Spółki węglowe nie mogą przerzucić niesprzedanego w Europie towaru do Chin, bo nie mają którędy go dostarczyć.
Spółki węglowe nie mogą przerzucić niesprzedanego w Europie towaru do Chin, bo nie mają którędy go dostarczyć.
Zakaz sprowadzania rosyjskiego węgla do Unii Europejskiej ostatecznie wszedł w życie 10 sierpnia. Na UE i Japonię, która dołączyła do sankcji, przypadało łącznie 30 proc. eksportu tego surowca. Z punktu widzenia władz regionów, na których terenie znajdują się kopalnie, problem jest poważny, ponieważ niesprzedanego na Zachód węgla nie da się w prosty sposób przerzucić do państw, które nie obłożyły Rosji sankcjami. Resort energetyki w najgorszym scenariuszu spodziewa się w tym roku spadku wydobycia o 17 proc., a eksportu - nawet o 30 proc. Według rosyjskiego wydania „Forbesa” rosyjskie firmy stracą na tym równowartość do 8 mld euro rocznie.
Szczególnie mocno embargo uderza w obwód kemerowski znajdujący się na Kuzbasie, czyli w Kuźnieckim Zagłębiu Węglowym. Położone w zachodniej Syberii zagłębie jest stolicą rosyjskiego przemysłu węglowego. Kuzbas wydobywa 60 proc. rosyjskiego węgla kamiennego, 80 proc. węgla koksującego i 100 proc. szczególnie cennego antracytu. W całości lub częściowo na wydobyciu na Kuzbasie swoją działalność opierali najwięksi eksporterzy rosyjskiego węgla do Polski: Karakan Inwiest, KTK, SDS-Ugol i SUEK. Warszawa wycofała się z importu węgla z Rosji pod koniec marca. Później embargo uzgodniła cała Unia Europejska. W efekcie kopalnie obwodu kemerowskiego zaczęły ograniczać wydobycie. W co najmniej kilku kopalniach odkrywkowych praca stanęła całkowicie. Natalja Zubariewicz, ekonomistka specjalizująca się w sytuacji regionu, powiedziała w rozmowie z „Moscow Times”, że najgorsze jeszcze przed nimi. Od września zakłady wydobywcze zaczną najpewniej wysyłać górników na urlopy bezpłatne.
Władze regionalne i właściciele przedsiębiorstw starają się szukać nowych odbiorców. Zubariewicz mówi, że Chińczykom oferuje się węgiel z 45-50-proc. upustem. Ale całości nie da się tam wywieźć, bo - jak mówi ekonomistka - „Kolej Transsyberyjska nie jest z gumy”. - Niezależnie od tego, co deklarują koleje RŻD, dalekowschodniej infrastruktury nie wystarczy dla wszystkich. Wycofano się z procedur, zgodnie z którymi traderzy uzgadniali przewozy na Daleki Wschód. Wnioski nie są zatwierdzane. Spółki węglowe nie wiedzą, jak się zachować, jak planować wydobycie, z czego rezygnować - alarmował informator branżowego pisma „RŻD-Partnior”.
Pretensje do zarządców kolei mają też urzędnicy. Reprezentujący obwód kemerowski senator Aleksiej Sinicyn krytykował RŻD za wieloletnie niewykonywanie budżetów inwestycyjnych przeznaczonych na tzw. poligon wschodni. Zadanie związane ze zwiększeniem przepustowości kolei w tej części kraju zostało dokapitalizowane kwotą 250 mld rubli (20 mld zł), ale przepustowość rosła wolniej niż zapotrzebowanie. Rozbudowa linii prowadzących na Daleki Wschód wymagałaby wielu lat, a na to górnicy z Kuzbasu nie mają czasu.
Gubernator obwodu kemerowskiego Siergiej Cywilow poprosił o ograniczenie przesyłu innych towarów i priorytetowe traktowanie węgla oraz innych surowców. Stracą także porty. Dla kolejarzy transporty z węglem z Kuzbasu do portów w Murmańsku nad Zatoką Kolską i Ust-Łudze nad Bałtykiem były bardzo ważnym źródłem dochodów. Stamtąd surowiec płynął do portów Europy Zachodniej (tranzyt lądem przez Polskę był nieopłacalny). W pierwszej czwórce odbiorców spośród państw UE była Holandia, na którą przypadała jedna trzecia wolumenów węgla wysyłanego do Wspólnoty, a następnie Niemcy, Polska i Włochy. Teraz Moskwa aktywnie szuka odbiorców w Indiach i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, godząc się nawet - jak podaje Reuters - na przyjmowanie zapłaty w tamtejszych rupiach i dirhamach. Dlatego resort energetyki pracuje nad pomysłami związanymi z ożywieniem transportu rzecznego. Handlarze chcą spławiać węgiel Amurem na barkach i apelują o rozwój rzecznej floty handlowej.
Walczą też o to, by rząd dał im gwarancje, że RŻD nie podwyższy znacząco stawek za przewóz surowca. W programie rozwoju przemysłu węglowego do 2035 r., którego założenia opisał w czerwcu „Kommiersant”, przewidziano zwiększenie przepustowości lądowych przejść granicznych z Chinami oraz linii kolejowej prowadzącej do portu w Waninie nad Pacyfikiem. Urzędnicy mają też zadanie dla ministerstwa spraw zagranicznych. Resort Siergieja Ławrowa ma zadbać o to, by do unijnego embarga na węgiel nie przyłączyła się Turcja. Wygląda to bardziej na dmuchanie na zimne, bo Ankara dotychczas nie zadeklarowała takiego zamiaru. Co więcej, jeszcze przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę Turcy przymykali oko na duże dostawy węgla z okupowanej przez Rosję części ukraińskiego Donbasu. Władze w Ankarze starają się nie psuć relacji z Moskwą, licząc na sukces oferty mediacji między nią a Kijowem, przedstawianej regularnie przez prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana, ostatnio na spotkaniu z Władimirem Putinem w Soczi.©℗
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama