Rosja chce utworzyć z OPEC globalny kartel naftowy, który kontrolowałby 73 proc. eksportu ropy; byłoby to geopolityczną katastrofą - pisze we wtorek „Business Insider". Do porozumienia ws. "superkartelu" jest bardzo daleko - uspokaja w rozmowie z PAP ekspert.

"Business Insider" - amerykański portal informacyjny - nazywa dyplomatyczne rozgrywki Rosji "mistrzowskim posunięciem", dzięki któremu wykorzystała ona obecny kryzys nadpodaży na rynkach ropy.

Zdaniem "BI" Kreml chce doprowadzić do utworzenia superkartelu, w którym najważniejszym rozgrywającym byłaby Moskwa.

Pierwszym krokiem do takiego porozumienia - jak ocenia "BI" - była wspólna deklaracja Moskwy i Rijadu z połowy lutego, kiedy to zapowiedziano zamrożenie wydobycia ropy na poziomie ze stycznia.

Jeśli podczas kolejnego spotkania, z udziałem większej grupy producentów ropy, które ma się odbyć w połowie marca, "Rosji uda się zbudować konsensus - choćby niewielki - to umocni ona swoją pozycję lidera" - prognozuje "BI".

Niezależny ekspert rynku energetycznego Andrzej Szczęśniak mówi w rozmowie z PAP, że o ile Rosja prowadzi w istocie mistrzowską dyplomację energetyczną i polityczną grę na Bliskim Wschodzie, to jednak do porozumienia o stworzeniu kartelu "OPEC Plus" jest daleko.

Najważniejszym posunięciem Rosji na Bliskim Wschodzie było zaangażowanie wojskowe w Syrii, drugim zaś dyplomacja naftowa, jaką Moskwa podjęła wobec OPEC - uważa Szczęśniak.

Jednak, jego zdaniem, nagłe odbicie cen ropy w ostatnich dniach jest jedynie efektem działań "public relations", jakie otaczają negocjacje krajów kartelu i Moskwy.

Od blisko 20 miesięcy, ze względu na kryzys nadpodaży, cena ropy systematycznie spadała, momentami schodząc nawet do nienotowanego od ponad 10 lat poziomu poniżej 30 dolarów za baryłkę.

Ostatnio ceny surowca zaczęły wprawdzie nieco rosnąć, a w poniedziałek notowania Brent przekroczyły w Nowym Jorku 40 dol. za baryłkę, Szczęśniak uważa jednak, że jest bardzo daleko do takiego porozumienia w stylu "OPEC Plus", które dawałoby solidne podstawy do wzrostów cen tego surowca.

"Rozmowy Moskwy z krajami OPEC nie dadzą twardego porozumienia, lecz jedynie miękki układ, w którym mowa jest tylko o zamrożeniu wydobycia" - podkreśla ekspert w rozmowie z PAP. Przypomina też, że ze względu na specyfikę swego wydobycia Rosja nie może ograniczać go w taki sposób, jak np. Arabia Saudyjska - "nie da się tam przykręcić kurka na pół gwizdka" - dodaje.

W poniedziałek analitycy rynku naftowego tłumaczyli skok cen tym, że rynek liczy, iż wkrótce nastąpi redukcja wydobycia w USA, gdzie po wyczerpaniu takich metod na przeczekanie kryzysu jak cięcie kosztów i zatrudnienia, firmy eksploatujące złoża łupkowe zaczęły ograniczać działalność.

Stany Zjednoczone, które zainwestowały w wydobycie surowca ze złóż łupkowych, stały się bardzo znaczącym graczem na rynku ropy, choć pozostały jej importerem. Według "BI" przyśpieszyło to ochładzanie relacji między Waszyngtonem a Rijadem.

Arabia Saudyjska, tradycyjny bliskowschodni sojusznik USA, podjęła bowiem walkę o zachowanie udziału w rynku obliczoną - m.in. - na wykończenie niskimi cenami surowca amerykańskich rywali, dla których koszty produkcji były znacznie wyższe, a zatem spadki cen - groźniejsze.

Jak wyjaśnia ośrodek analityczny Stratfor, takie kraje jak Arabia Saudyjska, Kuwejt, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie dysponujące "buforami finansowymi, które stanowią ochronę przed niskimi cenami ropy", postanowiły "powoli wykrwawić amerykańskich producentów i zaczekać, aż spadnie poziom ich produkcji".

Pozycja Rijadu, dawniej lidera OPEC, została jednak osłabiona przez wzrost produkcji w USA i teraz - zdaniem "BI" - skłonny jest on zbliżyć się do Moskwy.

"Ze swą potęgą militarną Rosja jest w stanie wziąć na siebie rolę faktycznego lidera", ponieważ kraje Zatoki Perskiej obawiają się Państwa Islamskiego (IS) - ocenia "BI".

Jednak, jak podaje Reuters, minister Kuwejtu ds. ropy Anas al-Saleh powiedział we wtorek, że jego kraj nie zamierza dostosować się do porozumienia Moskwy z Rijadem i zamrażać wydobycia surowca, o ile wszyscy ważni producenci ropy, włącznie z Iranem, nie zdecydują się na taki krok.

Iran po latach embarga na eksport ropy ma zamiar zwiększyć wydobycie i odzyskać rynki. I jak pisze Stratfor "jakieś istotne, szerokie porozumienie w sprawie poziomu produkcji (ropy), takie, które dałoby się wprowadzić w życie, jest na razie nieosiągalne, jako że nie znikły ani przeszkody geopolityczne, ani fundamentalne różnice zdań między Arabią Saudyjską i jej sojusznikami a innymi producentami ropy".

W konflikcie syryjskim Rosja i Arabia Saudyjska stoją po przeciwnej stronie, a ponadto Moskwa jest sojusznikiem Iranu, czyli najważniejszego rywala Saudyjczyków. Zdaniem "BI" bardzo niskie ceny ropy mogą mimo wszystko doprowadzić do porozumienia Rosji z OPEC, a nawet Rijadu z Teheranem.

Stratfor podkreśla jednak, że Arabia Saudyjska zaciekle rywalizuje nie tylko, a nawet nie przede wszystkim z producentami z USA - walczy o udział w rynku z Iranem i Irakiem, który również zwiększa produkcję. Ponadto "fundamentem strategii energetycznej Moskwy była dywersyfikacja eksportu poza Europę" i Saudyjczycy muszą też konkurować z Rosją o rynek chiński.

Tak więc zdaniem Stratforu nie ma widoków ani na solidne porozumienie wielu krajów o ograniczeniu wydobycia ropy, ani na trwałe wzrosty cen surowca. Zdanie takie podziela Szczęśniak, który podkreśla, że fundamentalna ocena rynku nie daje żadnych podstaw, by sądzić, że nadchodzi wzrost cen ropy.