W ciągu najbliższych dziesięciu lat banki czeka rewolucja na miarę tej z początku tego wieku, gdy instytucje finansowe przeniosły się do internetu. Teraz trwa ofensywa setek nowych aplikacji na smartfony.
Gdy ponad 10 lat temu powstał mBank, pierwszy na naszym rynku bank internetowy, Polska znalazła się w europejskiej awangardzie krajów, w których dostępna była
bankowość wirtualna. Na świecie nie było rozwiązań nowocześniejszych niż te, z których mogli korzystać Polacy.
Teraz światowi specjaliści zastanawiają się nad przyszłością oddziałów bankowych. Wydaje się, że ten kanał kontaktu instytucji z klientem jest w defensywie, głównie z powodu wysokich kosztów utrzymania placówek. Z kolei coraz bardziej wymagający
klienci chcą mieć dostęp do usług o każdej porze i w każdym miejscu. O wiele łatwiej jest więc zapewnić odpowiednią obsługę kanałami zdalnymi, takimi jak internet czy komórka.
Jednak sieci oddziałów wciąż funkcjonują i rozwijają się, nie tylko w Polsce. Na koniec ubiegłego roku w naszym kraju było ok. 7 tys. oddziałów, a ich liczba w ciągu 2 ostatnich lat zwiększyła się o ok. 500 placówek. – Oddziały jeszcze długo będą istniały, bo dobrze zorganizowana sieć nie stanowi dla banku obciążenia, tylko przynosi mu dochód – uważa Adrian
Adamowicz, dyrektor pionu bankowości detalicznej w PKO BP.
Liczba aktywnych klientów bankowości elektronicznej
/
DGP
Bankowcy zwracają uwagę, że o ile łatwo jest zarządzać w sieci czy w smartfonie kontem, kartą czy lokatą, o tyle bardziej skomplikowane czynności, takie jak zaciągnięcie kredytu czy
zakup produktów inwestycyjnych, wymagają bezpośredniego kontaktu klienta z pracownikiem banku. A to właśnie kredyty i instrumenty inwestycyjne pozwalają uzyskiwać najwyższe przychody z tytułu prowizji i odsetek.
Z całą pewnością oddziały będą się jednak zmieniać. W jakim kierunku, pokazuje przykład banków w Turcji, które z racji szybko rozwijającej się
gospodarki oraz bardzo młodego społeczeństwa przodują we wprowadzaniu technologicznych nowinek. Tam oddział to niewielkie pomieszczenie z bankomatem, wpłatomatem, stanowiskami do wideorozmów czy urządzeniami do rozpoznawania i przyjmowania dokumentów.
W takim oddziale nie ma pracowników, a wszystkie czynności klient wykonuje samodzielnie przy pomocy zainstalowanego sprzętu. W Polsce takich placówek bankowych jeszcze nie ma, ale pierwsze kroki w tym kierunku już wykonano. Przykładem mogą być oddziały MultiBanku czy niektóre placówki Banku Śląskiego. – Najprostsze czynności zostały wypchnięte przed oddział, gdzie stoją bankomaty i wpłatomaty. W środku są boksy do załatwiania bardziej skomplikowanych czynności poprzez bezpośrednią rozmowę z pracownikiem banku – mówi Tomasz Bursa, analityk Ipopemy Securities. W ten sposób swoje oddziały zmienia też Bank BPH.
Internet do zarządzania, smartfon do używania
Wśród części specjalistów panuje przekonanie, że dziś mamy do czynienia z podobną rewolucją w bankowości jak przed kilkunastoma laty, gdy powstawały banki internetowe. Tym razem instytucje wchodzą do komórek. Przestają wystarczać lekkie wersje serwisów transakcyjnych, a przewagę zaczynają zdobywać aplikacje instalowane na smartfonach.
Dzięki nim zarządzanie kontem przez komórkę jest o wiele łatwiejsze i szybsze niż za pośrednictwem wersji lekkiej. Większość danych jest bowiem na stałe załadowana w aparacie, a ilość informacji wymienianych między telefonem a serwerem banku jest zredukowana do minimum. Rozwojowi oprogramowania sprzyja coraz większa liczba smartfonów. Prognozy mówią, że już w tym roku ich udział w sprzedaży komórek w Polsce sięgnie 40 proc.
Ale zarządzanie kontem za pośrednictwem smartfona nie jest łatwe i na razie pełni raczej funkcje pomocnicze. – Podstawą oferty każdego banku jest dobry serwis internetowy, którego uzupełnieniem jest mobilna aplikacja. Prognozujemy, że przez najbliższe 2 – 3 lata tak pozostanie, ale w dłuższej perspektywie bankowość mobilna ma szansę się stać głównym kanałem dostępu do rachunku – uważa Bartłomiej Nocoń, dyrektor departamentu bankowości elektronicznej w Banku Pekao.
