Gdyby dostał Pan drugą szansę na podjęcie decyzji w sprawie outsourcingu, czy byłaby taka sama jak przed dwoma laty?
Każda decyzja podejmowana jest w określonych realiach i konieczne jest uwzględnienie kontekstu wdrożonych wtedy zmian. Fatalny wynik finansowy Spółki z końca roku 2012 wskazywał na konieczność przeprowadzenia radykalnej reorganizacji. Anachroniczny, do dziś zresztą nie zmieniony, model finansowania mediów publicznych nie dawał żadnej nadziei na zmianę sytuacji ekonomicznej Telewizji. O ile w takich obszarach jak zarządzanie mieniem, czy renegocjowanie umów z wybranymi dostawcami, możliwe było wprowadzenie niemal standardowych, algorytmicznych działań, o tyle w sferze dotykającej zatrudnienia, konieczne było wypracowanie specjalnego rozwiązania. Takiego, które zabezpieczało potrzeby Telewizji (jak choćby zagwarantowanie ciągłości emisji a przede wszystkim możliwie atrakcyjnych treści), ale równocześnie byłoby możliwie mało dotkliwe dla objętych zmianami pracowników. Oczywiście, mieliśmy możliwość uruchomienia procedury zwolnień grupowych. Nadal utrzymuję jednak, że w tamtym czasie, doprowadziłyby one do znacznie bardziej drastycznych konsekwencji dla objętych nimi pracowników. Pracownicy Ci praktycznie z dnia na dzień wylądowaliby na bruku.
Czyli paradoksalnie outsourcing miał uchronić pracowników przed natychmiastową utratą pracy i dać im czas na znalezienie nowej?
Projekt nie był łatwy, ale pozwalał ochronić TVP przed ekonomiczną katastrofą, a pracowników przed konsekwencjami zwolnień. Jego przeciwnicy, patrząc przez pryzmat swoich partykularnych interesów, nie chcą dostrzec, że wprowadzone rozwiązanie pozwoliło uniknąć natychmiastowego zwolnienia ponad 400 pracowników, a umożliwiło im kontynuowanie zatrudnienia przez 13 miesięcy, na tych samych warunkach co w TVP. W tym czasie, pracownicy mogli też otrzymać jednorazowe wsparcie finansowe na rozwój swojej działalności gospodarczej. Ponad połowa z tych 400 pracowników, którzy przeszli do Leasing Team zdecydowało się założyć swoja firmę, odbierając średnio ok. 40.000 zł wsparcia finansowego (pojedynczo, były to kwoty przekraczające nawet 100 tys. zł).
Skąd wziął się pomysł na firmę zewnętrzną? Czy kierował się Pan przykładem z zagranicy, czy też innej spółki?
Pomysł z wydzieleniem części zakładu pracy poza strukturę TVP i przekazania realizacji części zadań firmie zewnętrznej pojawił się po przeanalizowaniu zagranicznych raportów o stanie zatrudnienia w mediach oraz analizie modeli biznesowych podmiotów działających na rynku polskim. Raporty te wyraźnie podkreślały rosnącą niezależność zawodów twórczych takich jak dziennikarze, czy montażyści. Specyfika TVP jako medium publicznego wymagała jednak wypracowania bardziej zindywidualizowanego rozwiązania.
Co było brane pod uwagę w przetargu? Jakie były najważniejsze kryteria wyboru firmy outsourcingowej?
Postępowanie przetargowe uwzględniało szereg kryteriów, które musiał spełniać wykonawca projektu. Począwszy od właściwego zaplecza eksperckiego (konieczne było wykazanie grona ekspertów posiadających doświadczenie zarówno w projektach HR, jak i produkcji telewizyjnej), poprzez wykazanie spójności działalności z działalnością TVP, skończywszy na standardowych elementach jak niezaleganie z bieżącymi należnościami względem Skarbu Państwa czy stabilną sytuacją finansową wykonawcy (weryfikowaliśmy także dokumenty finansowe wykonawców). Obok takich elementów, komisja przetargowa musiała uwzględniać także szereg regulacji wynikających z obowiązujących przepisów. W szczególności z ustawy prawo zamówień publicznych, które nakazują zamawiającemu przygotowanie przedmiotu zamówienia w taki sposób, aby nie był dyskryminujący względem potencjalnych wykonawców.
A jakie, minimalnie dwie, grupy wykonawców należy uwzględnić przy realizacji podobnego projektu? Po pierwsze firmy posiadające zaplecze i doświadczenie w branży medialnej, po drugie te, działające w branży rynku pracy. Ograniczenie kręgu wykonawców na samym początku postępowania, doprowadziłoby do złamania prawa. Dlatego postanowiono, oczywiście mówiąc w dużym uproszczeniu, że wykonawcami projektu mogą być zarówno firmy działające na rynku medialnym, ale z odpowiednim zapleczem ekspertów z zakresu zarządzania kapitałem ludzkim, jak i firmy działające na rynku pracy, ale które wykażą, że posiadają osoby o odpowiednich kwalifikacjach z doświadczeniem w produkcji telewizyjnej. Założenia te w pełni się potwierdziły, bowiem do przetargów stanęli wykonawcy właśnie z tych dwóch branż, a wybrany ostatecznie wykonawca LeasingTeam, w pełni potwierdził swoje przygotowanie do realizacji projektu. Przypomnę jeszcze, że na moją prośbę nad przetargiem czuwały służby: ABW i CBA, które nie wniosły żadnych zastrzeżeń do przeprowadzonego postępowania.
Z iloma osobami/instytucjami umowa była konsultowana i ile czasu trwało jej przygotowanie?
Przygotowanie ostatecznej wersji umowy, która została zawarta z LeasingTeam trwało ponad pół roku. Pracował nad nią zespół ponad 20 osobowy, zarówno z TVP, jak i zewnętrznych podmiotów. Do komisji przetargowej zaproszony został także przedstawiciel Rady Pracowników TVP S.A., ale ostatecznie Rada Pracowników poinformowała, że nikt z jej przedstawicieli nie weźmie udziału w przygotowywaniu projektu.
Na pewno dochodziły do Pana zaniepokojone głosy dziennikarzy. Czy z perspektywy czasu nie uważa Pan, że jednak mieli rację bojąc się outsourcingu?
Rzeczywiście, zdarzały się interwencje w sprawach pojedynczych osób, które zostały objęte restrukturyzacją. Były to zarówno interwencje osobiste pracowników, jak i osób pełniących funkcje publiczne w obronie konkretnych osób. Zdarzały się także interpelacje poselskie, czy pisma przedstawicieli różnych instytucji i organizacji. Najczęściej jednak, osoby podpisujące się pod danym pismem, nie miały pełnego obrazu sytuacji i niemal zawsze, kiedy szczegółowo wyjaśniałem skąd wynikała potrzeba projektu i w jaki sposób jest planowany oraz w późniejszym etapie, realizowany, przyjmowały przedstawioną argumentację ze zrozumieniem. Nie podejmowały już kolejnych interwencji.
Myślę, że największe obawy dotyczące outsourcingu wiązały się ze złamaniem dotychczasowych, często nieprzystosowanych do realiów XXI wieku przyzwyczajeń części pracowników i dość charakterystyczną postawą przejawiającą się wśród części pracowników spółek skarbu państwa. O przekonaniu ponadczasowej przynależności do jednej firmy.
Wiele osób, które krytycznie wypowiadają się o outsourcingu zdaje się nie wiedzieć, a może faktycznie nie wie, że już w chwili, gdy rozpoczynałem pracę w TVP, z telewizją publiczną współpracowało na różnych zasadach setki dziennikarzy. Ich los jakoś nikogo nie niepokoił. Nikt też nie zauważa, że restrukturyzacja w pewnym zakresie uporządkowała i poprawiła ich sytuację. Dopiero naruszenie interesów uprzywilejowanej w pewnym sensie grupy pracowników etatowych wywołała emocje.
