Posłowie PO złożyli projekt przewalutowania kredytów walutowych. Swój zapowiada też PiS
Posłowie PO złożyli projekt przewalutowania kredytów walutowych. Swój zapowiada też PiS
Platforma pochwaliła się wczoraj swoim projektem ustawy, który ma umożliwiać przewalutowanie kredytów zaciągniętych w obcych walutach, głównie we frankach. Oferta PO nie jest do końca oryginalna. Przypomina propozycję szefa KNF Andrzeja Jakubiaka z lutego tego roku. Autorzy projektu proponują, by kredytobiorca miał prawo złożyć w banku wniosek o przeliczenie swojego kredytu np. z franków na złote. Miałoby się ono odbywać po kursie kupna franków publikowanym przez NBP. W ten sposób określano by aktualne zadłużenie klienta. Jednocześnie byłaby wykonana symulacja, jakie byłoby to zadłużenie, gdyby kredytobiorca zamiast kredytu we frankach zaciągnął go w złotych. Z dużym prawdopodobieństwem można zakładać, że zadłużenie po przewalutowaniu kredytu we frankach będzie większe niż dług, który byłby przy kredycie złotowym. Ta różnica dzielona byłaby wtedy na pół: połowę brałby na siebie bank, umarzając dług, na spłatę drugiej połowy kredytobiorca dostawałby preferencyjny kredyt z banku oprocentowany według stopy referencyjnej NBP (obecnie 1,5 proc.).
Na tym nie koniec. Banki wyliczałyby łączną wartość rat, jakie zapłacił mu już kredytobiorca. I – analogicznie – jaka by to była kwota, gdyby od początku spłacany był kredyt w złotych. Gdyby się okazało – a to też bardzo prawdopodobne – że suma rat zapłaconych w kredycie walutowym jest niższa, niż byłoby to przy kredycie w złotych, to tę różnicę klient miałby zwrócić. Jak? Z kredytu preferencyjnego udzielonego przez bank.
Zdaniem Michała Krajkowskiego, głównego analityka Domu Kredytowego Notus, propozycja PO wcale nie musi być korzystna dla frankowiczów. – Dla tych, którzy dziś mają problem z płaceniem rat kredytów frankowych, przejście na wyżej oprocentowany kredyt w złotych może być nieopłacalne. Tym bardziej że będą jeszcze musieli spłacić połowę różnicy w kapitale i oddać „zysk” na spłatach rat – mówi.
Projekt chwali Ministerstwo Finansów. – Kredytobiorca może się pozbyć ryzyka walutowego, a z drugiej strony ta ustawa nie preferuje frankowiczów, oni niczego nie dostają w prezencie. Nie są uprzywilejowani wobec osób, które zaciągnęły kredyt w złotych – ocenia wiceminister finansów Izabela Leszczyna. Michał Krajkowski zwraca jednak uwagę, że i w tym przypadku sprawa nie jest jednoznaczna. Przewalutowując kredyt po niekorzystnym kursie, kredytobiorca realizuje stratę i pozbawia się szansy na to, że kiedyś dług spadnie dzięki korzystnym zmianom na rynku walutowym. – Największą wadą tej propozycji jest to, że obejmie ona niewielką część kredytów walutowych. Rewolucji nie będzie, nie uwolni to rynku od potencjalnych problemów związanych z kredytami walutowymi – twierdzi analityk DK Notus.
Propozycja PO została obwarowana takimi warunkami, że obejmie zaledwie 12,2 proc. wszystkich kredytów we frankach. Z oferty przewalutowania będą mogli skorzystać tylko ci, którzy kupili za kredyt we frankach mieszkania lub domy, w których mieszkają. Odpada więc grupa frankowiczów, którzy kupowali mieszkania pod wynajem. Co więcej, osoba starająca się o przewalutowanie nie może posiadać innej nieruchomości, choć w tej części projektu mogą jeszcze nastąpić zmiany. Wiceminister Leszczyna mówi, że w trakcie prac sejmowych dopuszczenie do korzystania z ustawy osób wynajmujących własne lokum będzie jeszcze przedmiotem analiz. Część frankowiczów robi to, by móc spłacać kredyt.
