Podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego Ministerstwo Przemysłu zorganizowało konferencję, na której przedstawiło założenia Białej Księgi Zrównoważonej Transformacji. Ma ona nakreślić strategiczne kierunki dotyczące transformacji regionów węglowych. Jej celem jest też identyfikacja niezbędnych działań, inwestycji i dalszych analiz. Pracowali nad nią przedstawiciele Ministerstwa Przemysłu, Banku Światowego oraz środowiska naukowego.

Finalna wersja dokumentu ma powstać przed końcem polskiej prezydencji w Radzie UE. - Bank Światowy przyrzekł mi, że wyśle ją do konsultacji społecznych, biznesowych, akademickich i wszelakich innych w końcu czerwca, a ja naciskam na początek – mówiła Marzena Czarnecka. Wcześniej dokument trafi do konsultacji międzyresortowych.

Ministra przemysłu dodała, że wydanie Białej Księgi będzie asumptem do stworzenia strategii transformacji, która „powinna być ogólnopolska i przyjęta jako strategia rządu polskiego”. - Do tego będę namawiać pana premiera – deklarowała Marzena Czarnecka.

Transformacja jako „największa inwestycja w przyszłość Polski od dekad”?

Założenia dotyczące Białej Księgi przedstawiła Joanna Pauly, przewodnicząca zespołu ds. przygotowania Białej Księgi Transformacji. - Teza, którą stawiamy, brzmi: jeśli dobrze to rozegramy, to transformacja może spłacić się sama – podkreśliła. Dodała, że transformacja regionów węglowych to „nie tylko koszt, to największa inwestycja w przyszłość Polski od dekad”.

Zespół analizował międzynarodowe doświadczenia dotyczące transformacji. Na tej podstawie stwierdził, że niezbędna jest jasna wizja i silne ramy instytucjonalne, koordynacja inicjatyw i polityk wielosektorowych, tworzenie nowych możliwości gospodarczych oraz oddolna identyfikacja projektów oraz odgórne finansowanie i koordynacja.

Według propozycji zespołu transformacja ma być rozpatrywana przez pryzmat trzech wymiarów: regionalnego, sektorowego oraz procesu.

Jak podkreślała Joanna Pauly, wymiar regionalny jest niezbędny, ponieważ polskie regiony górnicze nie są jednorodne - różnią się m.in. strukturą zatrudnienia, kondycją lokalnych rynków pracy, siłą gospodarek lokalnych oraz podatnością na skutki transformacji. Dlatego też nie powinno się traktować ich zbiorczo, na poziomie wojewódzkim. Zamiast tego, planowanie powinno odbywać się na poziomie subregionalnym, blisko realnych wyzwań i potrzeb społeczności lokalnych.

Regiony górnicze cierpią jednak na podobne problemy:

  • Brak zdywersyfikowanej gospodarki,
  • Bezrobocie, zwłaszcza wśród kobiet,
  • Odpływ ludzi młodych i starzenie się ludności,
  • Uzależnienie dochodów od wpływów podatkowych ze spółek górniczo-energetycznych,
  • Degradacja środowiska.

Jak dywersyfikować przemysł?

Wymiar sektorowy skupia się z kolei na trzech filarach. Pierwszym są „ludzie i społeczności lokalne”, gdzie ważnym wyzwaniem jest stworzenie alternatyw dla mieszkańców i przekonanie ich, aby zostali w regionie. Ma w tym pomóc m.in. zbudowanie platformy alokacji dla pracowników, zapewniającej transfery w ramach kopalni i między nimi, korzystanie z danych o lokalnym rynku pracy w celu dostosowania podnoszenia kwalifikacji do popytu w atrakcyjnych sektorach gospodarki czy oferowanie spersonalizowanego doradztwa.

Drugim filarem są „możliwości gospodarcze”. - Uważamy, że tylko dywersyfikacja przemysłowa może skutecznie wspierać regiony – mówiła Joanna Pauly. Ma w tym pomóc udzielenie wsparcia dla firm związanych z górnictwem na dywersyfikację produktów i usług czy uproszczenie i doprecyzowanie przepisów, które usprawnią zmianę przeznaczenia gruntów. Innym założeniem jest wyznaczenie terenów przemysłowych jako „stref możliwości” z zachętami podatkowymi i regulacyjnymi, a także przyspieszenie wsparcia dla strategicznych inwestycji w obronność, energię i nowe technologie.

Ostatnim filarem wymiaru sektorowego są „inwestycje i zarządzanie”. - Bez silnych lokalnych instytucji nawet najlepsze plany pozostaną na papierze – wskazywała Joanna Pauly. Zespół proponuje pracowanie wieloletniego planu budowania potencjału, który byłby skierowany do podmiotów z sektora publicznego, prywatnego, organizacji pozarządowych, mediów i społeczności lokalnych. Ważne byłoby też opracowanie mechanizmów kompensacyjnych dla gmin w celu utrzymania usług i infrastruktury po transformacji.

Ostatnim wymiarem jest wymiar procesowy, którego głównym zadaniem ma być uzyskanie efektu dźwigni realizowanych zadań w zakresie regionalnym i procesowym. Chodzi o to, aby uzyskać wysoki efekt mnożnikowy – czyli aby każda złotówka inwestycji przekładała się na parokrotnie większe korzyści. Wraz z instrumentami krajowymi i unijnymi ma to zapewnić finansowanie startowe transformacji.

Eksperci: potrzebujemy realnego harmonogramu wygaszania aktywów węglowych

Co na to eksperci? Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat mówi: „nareszcie”. - W końcu widać jakiś pomysł na zarządzanie transformacją i strukturę, której przez ten rok brakowało. Wbrew pozorom uważam, że na tym należy poprzestać i przejść do działania - angielskie powiedzenie mówi "analysis causes paralysis [analiza powoduje paraliża - red.]" – tłumaczy.

Dodaje, że na stole w resorcie przemysłu czekają gotowe rozwiązania w zakresie osłon socjalnych dla pracowników górnictwa (wcześniejsze emerytury, czyli urlopy) czy zaplanowanej likwidacji zakładów górniczych. - Mamy gigantyczny przerost mocy produkcyjnych i potrzebujemy na wczoraj mapy drogowej dla poszczególnych zakładów i kopalni, bo spodziewamy się spadku zapotrzebowania na węgiel o co najmniej 2/3 do końca tej dekady. Wymaga to zamknięcia na start kilku kopalń i konsekwentnie wyłączania średnio 1 kopalni/ruchu rocznie. Bez tego będziemy dopłacać grube miliardy z budżetu państwa, a niedotowani producenci węgla upadną – dodaje Michał Hetmański.

Z kolei Aleksander Śniegocki, prezes think tanku Instytut Reform mówi DGP, że zapowiedzi ministry przemysłu utrzymane są w dotychczasowej narracji. - Nie usłyszeliśmy nic nowego w zakresie polityki zarządzania transformacją, która i tak od lat jest wdrażana przez samorządy i Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej w ramach polityki unijnej – mówi.

Według Aleksandra Śniegockiego nową jakością byłoby pokazanie realnego harmonogramu wygaszania aktywów węglowych.

Podczas swojego wystąpienia Joanna Pauly odniosła się wprawdzie do dokumentów strategicznych, które mówią o redukcji zdolności wydobywczych oraz celach dotyczących udziału OZE w miksie energetycznym, jednak nie przedstawiła konkretnego harmonogramu. Stwierdziła za to, że „największym ryzykiem nie jest to, że zabraknie mocy wytwórczych. Największym ryzykiem jest wyludnienie regionów, rozpad lokalnych społeczności, zapaść demograficzna, która już dziś jest odczuwalna w gminach górniczych”.

Marzena Czarnecka broni roli Ministerstwa Przemysłu

Podczas swojego wystąpienia Marzena Czarnecka broniła też zarządzania transformacją energetyczną przez różne ośrodki. Podkreślała, że nie zgadza się z krytyką mówiącą, że władza w zakresie transformacji jest zbyt rozdrobniona, a kompetencje nie powinny znajdować się w różnych resortach.

- Ministerstwo Przemysłu w Katowicach to jest taki ośrodek administracji centralnej, który ma szansę bycia w regionie i pokazywania tego wszystkiego, czego nie widzi się z perspektywy stolicy – mówiła Marzena Czarnecka. Według niej umożliwia to spojrzenie na niektóre rzeczy od strony społecznej. W dodatku według niej każdy z ośrodków transformacyjnych ma inne kompetencje, władzę i kwalifikacje. – Kto zna się na wszystkim, ten zna się na niczym. Nie można być specjalistą od wszystkiego – mówiła.

Aleksander Śniegocki mówi jednak, że główne wyzwania nie są na Śląsku, tylko w zagłębiach węgla brunatnego. - Dlatego jeśli rząd chce utrzymać ośrodek transformacji tam, gdzie są największe wyzwania, to powinno zostać przeniesione do Zgorzelca, Bełchatowa albo Konina – kwituje.