Żadna nowa firma nie ma co liczyć na wzrost przychodów liczony w setkach procent rocznie. Chyba że nazywa się Fibar Group i wysoko ustawiła poprzeczkę – postanowiła stworzyć inteligentny dom na każdą kieszeń. Dziś „wszczepia mózgi” budynkom w Nowej Zelandii, Dubaju czy Singapurze. Tanio i na masową skalę
W Stanach Zjednoczonych jest taka niepisana zasada – każdy liczący się amerykański inwestor,
przedsiębiorca i miliarder u schyłku swojego życia (czy to zawodowego, czy życia w ogóle) powinien wydać książkę. Dobrze, jeżeli jest to biografia opisująca usłaną kolcami drogę na szczyt, jaką przebył. W grę wchodzi też wywiad rzeka, obowiązkowo zaczynający się od fragmentu, w którym jako trzynastolatek sierota czyści buty maklerom na Manhattanie. Najbardziej jednak pożądane i popularne są książki, w których ludzie sukcesu doradzają innym, jak ten sukces odnieść. Jak pomnażać zyski, jak zarządzać firmą, jak inwestować, jak wydawać, jak się rozwijać, co kupować, co sprzedawać itd.
35-letni Maciej Fiedler, właściciel i prezes poznańskiej firmy Fibar Group, zarzeka się, że nigdy nie przeczytał ani jednej takiej
książki. Za to sam śmiało mógłby niejedną napisać. I pod wieloma względami przyćmiłby wielu biznesmenów z Ameryki. Niewielu bowiem udało się w zaledwie trzy lata, praktycznie od podstaw, zbudować firmę, której produkt jest lepiej rozpoznawalny na świecie niż w rodzimym kraju. Firmę, w której tempo przychodów i sprzedaż liczy się w tempie setek procent. Firmę, która permanentnie zwiększa zatrudnienie, otwiera nowe przedstawicielstwa w najodleglejszych zakątkach globu i buduje dużą fabrykę w kraju. I wreszcie firmę, która postanowiła działać na – mogłoby się wydawać – niszowym i trudnym rynku automatyki domowej.
Wolnoć Tomku w swoim domku
Historia Fibar Group sięga 2010 r., kiedy 32-letni Maciej Fiedler – właściciel firmy Delta Computers świadczącej
usługi internetowe i IT – ruszył z budową własnego domu w Poznaniu. Zamarzył sobie wówczas, że jego nowe lokum będzie inteligentne – światła będą automatycznie się zapalały, gdy będzie wchodził do domu, brama garażowa samoczynnie się otworzy, gdy podjedzie samochodem, żaluzje automatycznie się opuszczą, gdy salon zacznie zbytnio się nagrzewać od słońca, a rano, gdy tylko zejdzie na dół do kuchni, już będzie czekała tam na niego świeżo zaparzona kawa. Problem w tym, że wymagań Fiedlera nie spełniał żaden z dostępnych wówczas na rynku systemów inteligentnego sterowania. Ponadto wszystkie były bardzo drogie – wymagały inwestycji przynajmniej 40–50 tys. zł, a w wielu przypadkach nawet 100 tys. zł. Do tego doszedł jeszcze problem z ich montażem oraz późniejszą obsługą – instalacja wymagała położenia setek metrów kabli, jej ewentualne rozbudowanie już po wykończeniu budynku oznaczałoby konieczność kucia ścian, a programowanie całości i obsługa były kompletnie nieintuicyjne i wymagały fachowej, informatycznej wiedzy. – Wtedy pomyślałem: czemu nie mielibyśmy stworzyć systemu pozbawionego wszystkich tych wad? – opowiada dzisiaj Fiedler.
Przedstawił pomysł swoim pracownikom z Delta Computers, a ci ochoczo zabrali się do pracy. Najpierw przez kilka miesięcy testowali dostępne na rynku systemy, wykonane w różnych technologiach – rozbierali je na czynniki pierwsze, mierzyli, badali, sprawdzali ich wytrzymałość. W ten sposób odrzucili 80 rozwiązań, kilkanaście zostawili do przemyśleń, a ostatecznie wybrali jedną – oferującą profesjonalną współpracę i solidne wsparcie techniczne Z-Wave. Bezprzewodową, niezawodną, uniwersalną. Był z nią jednak inny problem – była stosunkowo droga. – I właśnie to postanowiliśmy zmienić. Założenie było proste: nasz system ma być najlepszy i najtańszy na rynku. Do tego prosty w obsłudze i instalacji, nieingerujący w infrastrukturę domu, słowem: nadający się do samodzielnego zainstalowania – wylicza Fiedler.
Po kolejnych kilku miesiącach powstały pierwsze prototypy urządzeń, ale zdaniem Fiedlera były zbyt duże, więc kazał je zmniejszać, np. moduły sterujące oświetleniem do takich rozmiarów, aby mieściły się w puszce razem z kontaktem. Udało się – dziś są to najmniejsze tego typu urządzenia na świecie. A przy tym tańsze o 30–40 proc. od konkurencji. – Obecnie
mieszkanie o powierzchni 50 mkw. można wyposażyć w system Fibaro sterujący oświetleniem, roletami, alarmem i innymi funkcjami za ok. 5 tys. zł. W przypadku domu jednorodzinnego to wydatek ok. 10 tys. zł, podczas gdy ceny konkurencji zaczynają się od 15–20 tys. zł wzwyż – chwali się prezes.
Patriotyzm na 700 proc.
Wszystko to jest efektem tego, że zawsze stawiał na wykwalifikowanych, upartych, zaangażowanych inżynierów. – Takich, którzy, gdy im się powie „Tego nie da się zrobić”, wszelkimi sposobami będą starali się udowodnić, że cel jest możliwy do osiągnięcia – mówi. On sam zaczął
studia inżynierskie, ale – jak sam przyznaje – rzucił je i skupił się na praktyce, zamiast na wykładach. Dziś osobiście nadzoruje prace nad każdym nowym urządzeniem. Jest przy tym strasznym pedantem. Z każdym pracownikiem szczegółowo omawia każdy produkt. Nie zadowala się półśrodkami, wszystko musi działać dokładnie tak, jak on sobie zaplanował i wymyślił. Ma swoją wizję i koniec – mówią o nim pracownicy. A tych przybywa w tempie geometrycznym. W listopadzie 2010 r., czyli w momencie oficjalnego powstania, Fibar Group zatrudniało trzech pracowników. Dziś w spółce pracuje 70 osób, ale permanentnie prowadzona jest rekrutacja nowych. – Problem w tym, że dobrych specjalistów w tej branży jest w Polsce jak na lekarstwo – ubolewa Fiedler. Ale produkcji nie zamierza nigdzie przenosić. Przeciwnie, przy każdej nadarzającej się okazji otwarcie mówi kontrahentom i klientom, że system Fibaro od podstaw został zaprojektowany w Polsce i tutaj powstaje. Zresztą każde urządzenie Fibaro nosi oznaczenie „Made in Poland”, a nie „Made in EU”. I to się nie zmieni, bo spółka buduje właśnie nową siedzibę na obrzeżach Poznania, wraz z nowym, powiększonym zakładem produkcyjnym – łącznie 7 tys. mkw. Musi inwestować, bo nie nadąża z produkcją. W ubiegłym roku sprzedała 100 tys. urządzeń, a jej przychody wzrosły o 488 proc. względem 2011 r. – W tym spodziewamy się wzrostu na poziomie 700 proc. – chwali się Fiedler.
Poznańska firma postawiła sobie za zadanie przekonanie do tego typu systemów polskiego klienta. – Gdy startowaliśmy w 2010 r., był to produkt postrzegany jako fanaberia bogatych. Na szczęście dzięki nam takie postrzeganie się zmienia i ludzie zaczynają mieć świadomość, że tego typu rozwiązania pozwalają na oszczędzanie energii, zwiększają bezpieczeństwo – przyznaje Fiedler. Ale nadal 75–80 proc. produkcji Fibar Group idzie na eksport – do ponad 50 krajów na całym świecie, w których poznańska firma ma swoich przedstawicieli. Najwięcej zamówień pochodzi z Niemiec, Francji i Holandii, ale system jest też mózgiem wielu domów w Nowej Zelandii, Brazylii czy Hongkongu. A w Singapurze powstaje właśnie luksusowy apartamentowiec, w którym będą pracowały moduły i komputery z Poznania.
Idzie mama, światła gasną
Siłą Fibaro jest także to, że oprócz wygody i prostoty użytkowania oraz ceny, oferuje ciekawy design. Urządzenie Wall Plug, które wystarczy wpiąć do gniazdka, aby móc sterować dowolnym podłączonym do niego urządzeniem za pomocą telefonu, tabletu czy pilota, zdobyło nagrodę na prestiżowych, największych w branży targach technologicznych CeBIT 2013. Doceniono w nim właśnie połączenie praktyczności i designu.
– Po prostu na każdym kroku staramy się wcielać w życie nasze hasło przewodnie: „Ogranicza cię tylko wyobraźnia” – zapewnia Fiedler. A klienci te słowa biorą sobie głęboko do serca. Do rangi legendy urosła historia człowieka, który zautomatyzował cały swój dom i skonfigurował w systemie profil „Teściowa”. Centralka Fibaro lokalizowała „nieproszonego gościa” na podstawie sygnału GPS i gdy teściowa zbliżała się do domu, gasły automatycznie wszystkie światła, blokowały się drzwi i zasuwały rolety w oknach. Jednym zdaniem – wyglądało na to, że nikogo nie ma w domu.
Znacznie częściej jednak klientom kupującym Fibaro zależy na komforcie, oszczędności energii i bezpieczeństwie. – System może np. wykryć zalanie i automatycznie odciąć dopływ wody albo wykryć pożar i poinformować o tym odpowiednie służby – wylicza Fiedler. Pytany o dalsze cele rozwoju, odpowiada pewnie: „Plan zakłada zostanie największą i najlepszą firmą w zakresie automatyki budowlanej na świecie”. I trzeba przyznać, że na razie plan ten jest realizowany w sposób spektakularny.
Prowadzisz firmę? Opisz nam swoją historię i wygraj udział w elitarnej debacie! Weź udział w konkursie „Moja droga do wolności gospodarczej” i podziel się z nami swoimi doświadczeniami. Szczegóły tutaj.