W projekcie wprowadzającym Pracownicze Plany Kapitałowe dokonywane są ostatnie korekty. Te przepisy będą zaprezentowane wcześniej. Zmiany w OFE muszą poczekać.
/>
Wkrótce kolejne podejście rządu do budowy III filara emerytalnego – dobrowolnych oszczędności. Między resortami finansów i rodziny oraz z udziałem Pawła Borysa, prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju, trwają rozmowy na temat projektów dwóch ustaw: o Pracowniczych Planach Kapitałowych i o zmianach w OFE. Oba były do niedawna blokowane przez szefa komitetu stałego Henryka Kowalczyka. Nowy premier Mateusz Morawiecki chce ruszyć z nimi szybko do przodu. Powód: wchodzą one w skład planu budowy kapitału będącego częścią Strategii dla Odpowiedzialnego Rozwoju opracowanej przez Morawieckiego.
Najbardziej zaawansowane są rozmowy w sprawie projektu ustawy o PPK. W kilku ostatnich miesiącach pracowało nad nim Ministerstwo Finansów, którym kierował obecny premier. Dokument jest już właściwie gotowy. Czekają go jeszcze ostatnie szlify. Teresa Czerwińska, nowa minister finansów, mówiła w zeszłotygodniowym wywiadzie dla DGP, że projekt oficjalnie ruszy do konsultacji w połowie miesiąca. Z nieoficjalnych informacji wynika, że dokument będzie zaprezentowany za tydzień. Potem ma ruszyć do konsultacji międzyresortowych i społecznych. Po ich zakończeniu będzie przyjęty przez rząd i wysłany do Sejmu.
Jak wynika z naszych informacji, na ostatniej prostej nie ma mowy o dokonywaniu w nim znaczących korekt. W rządzie pojawił się jedynie pomysł bardziej liberalnego potraktowania w kontekście tej ustawy mikroprzedsiębiorców. W przeciwieństwie do reszty firm byliby oni zwolnieni z obowiązku zawierania umowy na prowadzenie PPK, gdyby żaden z pracowników nie chciał takiego ubezpieczenia.
– To usuwałoby zbędny obowiązek. Jeśli nikt nie byłby zainteresowany taką formą oszczędzania, to zmuszanie do niej byłoby jałowe. Przedsiębiorca musiałby wtedy być obciążony kosztami administracyjnymi i finansowymi – chwali pomysł Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP.
Ale mogą pojawić się także obiekcje. Po pierwsze: że w ogólnej zasadzie pojawi się wyłom. Po drugie: może to skłaniać właścicieli mikrofirm do wywierania presji na swoich pracownikach, by nie chcieli wejść w system PPK.
Łukasz Kozłowski zwraca jednak uwagę, że zgodnie z zapowiedziami twórców ustawy takie zachowania pracodawców mają być karane grzywną lub nawet pozbawieniem wolności.
W większych firmach ma obowiązywać zasada domyślnego zapisu: pracownicy z automatu będą zapisywani do PPK, choć będą mogli zrezygnować z członkostwa.
Zasadnicze rozwiązania pozostały w projekcie w takiej formie, w jakiej opisywaliśmy kilka miesięcy temu. Minimalna składka od pracodawcy ma wynosić 1,5 proc. wynagrodzenia, a od pracownika 2 proc. Obie strony będą mogły zadeklarować dodatkową składkę: pracownik w wysokości kolejnych 2 proc., a pracodawca 2,5 proc. Oszczędzający systematycznie mają otrzymywać niewielkie dopłaty z budżetu. Wpłacone do PPK pieniądze będą trafiać do funduszy inwestycyjnych. Po przejściu na emeryturę będzie można wypłacić jedną czwartą zgromadzonych środków, a resztę w co najmniej 120-miesięcznych ratach. Możliwe będzie użycie oszczędności np. jako wkładu własnego w kredycie mieszkaniowym czy w przypadku poważnego zachorowania.
Kluczowe będzie szybkie uchwalenie nowych przepisów. Pierwotnie planowano, że PPK i cały mechanizm oszczędzania emerytalnego ruszy od stycznia 2019 r. Ustawa miała wejść w życie już od lipca tego roku, by dać czas zainteresowanym instytucjom na przygotowanie się do jej wdrożenia. Jeśli konsultacje potrwają miesiąc i rząd przyjmie projekt w połowie marca, to na prace w parlamencie (i podpis prezydenta) pozostanie około trzech miesięcy. O ile nie dojdzie do jakiejś politycznej awantury, harmonogram wydaje się realny.
Inna jest sytuacja noweli ustawy o OFE. Zakłada ona przekazanie 25 proc. aktywów z funduszy emerytalnych do działającego przy ZUS Funduszu Rezerwy Demograficznej, a reszty na indywidualne konta ubezpieczonych w III filarze. Pierwotnie te przepisy przygotowywano równolegle z ustawą o PPK. Ponieważ nie było zielonego światła ze strony premier Beaty Szydło na rozstrzygnięcie sporów między Pawłem Borysem z PFR i resortem finansów a Elżbietą Rafalską, szefową resortu rodziny, to sprawę odłożono ad acta. Jednak w najbliższych dniach zainteresowani mają wrócić do prac nad projektem i rozstrzygnąć rozbieżności.
Zasadnicze są dwie sprawy.
Pierwsza: kto ma zarządzać FRD. Mateusz Morawiecki i Paweł Borys chcieli, by przejął je Polski Fundusz Rozwoju. W efekcie FRD miałby być wpisany w Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju i aktywniej inwestować. Wiązałoby się to jednak z większym ryzykiem. Resort rodziny wolał, by FRD był nadal kontrolowany przez ZUS (dla którego fundusz pełni rolę „rezerwowej skarbonki”).
Druga: zabezpieczenie oszczędności przekazanych na prywatne konta w III filarze. Taki ruch zmniejszy przyszłe emerytury z publicznego filaru, dlatego resort Elżbiety Rafalskiej wpadł na pomysł, by w momencie przekazania środków na III filar ich wartość zapisać na subkoncie ubezpieczonego w ZUS. Gdy będzie przechodził na emeryturę, miałby prawo wyboru – czy chce je otrzymać w formie wyższej emerytury do państwa, czy woli wypłatę z III filaru.
Ten pomysł nie podoba się jednak resortowi finansów, który obawia się, że gdyby koniunktura na rynku kapitałowym się pogorszyła, to ludzie będą wybierali większe świadczenie ZUS, co będzie oznaczało dodatkowe koszty dla państwa.