- Musimy pokazać, że przeprowadzamy transformację energetyczną we własnym kraju, zanim zaczniemy oczekiwać tego od innych. Nasz cel redukcji emisji o 81 proc. do 2035 r. jest ambitny - mówi Sarah Jones, brytyjska minister przemysłu.
Jedną z pierwszych decyzji podjętych przez nowy rząd Wielkiej Brytanii była zmiana przepisów blokujących rozwój energetyki wiatrowej na lądzie. Przez lata sprzeciw pojedynczych mieszkańców uniemożliwiał inwestycje. Czy można już zaobserwować wzrost zainteresowania tego typu przedsięwzięciami?
ikona lupy />
Sarah Jones, brytyjska 
minister przemysłu / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

W Wielkiej Brytanii obserwujemy ogromne zainteresowanie inwestycjami związanymi z zieloną transformacją. Zniesienie zakazu dotyczącego lądowej energetyki wiatrowej sprawiło, że od razu pojawiły się firmy, które chcą zacząć budować. Natychmiastowy wpływ będzie też miała decyzja o umożliwieniu planowania farm słonecznych. Wielka Brytania ma ogromne atuty geograficzne w zakresie lądowej i morskiej energetyki wiatrowej. Mamy też duże doświadczenie w dziedzinie zielonej energii i we wprowadzaniu innowacji, którymi interesują się różne branże. Naszym zadaniem jest sprawić, żeby transformacja była jak najdalej idąca, jeśli chodzi o miejsca pracy, zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego i osiągnięcie celów klimatycznych.

Jaki cel ma zostać osiągnięty dzięki nowym przepisom?

W naszym manifeście (Partii Pracy – red.) zadeklarowaliśmy, że do 2030 r. chcemy podwoić moce w lądowej energetyce wiatrowej, potroić w energetyce słonecznej i czterokrotnie zwiększyć moce w morskiej energetyce wiatrowej. Mamy więc ambitne cele, ale uważamy, że jesteśmy w stanie je osiągnąć. Celem nadrzędnym jest dekarbonizacja energetyki do 2030 r., co jest naprawdę sporym wyzwaniem. Nie wydaje mi się, żeby jakikolwiek inny kraj posunął się tak daleko.

Nowy rząd zapowiedział też powołanie Great British Energy (GB Energy), publicznej spółki energetycznej, która ma przyspieszyć rozwój energetyki odnawialnej. Do czego jest potrzebne dodatkowe zaangażowanie sektora publicznego?

Każdy kraj ma inny model. W Polsce jest wiele firm państwowych, które odpowiadają za energetykę. W Wielkiej Brytanii nie mieliśmy żadnej. Chodzi więc o uzyskanie pewnej równowagi. Chcemy, żeby GB Energy pomogło przyciągnąć więcej inwestycji prywatnych. W niektórych obszarach GB Energy może stanowić wartość dodaną m.in. w postaci lokalnych systemów energetycznych, dzięki którym nie będziemy polegać tylko na jednym rodzaju systemu sieciowego i zyskamy nowoczesne źródła energii w całym kraju. Chcemy też wykorzystać GB Energy do wsparcia nowych technologii, które być może nie są jeszcze gotowe do tego, by działać w prywatnym sektorze. GB Energy powinno pomóc w realizacji celów związanych z ekspansją energetyki słonecznej i wiatrowej. Nie chcemy, żeby konkurowało z prywatnym sektorem, tylko było przydatną częścią tego miksu.

Czy mówiąc o nowych technologiach, które mają wspierać GB Energy, ma pani na myśli wychwytywanie i składowanie dwutlenku węgla (CCS)?

Tak, CCS i wodór. Właśnie zapowiedzieliśmy inwestycje na ponad 22 mld funtów (115 mld zł – red.) na przestrzeni 25 lat w CCS w tych częściach kraju, w których jest to szczególnie potrzebne. Częściowo chodzi o wychwytywanie dwutlenku węgla podczas produkcji prądu, a częściowo o wykorzystanie CCS w sektorach przemysłu, które nie mogą się zdekarbonizować w inny sposób.

Jak produkcja cementu?

Właśnie tak. Dlatego zaczynamy w dwóch regionach, w których jest obecny ciężki przemysł. Musimy jednak stworzyć systemy, które umożliwią transport dwutlenku węgla i jego składowanie. To naprawdę bardzo ekscytujące. W budżecie przewidzieliśmy pierwszych 11 projektów wodorowych. Będziemy potrzebować tych wszystkich technologii, aby osiągnąć cel na 2030 r. i skorzystać z zielonej transformacji. Do tego będziemy musieli działać na wszystkich frontach, wliczając w to energetykę jądrową.

Szczególnie że według Climate Change Committee (CCC) Wielka Brytania nie jest na dobrej drodze do osiągnięcia celu na 2030 r., mimo że zrobiła spory postęp w zakresie miksu energetycznego, jeśli wliczyć niedawne zamknięcie ostatniej elektrowni zasilanej węglem. Jak wskazuje CCC, teraz 75 proc. redukcji emisji powinno pochodzić spoza sektora energetycznego. Jaki jest więc priorytet, jeśli chodzi o dekarbonizację? Na jakich sektorach skupi się rząd?

Naszym celem do 2030 r. jest dekarbonizacja energetyki, a do 2050 r. – dekarbonizacja w szerszym ujęciu. Podczas tegorocznej konferencji klimatycznej (COP) ogłosiliśmy, że do 2035 r. chcemy zmniejszyć emisję dwutlenku węgla o 81 proc. w porównaniu z 1990 r. Według CCC ten cel jest możliwy do osiągnięcia. Kieruję dwoma departamentami, które mają w tym kontekście rolę do odegrania: biznesu oraz energii. Moją rolą jest więc odpowiedź na pytanie, jak zdekarbonizować przemysł. Oczywiście przed nami duże wyzwania związane np. z ogrzewaniem domów. W przyszłym roku przedstawię strategię dekarbonizacji pokazującą, jak wesprzemy przemysł w przejściu tej transformacji.

Po przedstawieniu nowego celu klimatycznego premier Keir Starmer w odpowiedzi na pytania BBC powiedział, że „rząd nie chce mówić ludziom, jak mają żyć”. Tylko czy to możliwe, skoro redukcja emisji o 81 proc. wymaga także zmian zachowań związanych z ciepłownictwem i transportem?

Wszyscy mierzymy się z podobnymi wyzwaniami. Właśnie spotkałam się z polską minister przemysłu i rozmawiałyśmy o wspólnych wyzwaniach w tej dziedzinie. Nawiasem mówiąc, z niecierpliwością czekam na przyszłoroczne przewodnictwo Polski w Unii Europejskiej, żeby zobaczyć, co się wydarzy w tej sferze. Sektor zielonych technologii rośnie obecnie szybciej niż większość innych sektorów, około czterokrotnie szybciej niż średnia krajowa. To sprawia, że powstaje tam dużo dobrych miejsc pracy. Zielona energia jest jednym ze sposobów, żeby ludziom zostawało więcej pieniędzy w kieszeni i żeby mieli lepszą pracę. Musimy też się upewnić, że zachęty są odpowiednie, ułatwiają ludziom przejście na nowe technologie i zapewniają przystępne ceny. Ceny pojazdów elektrycznych muszą być np. odpowiednie, żeby mieszkańcy się na nie decydowali. Nie będziemy mówić ludziom, co konkretnie mają robić. Musimy jednak zagwarantować, że łatwo im będzie korzystać z nowych produktów i usług. Spodziewamy się nie tylko wielu wyzwań, lecz także szans. Jeśli zostaniemy światowym liderem w nowych zielonych technologiach, pozytywnie to wpłynie na całą gospodarkę.

W Polsce działania proklimatyczne są często przedstawiane jako narzucone przez UE w formie Zielonego Ładu. Wielka Brytania nie jest już w Unii, a mimo to deklaruje jedne z najbardziej ambitnych celów klimatycznych i inwestuje w to miliardy. Dlaczego?

Z wielu powodów. Przede wszystkim zmiany klimatu już są znaczące i czujemy ich skutki. Musimy przyspieszyć, żeby udało się zmieścić w celu 1,5 st. C. (uzgodnione dopuszczalne ocieplenie klimatu względem czasów przedindustrialnych – red.) i nie doświadczyć katastrofalnych zmian klimatu. Wielka Brytania zawsze odgrywała ważną rolę w tym obszarze. Chcemy dalej być liderem. Musimy pokazać, że przeprowadzamy transformację w naszym kraju, zanim zaczniemy oczekiwać tego od innych. Nasz cel redukcji emisji o 81 proc. do 2035 r. jest naprawdę ambitny, ale chcemy udowodnić, że to możliwe, a wzrost gospodarczy może iść w parze z mierzeniem się z wyzwaniami klimatycznymi. Podczas konferencji dotyczącej Ukrainy, która odbyła się w Warszawie, rozmawialiśmy o nowym wyzwaniu związanym z transformacją. Jesteśmy w sytuacji, w której rozwijanie odnawialnych źródeł energii w naszych krajach zapewnia nam bezpieczeństwo energetyczne, którego nie mieliśmy, gdy rozpoczęła się wojna rosyjsko-ukraińska. W Wielkiej Brytanii ceny energii wystrzeliły, bo polegaliśmy na ropie i gazie. Dzięki odnawialnym źródłom energii stajemy się od nich bardziej niezależni. Chodzi więc nie tylko o zmierzenie się ze zmianami klimatu, lecz także o bezpieczeństwo energetyczne i tworzenie nowych miejsc pracy.

Ograniczenie zmian klimatu wymaga jednak działań na szczeblu globalnym. Czy według pani wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych stanowi zagrożenie? Podczas swojej pierwszej kadencji Trump wycofał USA z porozumienia paryskiego.

Nie chciałabym spekulować na temat tego, co nowy prezydent zrobi lub czego nie zrobi. Nasze cele klimatyczne pozostają niezmienione, a na całym świecie mamy grupę krajów, które chcą stawić czoła zmianom klimatu i robią wszystko, co w ich mocy, by to się udało. Widzimy to obecnie na COP29 w Baku. Jestem przekonana, że podczas polskiej prezydencji w Radzie UE w 2025 r. działania związane ze zmianami klimatu będą ważną częścią unijnej agendy. Dla Wielkiej Brytanii Stany Zjednoczone są niezwykle ważnym partnerem z wielu powodów – bezpieczeństwa, handlu czy klimatu. Będziemy więc dalej współpracować z Amerykanami tak blisko, jak to możliwe. ©℗

Rozmawiała Aleksandra Hołownia