Restrykcje w możliwości emitowania reklam jedzenia zaszkodzą i jego producentom, i nadawcom. A – jak twierdzą eksperci – cel w postaci ograniczenia dostępu dzieci do szkodliwych produktów może nie zostać osiągnięty.

Artykuł 16b ust. 3a ustawy o radiofonii i telewizji (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 43, poz. 226 ze zm.) stanowi, że audycjom dla dzieci nie powinny towarzyszyć przekazy handlowe dotyczące artykułów spożywczych lub napojów zawierających składniki, których obecność w nadmiernych ilościach w codziennej diecie jest niewskazana. Na podstawie tych wskazań biznes wprowadził samoregulację: 1 stycznia 2015 r. weszło w życie porozumienie opracowane przez Polską Federację Producentów Żywności, które doprowadziło do redukcji emisji reklam mogących wpływać na niezdrowe odżywianie się przez osoby najmłodsze.
Zdaniem Ministerstwa Kultury to jednak za mało. W projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, który trafił właśnie do Stałego Komitetu Rady Ministrów, przewidziano, że zakazane będą reklamy wszelkich szkodliwych dla zdrowia produktów. Zakaz ten ma dotyczyć bloków reklamowych przed, w trakcie i po audycjach kierowanych głównie do dzieci do 16. roku życia.
– Samą koncepcję ograniczenia promowania niezdrowych produktów uznać należy za słuszną – mówi dr Mariusz Bidziński, wspólnik w kancelarii Chmaj i Wspólnicy, wykładowca na Wydziale Prawa SWPS.
Ale – jak dodaje – projektodawca idzie za daleko.
– Nie można dokonywać mechanicznej klasyfikacji produktów jako szkodliwych bez odpowiedniego uzasadnienia. Umieszczenie na liście zakazów czekolady czy makaronu wydaje się grubą przesadą – wskazuje dr Bidziński.
Wątpliwości bowiem budzi wykaz niezdrowej żywności, który opracował resort zdrowia. Znaleźć można w nim między innymi ryż, zboża czy oleje o dużej zawartości cukru, soli lub tłuszczu. Są też przetworzone warzywa, owoce i orzechy z dodatkiem cukru.
Ministerstwo tłumaczy, że zakaz reklamy w dłuższej perspektywie pomoże choćby w walce z otyłością.
– Przecież negatywne konsekwencje może mieć nie tylko spożywanie zbyt dużej ilości produktów węglowodanowych. Nadmierne jedzenie np. brokułów, brukselki czy kapusty też nie jest zdrowe – ripostuje mec. Bidziński i dodaje, że na miejscu ustawodawcy stawiałby nie na zakazy, lecz na interesujące kampanie informacyjne.
Z tą koncepcją zgadza się posłanka PO Janina Okrągły. Także jej zdaniem kluczem do zmiany nawyków żywieniowych jest edukacja.
– Skoro producenta stać na pokazywanie, jaki świetny jest jego baton, państwo powinno w godzinach dobrej oglądalności pokazywać, że jeszcze lepsza jest marchew – mówi Okrągły.
Zdaniem Marcina Żukowskiego, account managera w agencji Mint Media, jedynym skutkiem zakazu będzie zejście z reklamami do podziemia – czyli internetu.
– Młode pokolenie ma dostęp do wideo w internecie czy VoD w swoich tabletach, smartfonach albo telewizorach. Co z tego, że telewizja nie wyemituje reklamy, skoro dziecko zobaczy ją w sieci? A przecież państwo nie zacznie kontrolować całego internetu z powodu niezdrowej żywności – zwraca uwagę Żukowski.
Zakaz reklamy obejmie m.in. przetworzone warzywa, owoce i orzechy z dodatkiem cukru
Etap legislacyjny
Projekt ustawy przekazany Stałemu Komitetowi Rady Ministrów