W liście do dziennikarzy w chwili zawarcia umowy zapewniał Pan, że przez dwa lata mają gwarantowane zatrudnienie. Tymczasem nie minęły jeszcze dwa lata, a trzy czwarte przeniesionych pracowników już w LeasingTeam nie ma. Większość z nich została zwolniona lub w pewien sposób zmuszona do odejścia. Dlaczego tak się stało?
To nie do końca tak było. Zawsze podkreślałem, że umowa z wykonawcą zostanie zawarta na dwa lata, a gwarancja warunków i zasad zatrudnienia będzie obowiązywać przez pierwszych dwanaście miesięcy – takie były założenia projektu. Tej obietnicy w stu procentach dotrzymałem. Inną sprawą jest, że w pierwszym roku trwania projektu prawie 210 pracowników założyło swoją działalność gospodarczą, o czym wspomniałem wcześniej. Zatem połowa pracowników podlegających przejściu do LT rozstała się z tą firmą z własnej inicjatywy. Zdecydowali się na założenie swojej działalności, co pozwoliło im na uzyskanie wsparcia finansowego na starcie (przypomnę że było to średnio 40 tys. zł, a niekiedy nawet powyżej stu tysięcy). Z tego co słyszałem, w LT nadal pozostaje ok. 80 pracowników. Zatem ok. 120 osób rozstało się z Leasing Team w wyniku rozwiązania umowy przez pracodawcę, bądź na swój wniosek.
Testy kompetencji pracowniczych nie mających za wiele wspólnego z wykonywaniem zawodu dziennikarza i inne zasady wprowadzane przez LeasingTeam na modłę korporacyjną. Dlaczego Telewizja dała firmie nie mającej kompletnie związku z mediami całkowicie wolna rękę w zarządzaniu zespołem? Czy to jednak nie był błąd?
Wspomniałem już o kryteriach dobru wykonawcy i raz jeszcze podkreślę, że przez rok współpracy LeasingTeam z TVP (do czasu kiedy pełniłem funkcję prezesa zarządu) nigdy nie doszło do sytuacji zagrożenia emisji z powodu niewłaściwego zarządzania pracą osób zatrudnionych w LT. Zaś testy kompetencji stosowane są na całym świecie. Również w branży medialnej.
Czy czegoś w związku ze wspomnianą umową Pan żałuje? Czy coś jednak z perspektywy czasu nie wyszło, zostało pominięte, zapisane nie tak jak trzeba?
Cele, które przyświecały projektowi były zrealizowane (przynajmniej do czasu, w którym pełniłem funkcję prezesa zarządu). Oczywiście, pojawiały się sytuacje, które wymagały bieżących reakcji. Umowa została przygotowana rzetelnie i choć była bezprecedensowa, to uwzględniała najdrobniejsze szczegóły współpracy, dzięki czemu zmiany zostały wprowadzone zgodnie z zaplanowanym harmonogramem. Jeśli czegoś żałuję, to tego, że nie dane nam było zrealizować projektu do końca w taki sposób jak zakładaliśmy. Z całą pewnością przedłużylibyśmy umowę z LT, by nie urywać współpracy z osobami, które tam dobrze, rzetelnie i uczciwie pracują, a nie zamierzają prowadzić działalności gospodarczej. Żałuję też braku konsekwencji w realizacji przez moich następców całego szerokiego programu restrukturyzacji.
Czy nie uważa Pan, że outsourcing sprawił, że TVP bardzo straciła na wizerunku? Że straciła tak wielu dobrych dziennikarzy, montażystów, grafików, etc. Ludzi, którzy od wielu lat „robili dobrą robotę” dla Telewizji Polskiej?
