Ożywienie przemysłu jądrowego, reforma dozoru, wsparcie testowania i wdrażania zaawansowanych technologii reaktorowych – to cztery filary, które mają wspierać renesans energetyki atomowej zainicjowany przez Donalda Trumpa. Prezydent USA podpisał cztery rozporządzenia wykonawcze dotyczące wsparcia i deregulacji atomu.

Atomowy klucz do wyścigu z Chinami

Mają one wyprowadzić branżę ze stagnacji i doprowadzić do czterokrotnego powiększenia mocy jądrowych Ameryki do 2050 r. (do 400 GW, a więc więcej niż wynoszą dziś zdolności wytwórcze w atomie na całym globie). To oznacza, że atom będzie jednym z głównych narzędzi pozwalających na zaspokajanie spodziewanego wzrostu zapotrzebowania na energię elektryczną, towarzyszącego rozwojowi energochłonnych technologii związanych m.in. ze sztuczną inteligencją (AI).

– Zaznaczcie ten dzień w swoich kalendarzach. To moment zwrotny, który odwróci ponad 50 lat nadmiernej regulacji branży – przekonywał Doug Burgum, sekretarz ds. wewnętrznych i przewodniczący powołanej przez prezydenta Rady Dominacji Energetycznej. Polityk nie ukrywał jednocześnie, że determinacja Waszyngtonu, by nadać nowy impet rozwojowy energetyce jądrowej, jest związana z rywalizacją z Chinami. – Musimy mieć wystarczająco dużo prądu, by wygrać z Chinami wyścig zbrojeń w AI – mówił. – Zbyt długo amerykański przemysł energii jądrowej hamowała biurokracja i anachroniczna polityka rządu, ale dzięki prezydentowi Trumpowi amerykański renesans nuklearny wreszcie nadszedł – wtórował mu sekretarz energii Chris Wright.

Dyplomacja jądrowa, czyli zapowiedź ofensywy eksportowej USA

W prezydenckich rozporządzeniach nie zabrakło wzmianki o – szczególnie istotnym z polskiego punktu widzenia – eksporcie amerykańskich technologii jądrowych. Ich sprzedaż „sojusznikom i partnerom handlowym” USA ma zapewnić „zwiększenie amerykańskiej przewagi technologicznej” oraz zwiększyć wspólną zdolność tych krajów do zwalczania zależności od państw wrogich.

„Musimy uwolnić krajową bazę przemysłu jądrowego i pozycjonować amerykańskie firmy jądrowe jako domyślnych partnerów” – czytamy w jednym z dekretów, dotyczących wdrażania zaawansowanych technologii reaktorowych. W ramach ofensywy na rynkach międzynarodowych na rzecz interesów amerykańskiego przemysłu „w pełni wykorzystywane” mają być zasoby rządu federalnego, w tym dyplomacji USA. Sekretarz stanu ma za zadanie doprowadzić do podpisania „co najmniej 20” nowych porozumień międzyrządowych – takich jak podpisana w 2020 r. umowa z Polską, która otworzyła drogę do zaangażowania amerykańskich firm w realizację naszego programu energetyki jądrowej – do końca kolejnej kadencji Kongresu (styczeń 2029 r.), opracować program na rzecz wzmocnienia amerykańskiej konkurencyjności w zakresie energetyki jądrowej oraz „zachęcać” do podejmowania „korzystnych decyzji” potencjalnych importerów technologii, paliwa jądrowego czy usług pochodzących ze Stanów.

Kontrowersyjna deregulacja atomu. "Nadmierna awersja do ryzyka"

Na terenie kraju renesans jądrowy ma być realizowany m.in. w drodze ograniczenia kompetencji niezależnej Komisji Dozoru Jądrowego (NRC). Misja Komisji ma być zrewidowana, aby połączyć pilnowanie bezpieczeństwa ze wsparciem dla rozwoju atomu. Według Białego Domu uważany za jeden z najbardziej profesjonalnych na świecie amerykański dozór charakteryzowała kultura „nadmiernej awersji do ryzyka”. Zdaniem krytyków to powrót do modelu, który w przeszłości został uznany za obciążony konfliktem interesów. NRC ma też zredefiniować swoje podejście do ochrony radiologicznej, które do tej pory oparte było na konserwatywnych założeniach (brak "bezpiecznej dawki" promieniowania i szkody proporcjonalne do stopnia narażenia).

