Rosną szanse na przyjęcie nowego pakietu sankcji energetycznych wymierzonych przeciwko Moskwie

Najnowsze decyzje Kremla zapowiadają eskalację konfliktu z Zachodem i zwiększają prawdopodobieństwo kolejnych obostrzeń na rosyjski sektor surowcowo-energetyczny – ocenia agencja S&P. – Mobilizacja najprawdopodobniej przyczyni się do integracji Zachodu w sprawie sankcji naftowych i podniesie ryzyko ich zaostrzania – uważa analityk ds. geopolitycznych firmy Paul Sheldon. Jak podkreśla S&P, na rynkach już wcześniej spodziewano się perturbacji – przede wszystkim w związku z zakazem importu rosyjskiej ropy i produktów naftowych do Unii Europejskiej. Agencja prognozuje, że w I kw. przyszłego roku rosyjski eksport paliw spadnie o mniej więcej milion baryłek dziennie w porównaniu ze średnią z sierpnia.

Amerykańska reakcja na mobilizację Rosji

Już we wtorek wieczorem w Senacie USA ogłoszono rozpoczęcie prac nad sankcjami drugiego stopnia, które uderzyłyby we wszystkie podmioty zaangażowane w świadczenie usług na rzecz rosyjskiego sektora paliwowego. Uniknięcie restrykcji byłoby możliwe w przypadku przyjęcia forsowanego przez Waszyngton limitu cenowego na ropę i produkty naftowe z Rosji. Wymowę tego gestu wzmacnia to, że projekt jest wspólną inicjatywą deputowanych demokratycznych i republikańskich.
Amerykanie zapowiadają także ograniczenie możliwości omijania sankcji np. poprzez stosowanie mieszanek z udziałem rosyjskich paliw. Do tej pory administracja Joego Bidena była ostrożna w stosunku do idei sankcji pośrednich, obawiając się, że uderzą one w relacje USA z Chinami czy Indiami. Nieoficjalnie Waszyngton sygnalizuje, że wprowadzenie ich w życie nadal nie jest przesądzone, jeśli poskutkują inne zachęty do wdrażania limitu cen.

Europa przed zimową próbą. Gotowość do zaostrzenia sankcji

Także Bruksela zasygnalizowała już gotowość do zaostrzenia sankcji w odpowiedzi na zapowiadane referenda w sprawie aneksji przez Rosję okupowanych terytoriów Ukrainy. – Rosja, jej polityczne przywództwo, i wszyscy zaangażowani w te „referenda” oraz inne naruszenia prawa międzynarodowego w Ukrainie będą pociągnięci do odpowiedzialności, rozważone zostaną w takim scenariuszu także dalsze restrykcje w stosunku do Rosji – oświadczył szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.
Według nieoficjalnych informacji portalu Euractiv w grę wchodzi najprawdopodobniej wprowadzenie na listy sankcyjne osób zaangażowanych w organizację referendów, ale możliwe są także nowe obostrzenia sektorowe.
Zdaniem Agaty Łoskot-Strachoty z Ośrodka Studiów Wschodnich Władimir Putin wybrał dobry moment, żeby powiedzieć europejskim liderom „sprawdzam”.
– Kryzys energetyczny w Europie narasta, wiele stolic boi się dalszych ograniczeń, niektóre są lub mogą być otwarte na negocjacje w sprawie uchylenia dotychczas przyjętych ograniczeń. Miejmy jednak nadzieję, że ostatecznie „27” przejdzie ten test pozytywnie i zgodzi się na bolesne dla Kremla sankcje – mówi ekspertka. Jak zaznacza, żeby tak się stało, konieczne jest połączenie restrykcji wobec Rosji z narzędziami, które pozwolą Europie solidarnie przetrwać zimę.

Ceny paliw pod dyktando G7?

W ramach G7 – grupy zrzeszającej najbogatsze demokracje świata – toczą się obecnie prace nad szczegółami amerykańskiej inicjatywy, która ma wymusić na Rosji obniżenie cen paliw. Deklarowanym celem propozycji – oprócz ograniczenia kluczowego źródła dochodów budżetowych Kremla – jest uniknięcie zaostrzenia kryzysu, do którego mogłoby dojść, gdyby rosyjskie produkty wypadły ze światowego rynku. Moskwa zapowiada jednak, że wszystkie kraje, które przyłączą się do mechanizmu, zostaną odcięte od jej eksportu.
Obecnie średnie notowania rosyjskiej ropy Urals szacowane są na 66,66 dol. za baryłkę – o ponad 22 dol. poniżej ceny baryłki Brent. Według nieoficjalnych doniesień pułap dyskutowany w ramach G7 ma wynosić między 40 a 60 dol. Osobne limity miałyby zostać wyznaczone dla różnych kategorii produktów naftowych. Mechanizm ma wchodzić w życie równolegle z sankcjami unijnymi – czyli 5 grudnia dla ropy naftowej i 5 lutego dla produktów rafineryjnych. Powodzenie inicjatywy G7 w dużej mierze zależeć będzie jednak od tego, czy do przyjętych limitów stosować się będą duzi odbiorcy rosyjskiej ropy spoza grupy.
W poniedziałek swój akces do mechanizmu ogłosiła Australia. Ale największe znaki zapytania towarzyszą temu, jak zachowają się kraje, które w czasie inwazji rozszerzały swoją współpracę gospodarczą z Rosją bądź ją utrzymywały, przede wszystkim Indie, Turcja i Chiny, a w dalszej kolejności kraje Afryki i Ameryki Łacińskiej. Według wielu komentatorów to od nich zależeć może powodzenie planów G7. Waszyngton uspokajał do tej pory, że limity cenowe odniosą zakładane efekty, nawet jeżeli kraje te formalnie nie przystąpią do mechanizmu, a tylko będą jego pośrednimi beneficjentami, wykorzystując limit jako kartę przetargową w negocjacjach cenowych z rosyjskimi dostawcami.

Wprowadzenie limitu cenowego na Gaz

Unia dyskutuje m.in. nad wprowadzeniem limitu cenowego na – trudniejsze do przekierowania przez Rosję na inne kierunki – dostawy gazu. Porozumienia w tej sprawie nie udało się osiągnąć podczas ostatniej tury rozmów przedstawicieli państw członkowskich. Przeciwne jakimkolwiek unijnym obostrzeniom w zakresie cen surowca były Węgry, a pozostałe kraje podzieliły się co do tego, czy proponowany instrument powinien objąć także dostawy z innych kierunków.
Limit cenowy może być jednak forsowany – wraz z pakietem działań mających na celu złagodzenie skutków kryzysu energetycznego dla obywateli UE – poza wymagającą jednomyślności procedurą sankcyjną.
Jak zauważa Agata Łoskot-Strachota, omijanie zasady jednomyślności wydaje się uzasadnione w sytuacji wojennej, ale niesie też za sobą pewne zagrożenia. – Mam na myśli przede wszystkim groźbę uruchomienia nowych procesów dezintegracyjnych, gdy część państw poczuje, że ich głos nie ma znaczenia w podejmowaniu kluczowych decyzji – wyjaśnia.
Temat gazowego limitu ma wrócić na kolejnym spotkaniu ministrów energii „27” planowanym na 30 września. Wcześniej nowe propozycje – odpowiadające na zgłaszane przez przedstawicieli państw zastrzeżenia – ma opracować Komisja Europejska. Już teraz w Brukseli mówi się, że referenda, mobilizacja oraz dowody rosyjskich zbrodni na ludności cywilnej w Iziumie mogą zmobilizować polityków do porozumienia. ©℗