarancję pobierana w momencie udzielania kredytu skłoni przedsiębiorcę do zastanowienia się, czy rzeczywiście powinien zaciągać zobowiązanie, skalkulowania, czy inwestycja zwróci się przynajmniej w takim stopniu, by wygenerować środki na spłatę kredytu wraz z odsetkami. Jeśli coś jest oferowane całkowicie za darmo, to pojawia się myślenie, że skoro nic mnie to nie kosztuje, to warto spróbować. Tymczasem to nie prowizja za gwarancję, która wynosi 0,5 proc. wartości tej ostatniej jest tu problemem, ale późniejsza spłata kapitału i innych kosztów kredytu.
W jaki sposób program gwarancji de minimis wkomponuje się w fundusze pochodzące ze środków unijnej perspektywy 2014-2020?
Warto pamiętać, że w praktyce na pieniądze z Unii Europejskiej trzeba będzie jeszcze poczekać. Teoretycznie perspektywa rusza w przyszłym roku, ale dopinanie formalności spowoduje, że dotacje będą dostępne prawdopodobnie w drugiej połowie 2015 r. Natomiast nasz program jest czymś na teraz. Mamy świadomość, że propozycja BGK może być mniej atrakcyjna, bo jedynie gwarantujemy kredyty, a Bruksela oferuje wsparcie pieniężne. Zdecydowaliśmy się jednak rozszerzyć nasz program, żeby klienci potrzebujący kapitału mieli wybór: czy czekają na środki z Unii, czy chcą pożyczyć pieniądze z banku już teraz, bo uznają, że zrealizowanie inwestycji już teraz będzie bardziej opłacalne.
Czy niedawne zmiany w programie gwarancji de minimis są ostatnimi, z jakimi powinni liczyć się obecni na rynku przedsiębiorcy?
To nie jest koniec ewolucji tego programu. Na bieżąco musimy przy nim pracować, a wdrażając jedną zmianę myśleć o kolejnej. Ich kierunek zależy zaś od kształtu przepisów unijnych dotyczących udzielania pomocy publicznej de minimis. Obecne regulacje obowiązują do 31 grudnia br., wobec czego formalnie mogliśmy zawrzeć umowy z bankami kredytującymi obowiązujące do końca roku. Teraz czekamy, co się stanie po 1 stycznia 2014 r. Z informacji napływających z Brukseli wynika, że w drugim tygodniu grudnia Komisja Europejska przyjmie przepisy dotyczące pomocy publicznej de minimis mające obowiązywać w nowej perspektywie unijnej. Regulacje te będą istotnie się różnić od tego, z czym mamy do czynienia obecnie. Wiemy jednak, że Komisja wprowadzi sześciomiesięczny okres vacatio legis, więc nowe przepisy będą w praktyce obowiązywały od 1 lipca przyszłego roku. W związku z tym w grudniu będziemy musieli przedłużyć limity na gwarancje de minimis do 30 czerwca 2014 r. Natomiast od stycznia będziemy pracowali nad przystosowaniem umów z bankami do porządku prawnego, który będzie obowiązywał od 1 lipca 2014 r. Można więc powiedzieć, że cały czas jesteśmy w procesie zmian, by być w zgodzie z unijnymi ramami prawnymi.