Dozór czekają redukcje personelu, a jednocześnie – sztywne terminy na rozpatrzenie wniosków licencyjnych. W rezultacie NRC będzie musiało skrócić do maksymalnie półtora roku nawet wieloletnie dotąd postępowania w sprawie wdrożeń całkowicie nowych technologii.

W ramach zarządzonej przez prezydenta rewizji regulacji i wytycznych NRC ma też opracować odrębne procedury dla (realizowanych w większej liczbie) mikro- i małych reaktorów, które mają pozwolić na większą standaryzację projektów.

Część projektów – zwłaszcza te o charakterze pilotażowym oraz realizowane na terenach należących do poszczególnych agend rządowych – ma być realizowana całkowicie poza jurysdykcją NRC. Wykorzystane w tym celu mają być zasoby i zdolności Pentagonu i amerykańskiej armii. Bazy i obiekty wojskowe mają być jednym z pierwszych beneficjentów nowej fali inwestycji jądrowych i kół napędowych dla rozwoju technologii. Pierwszy reaktor zrealizowany pod kuratelą administracji wojskowej ma zostać oddany do eksploatacji w ciągu zaledwie trzech lat – do września 2028 r.

Drugim filarem planów atomowej rewolucji mają być struktury Departamentu Energii, które mają odpowiadać za cywilną część programu jądrowego, ze szczególnym uwzględnieniem koordynacji inwestycji energetycznych z przemysłowymi (z akcentem na AI). W ciągu najbliższego roku, do 4 lipca (dnia 250. rocznicy deklaracji niepodległości USA), ma dojść do uruchomienia w ten sposób budowy trzech reaktorów nowej generacji.

Od początku lat 80. w USA rozpoczęto budowę zaledwie czterech wielkoskalowych reaktorów jądrowych, z których dwa nie zostały ukończone. Za sprawą uruchomionych w zeszłym tygodniu zmian do końca dekady rząd federalny ma doprowadzić do uruchomienia budowy aż 10 nowych takich jednostek.

Kontynuacja kursu na restarty i bezpieczeństwo dostaw paliwa

Oprócz budowy nowych obiektów administracja ma przyglądać się możliwościom wznowienia pracy przedwcześnie wygaszonych elektrowni. Pierwsze inicjatywy na rzecz restartu nieczynnych elektrowni ogłoszono jeszcze w zeszłym roku. Wsparcie rządowe uruchomione przez bidenowski program Inflation Reduction Act oraz wieloletnie umowy na dostawy energii (podpisane odpowiednio ze spółdzielnią energetyczną Wolverine i Microsoftem) pozwoliły zdecydować się na ponowne uruchomienie właścicielom bloków jądrowych elektrowni Palisades w stanie Michigan i Three Mile Island w Pensylwanii. Ale potencjalnie możliwych do przywrócenia do eksploatacji jest jedenaście kolejnych reaktorów o łącznej mocy ok. 9,5 GW.

Istotnym celem wyznaczonym władzom federalnym jest też niezależność dostaw, która wymaga m.in. rozwoju amerykańskich zdolności w zakresie wydobycia i wzbogacania uranu. Obecnie USA importuje niemal 100 proc. uranu dla swoich elektrowni (choć w zeszłym roku produkcja krajowa była najwyższa od 6 lat). Największymi źródłami dostaw są Kanada, Australia i Kazachstan. Amerykańskie jądrówki polegają też w ok. 2/3 na zagranicznych usługach wzbogacania uranu, a jednym z kluczowych ich dostawców pozostaje Rosja. Działania na rzecz rozwoju krajowego łańcucha dostaw nabrały tempa w związku z przyjęciem legislacji zakazującej importu rosyjskiego uranu i jego pochodnych (do końca 2027 r. firmy mogą ubiegać się o wyłączenia). W grudniu ub.r. Departament Energii zaoferował wieloletnie kontrakty na dostawy paliwa sześciu amerykańskim firmom. Według statystyk ONZ w zeszłym roku wolumen wzbogaconego uranu sprowadzanego do USA z Rosji był ok. dwukrotnie niższy niż w roku poprzednim. Nowym elementem w stosunku do dotychczasowej polityki rządu zasygnalizowanych w dekretach Trumpa jest – jak wskazują eksperci – rozwój technologii związanych z recyklingiem wypalonego paliwa jądrowego.