Zmiany nigdy nie są łatwe, to prawda. Oczywiście mieliśmy wątpliwości przy szukaniu rozwiązań i opracowywaniu planu restrukturyzacji. Jednak niektóre sytuacje wymagają od osób zarządzających podejmowania trudnych i niepopularnych decyzji. Decyzje takie są usprawiedliwione wyłącznie wtedy, gdy mają na celu zapewnienie dobra całej organizacji, choć mogą wymagać zmian w pewnych jej obszarach. Outsourcing był jedną z takich właśnie decyzji. Jak wspomniałem wcześniej, ówczesna sytuacja ekonomiczna TVP wymagała podjęcia działań, które stanowiły o być albo nie być telewizji publicznej. Jako zespół zarządzający, stanęliśmy w obliczu potrzeby znalezienia rozwiązań – bo przypomnę, że outsourcing był tylko wąskim wycinkiem szeroko zakrojonej restrukturyzacji - które uratowały Telewizję, a jednocześnie gwarantowały zabezpieczenie potrzeb socjalnych pracowników, którzy tymi zmianami zostaliby objęci. Zrealizowany został projekt, który pozwolił, pomimo zmiany formuły, utrzymać współpracę ze wszystkimi cennymi osobami, również tymi, które objął proces zmian. I w zasadzie to się udało, choć niekiedy dla zainteresowanych było trudne. Nie można też zapominać, że wizerunek Telewizji Polskiej od dziesiątków lat budowali nie tylko pracownicy etatowi, ale setki, a nawet tysiące współpracowników, którzy - zacytuję – „robili dobrą robotę” dla TVP.
Obecnie trwa postępowanie wytoczone przez TVP ZUS-owi, który stwierdził, ze pomimo zawarcia umowy outsourcingowej i przekazania jej pracowników, to TVP powinna opłacać wszelkie składki. Czy przyczyna tego może być niejasny zapis w umowie i podział obowiązków miedzy LeasingTeam a TVP?
Wyniki tej kontroli zostały przekazane już po moim odejściu z TVP. Dlatego nie znam wszystkich jej szczegółów, a tylko najważniejsze tezy. Podkreślę jednak że składki do ZUS cały czas były prawidłowo odprowadzane przez LeasingTeam. Zgodnie z obowiązującym prawem, to pracodawca jest zobligowany do ich odprowadzenia. Z tego co wiem, LT w pełni wywiązywało się z tego obowiązku, a więc wszystkie należne pieniądze do ZUS trafiały. Co więcej, jeśli dobrze wiem, w LT, już po zakończeniu kontroli ZUS, kontrolę przeprowadził Urząd Skarbowy, który potwierdził prawidłowość rozliczeń LT z fiskusem i wyraźnie wskazał, że obowiązek opłacania składek ZUS powstawał po stronie LeasingTeam, stwierdzając tym samym, że pracodawcą przejętych osób pozostaje LT. Z tego co pamiętam umowa z LT wyraźnie regulowała te elementy, a potwierdzeniem przyjętych w tym zakresie założeń jest wspomniana kontrola Urzędu Skarbowego. Jak wiem, sprawa jest teraz przedmiotem postępowania sądowego.
Myśli Pan o powrocie do mediów czy to już zamknięty rozdział?
Mam długoletnie doświadczenie w pracy dziennikarskiej, w zarządzaniu mediami, w branży reklamowej, a także w tworzeniu prawa. Myślę więc, że nie zabraknie okazji do wykorzystania tej wiedzy w pracy na uczelni (od blisko 10 lat jestem związany z Collegium Civitas), a także w działalności eksperckiej.
Gdyby mógł Pan powiedzieć kilka słów od siebie swoim byłym pracownikom jakby brzmiały w marcu 2016 roku?
Podziękowałbym jeszcze raz za wspólną pracę. Udało się nam dokonać wielkiej rewolucji: przeprowadziliśmy telewizję z epoki analogowej do cyfrowej. W niesprzyjających warunkach i kosztem wielu wyrzeczeń udało się ustabilizować sytuację ekonomiczną. Udało się też realizować wiele wartościowych projektów programowych – jak choćby serial „Bodo”, który teraz przyciąga wielu widzów do telewizji publicznej. Szkoda tylko, że efekty tego wysiłku wielu setek ludzi są teraz tak łatwo niszczone.