- Dynamika oraz skala wzrostu cen energii elektrycznej znacząco przewyższają wzrost cen węgla kamiennego oraz kosztów emisji CO2 - uważa Janusz Steinhoff były wicepremier i były minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka.

Z analizy Fundacji Instrat wynika, że to nie energetyka, lecz górnictwo stanie się głównym wygranym na wzroście cen prądu.
Jeżeli mówimy o rynku, to musimy uwzględnić takie czynniki jak podaż, popyt, koniunktura itd. Elektroenergetyka zapewne chętnie utrzymałaby sytuację, w której ceny węgla są regulowane, natomiast ceny energii elektrycznej - kształtowane na giełdzie. Absolutnie się z tym jednak nie zgadzam, to byłby absurd ekonomiczny.
Dynamika oraz skala wzrostu cen energii elektrycznej znacząco przewyższają wzrost cen węgla kamiennego oraz kosztów emisji CO2. Ceny węgla kamiennego z polskich kopalń znacząco odbiegają od notowań w ARA, a ich wzrost w ostatnim czasie był nieporównywalny ze wzrostem cen energii elektrycznej.
Energetyka bardzo często podwyżkami cen energii elektrycznej obciąża górnictwo węgla kamiennego. Tymczasem sama nie działa na wystarczająco konkurencyjnym rynku. Przecież jeszcze przed obecnym kryzysem hurtowe ceny energii w Polsce były jednymi z najwyższych w Europie. Było to powodem rosnącego importu energii (w 2020 r. - 6,4 TWh). Jako środowiska gospodarcze zwracaliśmy zresztą wówczas uwagę na to, że ceny energii mogą uderzać w konkurencyjność naszej gospodarki. Teraz, co prawda, te proporcje się odwróciły ze względu na kryzys na rynku gazowym w Europie i polska energia jest stosunkowo tania.
Janusz Steinhoff były wicepremier i były minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka / Materiały prasowe
Rozumiem, że nie zgadza się pan, by przymusowo obniżyć ceny sprzedaży zarówno węgla, jak i prądu z węgla do kosztów wytworzenia i rozsądnej marży?
Bardziej racjonalnym pomysłem jest koncepcja Komisji Europejskiej, by obciążyć nadmierne zyski producentów energii i jej nośników. Przypominam, iż PGE za pierwsze półrocze osiągnęło zysk netto przekraczający 3 mld zł. Polski rynek energii elektrycznej powinien też być bardziej otwarty na Europę. Trzeba budować transgraniczne połączenia, i elektroenergetyczne, i gazowe. To absolutnie potrzebne polskiej gospodarce.
Tymczasem mamy do czynienia w zasadzie z niewystarczającym udziałem w rynku europejskim, ponieważ przepustowość naszych transgranicznych sieci przesyłowych pozwala na eksport czy import kilkunastu terawatogodzin energii elektrycznej rocznie, co stanowi poniżej 10 proc. naszego rocznego zużycia. Jestem więc zdecydowanym zwolennikiem rozbudowy sieci, by zwiększyć nasze bezpieczeństwo energetyczne i konkurencyjność naszej gospodarki.
Natomiast powrót do ręcznego sterowania cenami jest sprzeczny z zasadami gospodarki rynkowej. Co nie znaczy, że państwo, tak jak czyni to Unia Europejska, nie powinno reagować na obecną kryzysową sytuację. Należy również rozważyć wprowadzenie regulacji prowadzących do obniżenia zużycia energii, czyli działań po stronie popytowej.
Podnoszone są argumenty, że przez dziesiątki lat górnictwo było dotowane ogromnymi kwotami, a teraz, gdy ceny na rynkach między narodowych są wyższe, nie jest solidarne z resztą społeczeństwa… Rozumiem, że pan się z taką tezą nie zgadza?
Przytoczone przez panią dane nie korespondują z faktycznymi cenami węgla dla energetyki, jakie podaje PGG. O relacji krajowych cen węgla i energii elektrycznej do cen europejskich wspomniałem wcześniej. Należy, oceniając relacje górnictwo-energetyka, uwzględnić fakt, iż PGE znaczącą część energii produkuje z węgla brunatnego, który wydobywa we własnych kopalniach. A koszty produkcji energii elektrycznej i wydobycia węgla? Od lat nawołuję do większej konkurencji na naszym rynku, która wymusi ich redukcję. Potrzebna więc jest w tej materii racjonalna i konsekwentna polityka państwa.
A na czym ta polityka miałaby polegać?
Jeżeli chodzi o górnictwo, przestrzegam przed budowaniem jakichkolwiek planów rozwoju elektroenergetyki na podstawie obecnej sytuacji. Przy tych cenach węgla wszystkie kopalnie okazują się rentowne. Pojawiają się głosy, że powinniśmy wrócić do węgla, budować kopalnie. To byłby absurd. Gdy wrócą normalne ceny węgla (60-70 dol. za tonę), znów większość polskich kopalń będzie trwale nierentowna i trzeba będzie je likwidować. Polską energetykę należy więc oprzeć na OZE i atomie. ©℗
Rozmawiała Sonia Sobczyk-Grygiel