Trwają prace nad zmianą prawa. Idea jest taka, by stworzyć rezerwy gazu po stronie Skarbu Państwa w obszarze nadzorowanym przez RARS - mówi Michał Kuczmierowski, prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych

Izrael rozpoczyna szczepienia czwartą dawką. Czy jesteście przygotowani, gdyby taka decyzja zapadła w Polsce?
U nas nie ma takich decyzji. Ale jedno jest pewne: system szczepień jest przygotowany i sprawny. Mamy odpowiednie stany magazynowe. Obecnie na stanie posiadamy ok. 19 mln szczepionek, wstrzymaliśmy sprzedaż zagraniczną. Więc gdyby zapadła taka decyzja, jesteśmy gotowi. Na razie na bieżąco obsługujemy szczepienia dzieci i dorosłych. Niestety przed świętami obserwowaliśmy spadek zainteresowania szczepieniami. W pierwszych tygodniach akcji szczepień dzieci dostarczaliśmy 300 tys. dawek tygodniowo, później zainteresowanie się zmniejszyło. Teraz zaczęły się szczepienia drugimi dawkami i zapotrzebowanie oscyluje w granicach ok. 250 tys.
Wytrzymaliście sprzedaż, bo spodziewacie się, że będzie boom na szczepienia czy że zostanie wprowadzony obowiązek?
Chcemy być gotowi na każdą ewentualność. Ponieważ nie mamy kłopotu ze szczepionkami przeterminowującymi się, chcemy mieć zabezpieczone szczepionki na potrzeby Polaków. To nie tylko produkty Pfizera, ale AstraZeneca oraz Johnson & Johnson. Szczepienie tymi ostatnimi preparatami nie cieszy się najwyższą popularnością. Musimy utrzymywać rezerwy, ale na bieżąco mamy też kolejne dostawy.
Czy macie sygnały od producentów, kiedy może być szczepionka na Omikrona?
Na razie nie, ale w razie potrzeby z kupnem czy dostawami nie powinno być problemu.
A co z lekami na COVID-19? Wystarczy ich w związku ze zbliżającą się piątą falą?
Chcielibyśmy mieć zapasy, ale wszystkie leki sprowadzane przez RARS są wprowadzane do systemu i natychmiast z niego znikają. Szpitale, które leczą najcięższe przypadki, dostają te leki priorytetowo, ale ciągle jest ich mniej niż potrzeb.
Niedawno dotarło do nas 5 tys. dawek molnupirawiru, który ma pomagać na wczesnym etapie, jeszcze przed przyjęciem do szpitala. Już ich nie ma?
Dostawa rozeszła się w ciągu kilku chwil, czekamy na dostawy styczniowe, ok. 11 tys. dawek.
Też niewiele.
To prawda. Ale nie ma go więcej na rynku.
Kłopotem jest to, że jest pakowany po 120 sztuk. To wyklucza małe przychodnie z systemu. Jak lek będzie dostarczany pacjentom?
To prawda, że lek ten jest pakowany po 120 sztuk, ale można go dystrybuować w mniejszych partiach. Molnupirawir jest przeznaczony do leczenia domowego. Na razie było go mało i został wysłany do placówek hematoonkologicznych dla chorych, dla których COVID-19 stanowi bardzo duże ryzyko. Docelowo miał być ordynowany przez lekarzy rodzinnych, którzy mieliby dostarczać go do domów. To wyzwanie logistyczne również dla państwa. Można go wysyłać przez apteki na podstawie recepty. Ale na razie nie ma tych leków.
A remdesiwir i tocilizumab, które są podawane w szpitalach?
Też się rozchodzą błyskawicznie. Popyt przewyższa podaż.
Kiedy będzie następna dostawa remdesiwiru? Ile dawek?
Remdesiwir przyjedzie w najbliższym tygodniu, tyle dawek, ile tylko będzie dostępnych u producenta. Jednak będzie to kropla w morzu potrzeb, dosłownie kilkaset fiolek. Dużo lepsza sytuacja jest z dostępnością olumiantu.
Nie ma podszeptów z rządu, żebyście zaczęli kupować amantadynę?
Nie jest zarejestrowana jako lek przeciw COVID-19, więc byłoby to niemożliwe. Agencja jest gotowa kupować środki dopuszczone do obrotu i realnie wspomagające proces leczenia. Skuteczność amantadyny jest analizowana przez Agencję Badań Medycznych i na razie nie mamy informacji, że wzmacnia proces leczenia.
Minister zdrowia zapowiedział zwiększenie liczby łóżek covidowych do 60 tys. Są prognozy ekspansji Omikrona, które przewidują liczbę hospitalizacji przekraczającą możliwości naszego szpitalnictwa. Przygotowujecie się do tego?
Tak, ale kłopot polega na tym, że respiratory czy łóżka same nie leczą. Nie wystarczy kupić łóżka i aparaturę. Potrzebny jest wykwalifikowany personel. Zapasy mamy, bo środki materialne najłatwiej zabezpieczyć.
Na ile hospitalizacji się przygotowujecie?
