W przypadku energetyki inny jest interes państwa, a inny inwestorów- mówi Sebastian Buczek w wywiadzie dla DGP.
Złoty mocny, WIG jest najwyżej od kwietnia. Co się stało w te wakacje, że złoty wrócił do łask, bo przecież nie chodzi tylko o ustawę frankową?
Politycy pojechali na wakacje, nie tylko nasi, jest trochę więcej spokoju. Ale tak poważnie, czerwiec był nerwowy, czekaliśmy na referendum w sprawie Brexitu, czemu towarzyszyło dużo strachu. Brytyjczycy zagłosowali, jak wiemy, czynnik ryzyka zmaterializował się i sytuacja zaczęła się poprawiać, rynki później zaczęły iść w górę.
Już miałem wrażenie, że to my jesteśmy tacy piękni na tle świata, a tu się okazuje, że to świat jest piękny i Polska pięknieje razem z nim.
Nasza giełda ponad 8-letnią hossę przebywa w trochę inny sposób niż indeksy na giełdach rozwiniętych. My mieliśmy najlepsze lata 2009–2010. Natomiast w ciągu ostatnich pięciu lat jeden krok w górę, jeden krok w bok, jeden krok w dół, i mniej więcej cały czas jesteśmy na poziomie między 40 a 55 tys. pkt na naszym WIG. W tym roku też jesteśmy w okolicach zera, licząc od początku roku.
To znaczy, że strukturalnie jesteśmy skazani już na taką sytuację z racji zmian na polskim rynku kapitałowym, czy raczej jest tak, że te czynniki ryzyka powoli znikają i być może odbijemy się od dna, od tej stabilizacji trwającej w nieskończoność?
Raczej nie zakładamy, żebyśmy z tej stabilizacji czy z tego zakresu wahań między 40 a 55 tys. pkt wyszli. Nazwijmy to wahaniami koniunktury, tym bardziej że od czasu do czasu zdarza się jakaś przypadkowa fala wzrostowa, tak jak teraz w ostatnich tygodniach. Natomiast ciekawsza jest analiza tego, co teraz się dzieje na poszczególnych segmentach rynku, bo jak popatrzymy na notowania poszczególnych grup spółek z ostatnich 5–10 lat, to jest spora grupa, która w tym czasie wzrosła po kilkaset procent, a w niektórych przypadkach nawet po więcej niż 1000 proc. To są spółki przede wszystkim z takich sektorów jak przemysł i przemysł nastawiony na eksport, spółki nowych technologii, spółki konsumenckie. Na drugim biegunie mamy nasze narodowe czempiony, na czele z energetyką, która jest w tej chwili w swoim siedmioletnim dołku.
Czy to jest tendencja, która będzie się utrzymywała?
Jeżeli chodzi o firmy średniej wielkości, które wychodzą poza Polskę i odnoszą w niektórych przypadkach spektakularne sukcesy.
I żadna z nich nie inwestuje w polski węgiel.
Jeszcze, no i mamy nadzieję, że w najbliższym okresie nie podejmie się takich projektów, ale poważnie mówiąc – te spółki realizują swoją bardzo ciekawą międzynarodową strategię rozwoju. Zyskują na wartości i zakładamy, że ta tendencja rozwoju międzynarodowego w przypadku tych i pewnie coraz szerszych grupy spółek będzie kontynuowana. Natomiast jeżeli chodzi o sektor energetyczny, niestety jest to kwestia decyzji politycznych, angażowania się w ratowanie polskiego górnictwa, budowania kolejnych mocy wytwórczych, być może w przyszłości uczestniczenia w projekcie związanym z energetyką atomową. To są takie elementy, które inwestorom szczególnie się nie podobają. Tutaj trzeba by było rozróżnić, bo inny jest interes państwa, a inny jest interes inwestorów, którzy kiedyś kupili akcje tych firm od Skarbu Państwa w ramach prywatyzacji. Myślę, że na dziś te inwestycje nie okazały się udane.