Serwisy transakcyjne na komputerze się zmienią. Na świecie prawdziwą furorę robią narzędzia zintegrowane z bankowym kontem i ułatwiające kompleksowo zarządzanie finansami domowymi. Rozwiązania z zakresu personal finance management są już dostępne w kilku bankach w Polsce, między innymi w Banku Śląskim, BPH czy Millennium. Ich funkcjonalność pozostaje na razie ograniczona. Pozwalają gromadzić informacje na temat wydatków czy budżetować najbliższy miesiąc. W Stanach Zjednoczonych są o wiele bardziej rozbudowane, na przykład umożliwiają gromadzenie oszczędności na określone cele w oddzielnych subkontach czy budżetowanie domowych finansów na kilka lub kilkanaście miesięcy w przód.
Zmieniają się także bankomaty. Dziś już nikogo nie dziwi, że możemy z nich nie tylko wyjąć gotówkę, lecz także sprawdzić stan konta, doładować telefon czy zmienić numer PIN karty. Obok nich stają wpłatomaty, a spotkać już można maszyny, które wypłacą pieniądze bez karty, po przyłożeniu palca do odpowiedniego czytnika biometrycznego. Ale to nie koniec nowinek.
Za granicą funkcjonują tzw. bankomaty recyklingowe, z zamkniętym obiegiem gotówki, pełniące jednocześnie rolę bankomatu i wpłatomatu. W naszym kraju ich instalacja na razie nie jest możliwa, bo zabraniają tego przepisy. Ustawodawca nie przewidział sytuacji, w której autentyczność banknotów sprawdza maszyna, a nie człowiek. Są też maszyny wypłacające drobne kwoty bilonem czy dokonujące wypłat w technologii zbliżeniowej.
Karta nie będzie już potrzebna
Prawdziwa rewolucja czeka nas jednak w sposobie płacenia za zakupy w sklepach. Dziś dominują gotówka i plastikowa karta. Ta pierwsza prawdopodobnie nie zostanie wyeliminowana z obiegu w dającej się przewidzieć przyszłości. Ale funkcjonowanie karty bankowej w kształcie, który wszyscy znamy, staje się coraz bardziej niepewne. Dwaj najwięksi gracze na tym rynku – Visa i MasterCard – robią wszystko, aby upowszechnić technologię zbliżeniową umożliwiającą płacenie za zakupy bez konieczności wyjmowania karty z portfela. Służyć do tego mogą specjalne naklejki na portfel, breloki czy zegarki z umieszczonym w środku czipem.
Teraz obie instytucje wraz z producentami telefonów komórkowych pracują nad opracowaniem odpowiednio sprawnych i tanich aparatów, które umożliwią zintegrowanie karty SIM w telefonie z kartą bankową w jednym czipie. Wydaje się, że dla organizacji płatniczych popularyzacja tego rozwiązania to w tej chwili jedyny sposób na zachowanie dominującej pozycji na rynku transakcji bezgotówkowych. Technologia ta wymaga jednak zorganizowania całego łańcuszka pośredników, od organizacji płatniczej i banku – wydawcy karty – poprzez producenta telefonu i sieć komórkową, aż po agenta rozliczeniowego, który musi dostarczyć odpowiednie terminale do sklepów, zdolne przyjmować płatności bezstykowe.
Rozwiązanie to jest jednak dość drogie i prawdopodobnie takie pozostanie, bo każdy uczestnik tego łańcuszka chce zarobić na prowizjach. Coraz częściej do głosu dochodzą więc zwolennicy technologii opartej na aplikacji instalowanej w smartfonie. Nie trzeba mieć żadnej karty ani korzystać z pośrednictwa banku, agenta rozliczeniowego czy organizacji płatniczej. Wystarczy odpowiednie oprogramowanie w telefonie klienta i właściciela placówki handlowej czy punktu usługowego. Dzięki temu pieniądze są przelewane bezpośrednio z konta na konto.
Problem w tym jednak, że rozwiązań wykorzystujących ten pomysł jest bardzo dużo, a ich dostawcy to z reguły małe podmioty. Bez wsparcia dużego gracza nie mają szans na zdobycie odpowiedniej liczby klientów. Być może o tym, które z tych rozwiązań wygra, zadecyduje jakiś globalny gigant, który przyłączy się do gry. Google już testuje swój portfel w technologii NFC, czyli zbliżeniowej.
Polskie banki dobiją do czołówki?
Jak odnajdą się w tym polskie banki? Nadzieję na powrót do światowej czołówki dają naszemu rynkowi zapowiedzi BRE Banku i Aliora, które zamierzają uruchomić nowy mBank i Alior Sync. Obie instytucje mają zaoferować najnowocześniejsze rozwiązania, z integracją z mediami społecznościowymi, wideoczatami, płatnościami mobilnymi czy programami rabatowymi sprzężonymi z geolokalizacyjną funkcją najnowszych telefonów na czele. Prawdziwą rewolucją może być realizacja planów PKO BP. Nieoficjalne doniesienia mówią, że bank ten pracuje nad systemem płatności niezależnym od Visy i MasterCard, a opartym na sieci bankomatów PKO BP, terminale płatnicze firmy eService należącej do banku oraz na aplikacji działającej na większości aparatów komórkowych.
Gdyby te plany udało się zrealizować, polski bank wprowadziłby rozwiązanie unikatowe w skali całego świata. A mając dużą liczbę klientów, mógłby osiągnąć przychody pozwalające na zarabianie pieniędzy na tym systemie. Czy to wszystko się uda, pewnie się okaże w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy. Pytanie tylko, czy w tym czasie na świecie nie pojawią się inne pomysły, które zapoczątkują kolejną rewolucję w bankowości.
Wygrają rozwiązania uniwersalne
Mariusz Gliński, dyrektor biura bankowości elektronicznej w Raiffeisen Banku
Jak wyobraża pan sobie bank za 10 lat?
Kredyty będą udzielane na podobnych zasadach jak dziś, chociaż będzie to ciężki kawałek chleba ze względu na rosnące wymagania kapitałowe i restrykcyjność regulacji. Zmieni się za to model rozliczania transakcji. Obrazowo można powiedzieć, że banki będą czymś w rodzaju wielkiej rury, do której płatności będą wpływać i z niej wypływać. Ale ich dostarczaniem i odbieraniem zajmą się firmy niebędące bankami. Popatrzmy na to, co już dziś dzieje się z płatnościami mobilnymi. Na rynku działa bardzo dużo małych firm, które niemal każdego dnia są w stanie przygotować nowe rozwiązania.
Prędzej czy później któryś model płatności mobilnych zdobędzie przewagę nad innymi i się upowszechni, ale to nie będzie model bankowy. Firmy zewnętrzne mają tę przewagę, że mogą wypracować rozwiązanie uniwersalne, które będzie zaakceptowane przez wszystkich uczestników rynku, a nie tylko przez jeden bank. Podobnie, jeżeli chodzi o narzędzia do zarządzania budżetem domowym czy mobilne aplikacje na smartfony.
A jak zmienią się oddziały banków?
Placówki bankowe nie znikną szybko z naszych ulic. Trochę też w Polsce poczekamy na oddziały bez pracowników. W większości przypadków placówki będą wyspecjalizowane w sprzedaży produktów skomplikowanych, w których obecność specjalisty i doradztwo są niezbędne.
Serwisy transakcyjne w komputerze pozostaną?
Pozostaną, ale będą się upodabniać do rozwiązań mobilnych. Nowy Windows 8 będzie miał interfejs inspirowany rozwiązaniami z Windows Phone. Zmieni to sposób naszej interakcji z bankiem poprzez komputer, pojawią się bowiem aplikacje bankowe instalowane na komputerach. Raczej nie będzie to też komputer w obecnej formie, ale urządzenie z dostępem dotykowym. Komputer może w ogóle nie być potrzebny, bo zastąpi go tablet, telewizor albo konsola do gier. Podobnie jak w płatnościach mobilnych czy w aplikacjach na smartfony wygra ten, kto zaoferuje rozwiązanie uniwersalne. Jeżeli ktoś ma konta w dwóch różnych bankach, to po co mu dwie różne aplikacje?
Wygodniej byłoby, gdyby z poziomu jednej aplikacji mógł zarządzać wszystkimi rachunkami. Podmiot – zapewne niebędący bankiem – który takie rozwiązanie zaproponuje, będzie mógł przeznaczyć na jego rozwój dużo więcej środków niż nawet najbogatszy bank, bo jego narzędzie będzie sprzedawane do wielu instytucji. Scenariusz na dziś wydaje się mało realny, ale banki będą zmuszone do konkurencji z mniejszymi graczami spoza sektora. A otwieranie dostępu do systemów na pewno da im większą możliwość tworzenia innowacyjnych rozwiązań dla klientów.