Jednak nie to jest najważniejszy warunek. Kryterium, które będzie przesądzać o prawie do przewalutowania, ma być powierzchnia nieruchomości, która nie może przekraczać 75 mkw. w przypadku lokalu mieszkalnego i 100 mkw. w przypadku domu jednorodzinnego. Warunek ten nie będzie obowiązywał w stosunku do tych kredytobiorców, którzy na dzień złożenia wniosku o restrukturyzację wychowują troje lub więcej dzieci. Kolejny wymóg: wielkość zadłużenia musi być wyższa niż 80 proc. wartości mieszkania. To wielkość zadłużenia w stosunku do wartości nieruchomości ma przesądzać o pierwszym możliwym terminie złożenia wniosku o przewalutowanie. Ci, których dług przekracza 120 proc. wartości mieszkania, będą mogli składać wniosek już w pierwszym roku obowiązywania ustaw. Dług w przedziale 100–120 proc. będzie dawał prawo do złożenia wniosku w drugim roku, a zadłużenie w wysokości 80–100 proc. – w trzecim roku. W sumie kredytobiorcy mieliby czas na składanie wniosków do 30 czerwca 2020 r.
Taki mechanizm ma uchronić banki przed skumulowaniem dużych strat w krótkim czasie. Autorzy projektu wyliczyli, że w sumie będzie to kosztować je ok. 9 mld zł, blisko 60 proc. ubiegłorocznego zysku netto wszystkich banków.
– To dość kosztowna operacja, a obejmie niewielką grupę kredytobiorców. Dlatego gra nie jest warta świeczki. To typowa zagrywka PR, gra wyborcza. Oferta PO nie jest realną propozycją rozwiązania problemu, tylko elementem licytacji w kampanii wyborczej. Systemowej zmiany taki projekt nie spowoduje – przekonuje Michał Krajkowski.
Jak podaje radio RMF FM, rząd Ewy Kopacz rozważał wprowadzenie rozwiązań wobec zadłużonych w walutach już w styczniu tego roku.
O frankowiczów troszczą się bowiem też inne partie, w tym aspirujące do przejęcia władzy Prawo i Sprawiedliwość. Mariusz Błaszczak, szef klubu parlamentarnego PiS, nie wyklucza, że posłowie jego ugrupowania przygotują wkrótce nowy projekt ustawy pomagającej frankowiczom. Wiceprezes PiS Beata Szydło mówi nam z kolei, że rozwiązanie dla frankowiczów opracuje także prezydent elekt Andrzej Duda. Na razie to on zapowiedział najbardziej kosztowne rozwiązanie, w trakcie kampanii poparł pomysł, by frankowicze uzyskali możliwość przewalutowania kredytu po kursie z dnia jego wzięcia. To kosztowny pomysł: według wyliczeń Komisji Nadzoru Finansowego z 2013 r. taka operacja mogłaby wygenerować nawet 50 mld zł strat w sektorze bankowym. Poza tym to rozwiązanie, które stawiałoby ich w uprzywilejowanej pozycji wobec osób, które wzięły kredyty nominowane w złotym. Nie wiadomo jednak, czy ten pomysł zostanie podtrzymany.
PiS wcześniej miał dwie inne koncepcje. W 2011 r. zaproponował tzw. węża walutowego, to znaczy banki i frankowicze zgodziliby się, by spłacać franka po kursie nie niższym niż 2,95 zł, a z kolei banki wzięłyby na siebie koszty, gdyby kurs szwajcarskiej waluty przekroczył 3,95 zł.
Z kolei w tym roku PiS zgłosił propozycję dania możliwości przewalutowania kredytów frankowych po kursie sprzed dnia uwolnienia kursu waluty przez centralny bank Szwajcarii, czyli ok. 3,6 zł za franka.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama