Co najmniej 15 banków działających na polskim rynku umożliwia dostęp do konta poprzez aplikacje dedykowane na urządzenia mobilne lub lekkie serwisy transakcyjne uruchamiane bezpośrednio w przeglądarce internetowej. Najpopularniejszą formą m-bankingu są obecnie pozbawione zbędnych elementów graficznych witryny w wersji „light”. Mają one ze zadanie umożliwiać wykonywanie podstawowych operacji finansowych przy wykorzystaniu jak najmniejszym zużyciu transmisji danych. Na wdrożenie tego rodzaj dostępu zdecydowało się dotychczas 14 banków. I choć środowisko bankowe wciąż jest podzielone w odpowiedzi na pytanie czy lekkie przeglądarkowe serwisy transakcyjne należy uznać za kompletną bankowość mobilną, to nie zanosi się na zahamowanie rozwoju tego kanału. Z punktu widzenia instytucji finansowych jest to najtańsza (ze względu na zaprojektowanie, wdrożenie oraz późniejsze aktualizacje) i najbardziej uniwersalna forma bankowości mobilnej.
Wraz ze wzrostem popularności smarfonów banki coraz chętniej tworzą również dedykowane aplikacje do obsługi konta, które mają za zadanie wykorzystać zalety nowoczesnych urządzeń oraz funkcjonalność dostępnych systemów operacyjnych. Zdecydowana większość obecnych na rynku aplikacji do m-bankingu została stworzona na dwa najpopularniejsze wśród nowych urządzeń mobilnych systemy operacyjne - iOS oraz Android. Wsparcie dla popularnego niegdyś Symbiana jest niewielkie. Podobnie, jak dla BlackBerry OS oraz Windows Mobile. Natomiast zyskujący dopiero swoich zwolenników Windows Phone jest obsługiwany przez dedykowaną aplikację wyłącznie jednej instytucji.
Lista wspólnych cech dla wszystkich instytucji udostępniających bankowość mobilną kończy się na podglądzie salda i historii rachunku oraz możliwości wykonywania przelewów zdefiniowanych. Natomiast wykonanie przelewu jednorazowego już nie zawsze jest możliwe. Takiej usługi w przeglądarkowej wersji „light” nie udostępniają np.: Bank BPH, BZ WBK, Citi Handlowy, PKO BP oraz Pekao. Ostatni z nich umożliwia wykonanie przelewu jednorazowego wyłącznie użytkownikom smartfonów z zainstalowaną dedykowaną aplikacją.
O ile podgląd salda rachunku jest najprostszą funkcją m-bankingu, to już podgląd zadłużenia na karcie kredytowej tak oczywisty nie jest. Możliwości takiej nie daje swoim klientom Nordea Bank (zarówno w przypadku przeglądarkowej wersji „light”, jak i aplikacji na systemy iOS oraz Android). Natomiast w kilku kolejnych bankach niedostępna jest funkcja spłaty karty kredytowej. Usługi tej brakuje w PKO BP i Inteligo, a także ING Banku Śląskim (dotyczy wyłącznie aplikacji). Równie selektywnie instytucje finansowe podeszły do możliwości zastrzegania kart płatniczych.
Mogłoby się wydawać, że banki chcąc jak najbardziej uprościć m-banking często idą o krok za daleko. W wyniku takiego zawężenia funkcjonalności wielu klientów nie ma możliwości doładowania telefonu, zakładania i zrywania depozytów terminowych czy chociażby samego podglądu uruchomionych produktów kredytowych oraz inwestycyjnych.
W wielu lekkich serwisach przeglądarkowych i aplikacjach bankowości mobilnej brakuje dość oczywistych z punktu widzenia klienta funkcji. Z drugiej jednak strony banki starają się wyróżnić niespotykanymi u konkurencji rozwiązaniami. I tak na przykład coraz częściej klienci otrzymują dostęp do wyszukiwarki, która przy pomocy wbudowanego w urządzenie mobilne systemu GPS jest w stanie zlokalizować najbliższy bankomat, placówkę oraz punkt handlowo-usługowy uczestniczący w programie rabatowym banku.
Kolejne funkcjonalności również zależą od formy dostępu do konta oraz banku. Zwykle to jednak aplikacje charakteryzują się większą użytecznością. Właściciele smartfonów z aplikacją bankową mogą coraz częściej liczyć na możliwość wysłania numeru rachunku SMS-em lub pocztą e-mail. Z pozoru błahostka, a w rzeczywistości usługa, która może ułatwić życie. Coraz częściej banki pozwalają również śledzić kursy walut (Raiffeisen Bank udostępnia również wymianę walut). Na tym nie koniec użytecznych rozwiązań. Przykładowo ING Bank Śląski w aplikacji na systemy Android oraz iOS pokazuje pasek stanu rachunku bez konieczności logowania. Z kolei Citi Handlowy udostępnia przelewy B2T (przelewy pomiędzy właścicielami rachunków w Citi Handlowym po zbliżeniu telefonów do siebie) i usługę FotoKasa (możliwość opłacania rachunków po zeskanowaniu telefonem kodu 2D z faktury).
Instytucje, które wdrożyły dotychczas m-banking zdecydowanie wykazują chęć dalszego rozwoju. Przykładowo ING Bank Śląski zamierza właścicielom urządzeń z systemami Android oraz iOS udostępnić przelewy jednorazowe oraz możliwość doładowania telefonu. Bank Zachodni WBK zamierza wdrożyć lokalizator placówek i bankomatów. Z kolei Raiffeisen Bank planuje uruchomienie funkcjonalności biura maklerskiego i rozbudowanie aplikacji dostępnej na system Windows Phone. Natomiast w ciągu najbliższych tygodni Citi Handlowy udostępni dedykowaną aplikację dla właścicieli terminali BlackBerry.
Banki wciąż niechętnie chwalą się statystykami, które pokazywałyby ilu klientów rzeczywiście korzysta z bankowości mobilnej. Naturalnie liczby te – mniej lub bardziej – korespondują z liczbą obsługiwanych klientów. Dlatego najwięcej logowań (1 045 tys.) do m-bankingu w lipcu br. zanotował PKO Bank Polski (razem z Inteligo). ING Bank Śląski podaje, że w tym samym okresie zarejestrował 560 tys. logowań. W mBanku średniomiesięcznie jest to liczba w granicach 350 tys. Bank Pekao może
pochwalić się 235 tys. odwiedzin w ubiegłym miesiącu, Citi Handlowy – 114 tys., a Raiffeisen Bank o 20 tys. mniej.
Danych nie podają natomiast Alior Bank, BZ WBK oraz Meritum Bank. Oczywiście liczba logowań nie jest równoważna z rzeczywistą liczbą użytkowników. Niemniej dane te jasno wskazują, że jest to grupa, na ignorowanie której banki nie mogą sobie już pozwolić. Dlatego dalszy rozwój bankowości mobilnej wydaje się być nieunikniony. Pytanie tylko kiedy do podobnego wniosku dojdą pozostałe banki, które wciąż nie rozwijają tego kanału dostępu. Wszak ciężko obecnie ich bierną postawę nazwać obserwacją rynku, skoro oczywistym stało się, że rozwój m-bankingu jest koniecznością.