Przewalutowanie nie może zachwiać stabilnością banków – przestrzegał w Sejmie prezes NBP.
Marek Belka, prezes Narodowego Banku Polskiego, wielokrotnie mówił o tym, że banki powinny same rozwiązać problem kredytów mieszkaniowych we frankach szwajcarskich, bo jeśli się na to nie zdecydują, to zrobią to za nie politycy. Teraz, gdy w Sejmie jest już projekt ustawy, która pozwoli na przewalutowanie kredytów autorstwa Platformy Obywatelskiej, a swoją propozycję szykuje też Prawo i Sprawiedliwość, Belka opowiedział się przeciwko ustawowemu przewalutowaniu. Ten pogląd przedstawił posłom podczas dorocznego wystąpienia w Sejmie.
– Cokolwiek byśmy robili, nie możemy zachwiać stabilnością banków – przestrzegał szef NBP. I posłużył się porównaniem sytuacji w Polsce i na Węgrzech, gdzie ustawowego przewalutowania kredytów we frankach dokonano pod koniec ubiegłego roku, jeszcze przed gwałtownym umocnieniem się franka szwajcarskiego do innych walut, które nastąpiło w połowie stycznie br.
– Banki na Węgrzech zachowywały się całkowicie odmiennie niż w Polsce – przypominał szef NBP. Oprocentowanie kredytów we frankach na Węgrzech do początków 2008 r. było podobne jak w Polsce. Później w Polsce odsetki spadły wraz z obniżkami stóp procentowych w Szwajcarii. Natomiast na Węgrzech oprocentowanie jeszcze się zwiększyło. – Ci klienci banków na Węgrzech, którzy przewalutowali kredyty z franka na forinta, mają teraz niższe oprocentowanie. W Polsce frankowicze, którzy przewalutowaliby kredyty, mogą płacić wyższe raty – wskazywał Belka.
– Na Węgrzech kredyty walutowe to był ważny problem społeczny. W Polsce jeśli jest to problem, to określonej grupy społecznej, a przy tym mamy okres przedwyborczy. Trzeba coś ludziom „rzucić” – stwierdził prezes NBP.
Według niego przewalutowanie kredytów, jeśli już zostanie uchwalona ustawa w tej sprawie, nie powinno być obligatoryjne dla kredytobiorców ani trwać kilka lat. To ostatnie oznaczałoby długi okres braku stabilności banków. – Dziś na franku szwajcarskim mamy bańkę spekulacyjną. Nie wiem, co będzie za rok, ale kiedyś ta bańka może pęknąć. Wtedy ci, którzy przewalutowaliby kredyty, powiedzą: oszukaliście nas dwa razy – dając kredyt we frankach, a później przy przewalutowaniu – mówił prezes NBP.
Wieczorem, podczas posiedzenia sejmowej komisji finansów publicznych, wiceminister finansów Izabela Leszczyna powiedziała, że chociaż oficjalnego stanowiska jeszcze nie ma, to resort i rząd popierają dotyczący przewalutowania projekt Platformy Obywatelskiej. – Istotną cechą pozytywną jest to, że daje kredytobiorcom możliwość przewalutowania kredytów, a nie wprowadza obligatoryjnego przewalutowania – mówiła przedstawicielka resortu.
W trakcie swojego wystąpienia Belka przypomniał też, że na operację przewalutowania Węgry poświęciły jedną trzecią swoich rezerw walutowych, które – jego zdaniem – w relacji do wielkości gospodarki były w tym kraju wyższe, niż są obecnie w Polsce.
– Nasze banki są inne niż banki na świecie. W Polsce „ogon nie macha psem” – banki nie są na tyle przerośnięte, że wahają gospodarką – stwierdził Marek Belka. Dowodził, że nasz sektor bankowy jest stabilny. Ale przyznał też, że pretensje zgłaszane pod adresem banków bywają uzasadnione. Wśród takich spraw wymienił to, że „sposób sprzedaży polisolokat był niekiedy oszukańczy”, kredyty frankowe czy tzw. depozyty antybelkowe, które zmierzały do ominięcia podatku od dochodów z lokat.
Szef NBP ponownie opowiedział się za tzw. udomowieniem banków, czyli ograniczeniem udziału zagranicznego kapitału w naszym sektorze bankowym. Stwierdził jednak, że najważniejsze nie jest to, kto jest właścicielem banku, a to, gdzie podejmowane są decyzje co do jego funkcjonowania.
Doroczne sprawozdanie z działalności NBP Belka przedstawiał wczoraj w Sejmie prawdopodobnie po raz ostatni. Jego kadencja kończy się bowiem na początku lipca przyszłego roku. – Zostawiam złotego w dobrej formie, zaskakująco niską inflację i system bankowy taki, że szkoda go psuć – zakończył prezes NBP.