W kontrze do logiki dalszego wzmacniania wsparcia dla atomu są niedawne zmiany legislacyjne przyjęte przez Kongres, które skróciły czas obowiązywania ulg podatkowych dla projektów jądrowych (będą przysługiwały tylko tym, których budowa ruszy do 2028 r.) i ograniczyły finansowanie dla rządowego programu pożyczkowego, Dwa tygodnie temu analizę efektów proponowanych cięć budżetowych przedstawił Wood Mackenzie. Ośrodek spodziewa się, że negatywne efekty zmian odczują przede wszystkim OZE, z kolei energia jądrowa "jedynie" utrzyma kurs łagodnej stagnacji: do 2035 r. moce jądrowe w systemie energetycznym USA wyniosą ok. 96 GW.

Renesans jądrowy wysokiego ryzyka

Zadowolenia z kierunku reform nie kryje część branży jądrowej. – To niezwykły dzień dla atomu – mówił obecny podczas piątkowej ceremonii podpisania dekretów Isaiah Taylor, prezes Valar Atomics, startupu rozwijającego technologię wysokotemperaturowych reaktorów chłodzonych gazem, który kilka tygodni temu ogłosił skierowanie do sądu pozwu przeciwko NRC, w którym domaga się wyłączenia swojej technologii z obowiązku licencjonowania na szczeblu federalnym.

Wielu ekspertów i byłych urzędników dozoru podnosi jednak obawy o perspektywy odrodzenia branży jeżeli bagatelizowane będą kwestie bezpieczeństwa. Zdaniem dr. Edwina Lymana, odpowiedzialnego za kwestie bezpieczeństwa jądrowego w Stowarzyszeniu Zaniepokojonych Naukowców (Union of Concerned Scientists), naruszanie niezależności dozoru oraz tworzenie ścieżek pozwalających na jego omijanie oznacza, że prędzej czy później dojdzie do poważnego wypadku lub incydentu radiologicznego. Ten zaś – dodaje badacz – uderzy w zaufanie publiczne do energetyki jądrowej i sprawi, że i inne kraje odwrócą się na dekady od amerykańskiej technologii. Dozór uczyniono tymczasem, jego zdaniem, kozłem ofiarnym, przykrywając rzeczywiste źródła kryzysu branży, w tym w szczególności jej niezdolność do mobilizowania kapitału i „kompetentnego zarządzania dużymi, złożonymi projektami”.

Allison Macfarlane, przewodnicząca NRC w latach 2012-14, przypomniała z kolei, że – według ustaleń niezależnego dochodzenia japońskiego parlamentu – to m.in. brak zachowania odpowiednich standardów w relacjach pomiędzy rządem, operatorem elektrowni i organami regulacyjnymi przyczynił się do katastrofy w Fukushimie. Za szczególnie groźne uznała plany ograniczenia wymogów bezpieczeństwa dla niesprawdzonych technologii nowej generacji i SMR-ów, wskazując, że równoległe wystąpienie awarii w kilku małych reaktorach może być nawet większym problemem z punktu widzenia bezpieczeństwa jądrowego niż jedna awaria dużej jednostki wytwórczej.

Wątpliwości części branży budzi też równoległe z podejmowaniem działań deregulacyjnych cięcia w budżetach agend rządowych, które mają odpowiadać za nowe programy. „Przyjmujemy z zadowoleniem wysiłki administracji na rzecz wsparcia rozwoju i wdrażania energetyki jądrowej. Wykorzystanie możliwości i kompetencji Departamentu Obrony i Departamentu Energii są ważnym środkiem do realizacji tych celów. (…) Aby tak się stało, niezbędne są jednak odpowiednie do potrzeb zasoby ludzkie i finansowe. Niedawne redukcje kadrowe w Departamencie Energii oraz proponowane cięcia budżetowe podważają podejmowane przez Departament wysiłki i sprawiają, że wdrożenie dekretów będzie znacznie trudniejsze” – podkreśla Judi Greenwald, liderka Sojuszu Innowacji Jądrowych (Nuclear Innovation Alliance). I dodaje: „W naszej ocenie NRC już zrobiła duże postępy na drodze reform uruchomionych przez ustawę ADVANCE Act z 2024 r. W interesie wszystkich zainteresowanych leży, by te osiągnięcia nie zostały osłabione przez cięcia zatrudnienia czy sprzeczne zarządzenia".

ikona lupy />
Od początku lat 80. w USA rozpoczęto budowę zaledwie czterech wielkoskalowych reaktorów jądrowych, z których dwa nie zostały ukończone. / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

©℗