Ceny węgla drgnęły. Donald Trump mówi o rewitalizacji branży węglowej, o tym, że należy znieść te rozwiązania w Stanach Zjednoczonych, które premiują energetykę odnawialną, a znowu postawić na energetykę węglową. Uważa pan, że przed węglem i przed surowcami są szanse na trwałe odbicie i wzrosty i w związku z tym na wzrosty również wśród polskich spółek surowcowych?
Na pewno, w perspektywie kilku kwartałów, lat sytuacja ma szansę się poprawić. Ostatnie lata dla surowców były trudne, a dla węgla tym bardziej, zarówno dla energetycznego, jak i koksowego. Teraz sytuacja się powoli poprawia i być może jest to zjawisko trwałe, jeżeli trwałością nazywamy coś, co potrwa od kilku kwartałów do kilku lat. Jednak nie zastopujemy zmian technologicznych, które następują na całym świecie. Źródła odnawialnej energii są i będą coraz bardziej rozwijane. W związku z tym mówi się o rewolucji samochodowej, podobnej do tej, która miała miejsce 10, 15 lat temu z telekomunikacją. Teraz wszyscy posługują się smartfonami, być może taki proces czeka sektor samochodowy. Z pewnymi trendami nie wygramy, dlatego trzeba o tym pamiętać.
W co inwestować w czasach, kiedy mamy beznadziejne lokaty i dosyć mizerne widoki zysku z obligacji?
Wszystko zależy od perspektywy. Nawet w energetyce są spółki, które przez ostatnie lata przeżywały trudności, np. JSW, a teraz zaczynają się powoli podnosić, co nie znaczy, że za 10 lat będą przedsiębiorstwami wartymi więcej niż dzisiaj, ale w międzyczasie może tak być. Natomiast jeżeli patrzymy na długookresowe tendencje i trendy, to z pewnością wszystko związane z nowymi technologiami jest perspektywiczne. Również dużo spółek związanych z konsumpcją radzi sobie dobrze, jednak firmy te muszą być dobrze zarządzane i nie mogą popełniać błędów. Zdarzają się przypadki spółek, które pomimo że wszystko wokół się rozwija, popadają w różnego rodzaju problemy. Na warszawskiej giełdzie mamy przykład kilku takich firm. Nie wiemy, jaka jest ich przyszłość. Inwestorów nawet w takich sektorach może spotkać przykra niespodzianka, dlatego bardzo ważny jest model biznesowy.
Jak pan ocenia nowe propozycje, które wyszły z Kancelarii Prezydenta, dotyczące przyszłych zysków banków?
Trzeba szukać kompromisowego rozwiązania.
Dobrowolność wymuszona, o której mówił prezes NBP, czyli przymuszanie banków, aby dobrowolnie przewalutowały kredyty klientom w najtrudniejszej sytuacji finansowej, jest tym kompromisowym rozwiązaniem?
Na razie wszystko było przedstawione hasłowo. Na pewno kwestia spreadowa powinna być załatwiona. Jednak trzeba pamiętać, że po jednej stronie mamy „nieszczęśliwych kredytobiorców frankowych”, a po drugiej – osoby z depozytami. Dlatego ci pierwsi powinni zauważyć, że są różne grupy osób zaangażowanych, a nie upierać się, że to ich interes jest najważniejszy. Myślę, że trzeba szukać rozsądnego rozwiązania. Pierwszym krokiem do uregulowania problemu jest propozycja spreadowa.
Jak zarabiać w świecie, w którym są ujemne stopy procentowe?
Świat finansów istotnie się zmienił od kryzysu 2008 r. W tej chwili mamy zerowe stopy procentowe. Rentowności obligacji niektórych krajów są ujemne. Kondycja banków europejskich jednych jest lepsza, innych gorsza. Duże banki włoskie czy niemieckie miały trudności z obsługą klientów. Wydaje się, że w tej chwili banki słabsze podniosą swój kapitał.
Jak to się pana zdaniem skończy?
Wydaje mi się, że skończy się to podniesieniem kapitału przez UniCredit, bez konieczności sprzedawania banku Pekao SA w Polsce, ale być może ze sprzedażą innych aktywów, które są mniej strategiczne. Jednak 40-proc. zaangażowanie UniCredit wróży, że Pekao kiedyś będzie na sprzedaż.