Chcemy czy nie – gotówka będzie tracić na znaczeniu. Będą ją wypierać banki, ale także giganci handlu. Oto, jak donosi „Financial Times”, Google zaoferował właśnie w Wielkiej Brytanii i USA kartę kredytową.
Wprawdzie nie sam (partnerem bankowym na Wyspach jest Barclays) i na razie jej funkcjonalność jest dość ograniczona (jest kierowana wyłącznie do wybranych firm i ma służyć kredytowaniu kupowanych przez nie reklam w wyszukiwarce), ale pierwszy krok został zrobiony. Pojawiają się więc pytania o kolejne kroki Google w finansach.
Inny przykład: WalMart, największa sieć detaliczna w Stanach, też zaoferuje kartę, ale prepaid (taką, na którą najpierw trzeba przelać pieniądze). Robi to z American Express. „New York Times” dziwi się, że sieć dyskontowa (uwaga: wszelkie porównania z Biedronką są na wyrost) sprzymierza się z AmEx, który znany jest z produktów kierowanych do zamożniejszych klientów. Ale i przypomina, że sieć handlowa już kilka lat temu chciała „zostać bankiem” – móc przyjmować depozyty ubezpieczane przez odpowiednik naszego BFG i udzielać kredytów. „Sprzeciw ze strony samych banków i polityków, którzy obawiali się o los małych banków, spowodował, że WalMart zrezygnował z ubiegania się o licencję bankową” – pisze „NYT”.
To, że karty wyprą gotówkę, nie oznacza jeszcze, że nadchodzi bankowa bonanza. Przeciwnie. Wygląda na to, że „jakoś” radzić będą sobie te banki, które możliwie szybko znajdą odpowiedniego partnera wśród największych firm internetowych albo detalistów czy sieci telefonii komórkowej.
U nas na razie toczy się dyskusja o prowizji interchange pobieranej od sklepów, w których dokonywane są transakcje kartowe. Warto, by uczestnicy wymiany poglądów przeczytali niedawną analizę Europejskiego Banku Centralnego na temat kosztów dokonywania płatności w gospodarce. Analizę przeprowadzono na danych z 13 krajów europejskich (Polski wśród nich nie ma). Koszty transakcyjne oszacowano średnio na 1 proc. PKB dzielone mniej więcej po połowie na instytucje finansowe i detalistów (gdyby uwzględniać również klientów, te koszty byłyby większe o jakieś 0,2 – 0,3 proc. PKB). Z tym że – jak zauważają autorzy opracowania – płatności gotówkowe są wciąż tańsze niż dokonywane kartą.
Mimo to te drugie zyskują na popularności. Tak dzieje się również w Polsce, która, jak podaje w opublikowanym wczoraj raporcie firma doradcza Capgemini, może pochwalić się w ostatnich latach dużym wzrostem liczby transakcji bezgotówkowych w przeliczeniu na mieszkańca. Ten wzrost jest tak szybki, że w 2010 r. udało nam się prześcignąć Włochy i wśród 19 krajów, jakie uwzględniono w analizie, jesteśmy już na trzecim miejscu. Od końca. Za Włochami są jeszcze Grecy.