Banki coraz skrupulatniej sprawdzają prawdziwość danych zawartych we wnioskach kredytowych. Większość instytucji wymaga od ubiegających się o jakikolwiek kredyt przedstawienia zaświadczenia o zatrudnieniu. Jeszcze kilka lat temu na przedstawieniu takiego dokumentu z zakładu pracy obowiązki osoby starającej się o udowodnienie zdolności do spłacenia pożyczki praktycznie się kończyły.
Banki coraz skrupulatniej sprawdzają prawdziwość danych zawartych we wnioskach kredytowych. Większość instytucji wymaga od ubiegających się o jakikolwiek kredyt przedstawienia zaświadczenia o zatrudnieniu. Jeszcze kilka lat temu na przedstawieniu takiego dokumentu z zakładu pracy obowiązki osoby starającej się o udowodnienie zdolności do spłacenia pożyczki praktycznie się kończyły.
Dziś samo zaświadczenie to często za mało. – Banki zazwyczaj chcą potwierdzenia wykazanej wysokości dochodów, a więc proszą o wyciągi potwierdzające odpowiednie wpływy na konto – mówi Michał Krajkowski, analityk Domu Kredytowego Notus. Gdy klient deklaruje, że pensję odbiera w gotówce, musi przedstawić z ZUS zaświadczenie o podstawie naliczania składek ubezpieczeniowych.
Zdarza się, że i to nie wystarcza. Klienci proszeni są o przedstawienie kserokopii swojej umowy o pracę, a nawet o możliwość odwiedzenia ich przez pracownika banku w domu. Tak weryfikuje się podawane we wniosku kredytowym miejsce zamieszkania kredytobiorcy. Często sprawdzaniu podlega też istnienie pracodawcy, który zaświadcza o zatrudnianiu danej osoby. Przedstawiciele instytucji kredytowej odwiedzają zakłady pracy, sprawdzają, czy firma faktycznie działa i czy nie ma zaległości u usługodawców, np. u operatorów telefonii stacjonarnej czy komórkowej.
Zdaniem bankowców instytucje zwiększają swoją ostrożność, by zmniejszyć ryzyko niespłacenia zobowiązań przez klientów czy po prostu oszustwa. – Banki wystarczająco często spotykają się z próbami wyłudzeń, żeby zaostrzona weryfikacja przynajmniej części wniosków kredytowych była uzasadniona – uważa Błażej Kochański z zarządu Meritum Banku.
Polityka banków przynosi efekty, bo w I kwartale tego roku zanotowano rekordowo niską liczbę prób wyłudzeń. Rośnie jednak średnia kwota udaremnionego oszustwa. – Oczywiście ryzyka nie da się wyeliminować w stu procentach, ale banki poszukują złotego środka między minimalizacją ryzyka a rozsądnymi kosztami osiągnięcia tego stanu – mówi Agata Chrzanowska z Banku Millennium.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama