Być jedynym i niepowtarzalnym – bezcenne, ale nie zawsze i nie za wszelką cenę. Bycie jedyną siecią, w której płacić można tylko gotówką najwyraźniej przestało się opłacać. Wystarczy spojrzeć na statystyki dotyczące liczby kart płatniczych i wartości dokonywanych nimi transakcji, aby uświadomić sobie, jak bardzo klienci polubili plastik. On, mimo niewątpliwych wad, po prostu jest wygodny w użyciu.
Trudno tego nie brać pod uwagę, prowadząc handlowy biznes. A portugalscy właściciele Biedronki zbyt dobrze potrafią liczyć, żeby nie mieć świadomości, iż postawienie na nowoczesne formy płatności to po prostu dobry interes. Nawet jeśli żal zrobiło im się pieniędzy, które na owo unowocześnienie trzeba wydać, to szybko musieli zdać sobie sprawę, że z numerem jeden na polskim rynku partnerzy z sektora finansowego muszą się liczyć, a chcąc uszczknąć choćby mały ułamek z miliardowych obrotów Biedronki pójdą na ustępstwa w sprawie stawek.
Na takim kompromisie handlowy gigant i tak wygra. To, co zapłaci za wprowadzenie możliwości płacenia kartami, zwróci się szybko i z nawiązką, bo nie ma wątpliwości co do tego, że lżejszą ręką wydaje się wirtualny pieniądz z karty płatniczej niż rzeczywistą gotówkę z portfela.