- Zaproponujemy rozwiązania komplementarne do tych wprowadzanych przez Komisję Europejską - uważa minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.

Ceny energii szybują. Czy przedsiębiorcy będą mogli liczyć na pomoc?
Rynek energii to zharmonizowany rynek europejski i instrumenty do interwencji w tym zakresie posiada Komisja Europejska. My wywieramy presję i proponujemy rozwiązania, które mogłyby być na poziomie całej Unii przyjęte przez KE. To się dzieje, bo słyszymy już zapowiedzi Ursuli von der Leyen. Jeszcze we wrześniu powinny być one wprowadzone na poziomie UE. Komplementarnie do tego, co zrobi KE, wyjdziemy z naszymi rozwiązaniami. To, co robimy już teraz, to propozycja dla przedsiębiorstw energochłonnych. Ona może zostać przyjęta w najbliższych dniach przez rząd. To rekompensata części podwyżek cen energii dla firm energochłonnych, które wykażą wzrost cen prądu o 200 proc., ale także wynikającą z tego stratę. To huty, huty szkła, producenci ceramiki. W pierwszym kroku mogą liczyć na pomoc do 2 mln euro, w drugim - do 25 mln euro. Łączny koszt tego rozwiązania, z którego może skorzystać kilkaset firm, może wynieść 5 mld. Taka interwencja jest konieczna, ale co do interwencji wobec szerszego grona przedsiębiorców będziemy ją rozważać po tym, jak będą znane decyzje KE.
Jak mogłaby wyglądać nasza pomoc?
Są różne pomysły. Można mówić o rekompensatach czy ograniczaniu taryfy, ale systemowo takie rozwiązania oznaczają wydatki rzędu kilkudziesięciu miliardów. Dlatego to jeszcze nie jest moment na tego typu decyzje. Trzeba poczekać na KE. Ale są też inne działania, które mogą pomóc. Ministerstwo Klimatu analizuje sprawę obrotu energią, jest możliwość wyłączenia części pośredników. Rynek przekształciłby się w relację producent-odbiorca. To by zdjęło element spekulacyjny z tych transakcji. Ale to także rozwiązania systemowe, które w niewielkim stopniu mogą być realizowane samodzielnie przez kraje członkowskie, bo to najczęściej rozwiązania europejskie.
Była tarcza covidowa. Będzie energetyczna?
Powszechna pomoc dla firm to dziesiątki miliardów złotych. Tarcza covidowa była reakcją na przejściowy kilkumiesięczny przestój firm związany z lockdownem. Ceny energii są horrendalnie wysokie, bardzo zmienne, ale z powodu wojny ich podwyższony poziom będzie się utrzymywał przez dłuższy czas. Więc po jednej interwencji na kilkadziesiąt miliardów potrzebna byłaby kolejna. Dlatego w tym przypadku najważniejsze są rozwiązania systemowe, np. ustalenie maksymalnych cen gazu na poziomie UE.
Jak ma wyglądać takie rozwiązanie?
Dziś koszt wytworzenia energii z węgla w Polsce to ok. 700 zł za MWh, a jej rynkowe ceny sięgają 2500 zł. Tu mamy element giełdowo-spekulacyjny, wynikający z narzędzi tego rynku przyjętych na poziomie UE, które generują cenę oderwaną od cen produkcji. Jeśli liczymy cenę od najdroższego paliwa, czyli gazu, to nawet najtańsza energia ze źródeł odnawialnych, której koszt wytworzenia wynosi 300 zł za MWh, kosztuje 2100 zł. Musimy zmienić to systemowo, by odnosić się do cen produkcji, a nie używać systemu, który w czasach spokoju byłby może wolnorynkowy, stabilizowałby i dywersyfikował rynek, ale to się kompletnie nie sprawdziło w trakcie wojny, gdy mamy rozchwianie podażowo-popytowe i niedobory surowców, w tym obawy o dostęp do gazu, co podbija ceny. ©℗
Rozmawiał Grzegorz Osiecki