Za zarządzanie w tym obszarze w czasie epidemii odpowiada Ministerstwo Zdrowia. Jesteśmy w bieżącym kontakcie, a także spotykamy się co kilka dni na posiedzeniach rządowego zespołu zarządzania kryzysowego, gdzie są omawiane bieżące scenariusze i na tej podstawie również podejmujemy działania, czyli się doposażamy. Ale z perspektywy agencji dziś priorytetem jest profilaktyka. Szczepienia w wysokim stopniu chronią przed hospitalizacją. Kolejny obszar to wyposażenie, środki ochrony osobistej. Cały czas wojewodowie składają wnioski o udostępnienie dla szpitali jakiegoś sprzętu. Mowa o respiratorach, kardiomonitorach, pompach infuzyjnych, tomografach, rentgenach - to sprzęt, który wspiera leczenie i się zużywa. Tu działamy na bieżąco i nie ma żadnych opóźnień. Nie myślimy o futurystycznych obrazach pandemii, opieramy się na prognozach i statystykach, jakie widzimy dziś.
Jakie są to prognozy?
Po szczegółowe prognozy odsyłam do MZ. Ale szpitale, miejsca są: mamy szpitale tymczasowe, wytypowane szpitale ratujące i leczące pacjentów z COVID-19. Kłopotem jest to, że nie da się zdublować pracy lekarza, który jest potrzebny i dla chorych na koronawirusa, i dla reszty pacjentów. Problem nie leży po stronie dostępności łóżek, ale po stronie dostępności kadry i leków.
Obok kryzysu zdrowotnego mamy kryzys energetyczny. Czy to widać w działaniach RARS? Przyjęliście nową prognozę dotyczącą rynku paliw i rezerw obowiązkowych?
Przygotowywana prognoza dotycząca paliw jest pierwszym takim kompleksowym dokumentem w skali kraju, do tej pory różne instytucje prognozowały indywidualnie. Dziś zebraliśmy wiedzę od różnych podmiotów we współpracy z rynkiem. System składa się z dwóch obszarów. To zapasy obowiązkowe, utrzymywane przez producentów i dystrybutorów oraz zapasy agencyjne, utrzymywane przez nas w zbiornikach naszych partnerów. Mamy obowiązek utrzymywania rezerw paliw na poziomie ok. 90 dni średniego krajowego zużycia. I dziś mamy zapasy powyżej tego limitu. System jest zdywersyfikowany, rozproszony, pod tym względem jesteśmy bezpieczni.
Czy w waszej prognozie bierzecie pod uwagę skutki polityki klimatycznej UE?
Tak. Najważniejszy wniosek jest taki, że szacunkowe wartości zapotrzebowania na powierzchnie magazynowe zapasów interwencyjnych do 2030 r. są zbieżne z tym, jak wyglądają projekty inwestycyjne w Polsce. Szacujemy, że w tym roku konsumpcja paliw wyniesie w Polsce 31,89 mln m sześc. Nasza prognoza wskazuje, że spożycie paliw będzie systematycznie rosło do 2027 r. do poziomu 37,68 mln, o 2-3 proc. rocznie, przez trzy lata się ustabilizuje, a potem po 2029 r. popyt zacznie się kurczyć o 1-2 proc. rocznie. Rezerwy będą dopasowane do poziomów sprzedaży paliw.
Mamy pakiet unijny Fit for 55, który podkręca tempo polityki klimatycznej. Widać to w prognozie?
Prognoza zakłada dzisiejsze wskaźniki. Mówi się o wielu zmiennych, które mogą, ale nie muszą być brane pod uwagę. Do niedawna mówiło się, że energia z elektrowni atomowych nie będzie uznawana za zieloną, a wszystko wskazuje na to, że została wpisana na listę. Wiele danych jest niepewnych, ale bazując na dzisiejszej wiedzy, pewne jest, że ok. 2030 r. większość producentów samochodów będzie odchodziła od silników spalinowych. Do 2050 r. Komisja Europejska planuje wejście na poziom zeroemisyjności. Planowane jest odejście od zużycia olejów napędowych i benzyn do 2050 r., co ma spowodować zmniejszenie światowej produkcji CO2 jedynie o ok. 10 proc. Trzeba mieć świadomość, że te projekty o charakterze politycznym w trudnej sytuacji będą stawiać przede wszystkim europejskich producentów, przemysł i usługi. Międzynarodowa konkurencja lokuje produkcję w krajach, które nie będą brały zeroemisyjności pod uwagę, więc może to prowadzić do dysproporcji konkurencyjności w różnych sektorach i przesunięcie produkcji tam, gdzie będzie ona tańsza. Jest też pytanie o koszty po stronie ostatecznego użytkownika, bo KE zakłada, że poniesie je ostateczny konsument. Można zakładać, że w Europie będziemy płacić dodatkowe opłaty. Mówi się też, że systemem ETS ma być objęte lotnictwo i transport, co będzie oznaczało wzrost kosztów transportu, logistyki, przemieszczania się. To będzie istotny problem dla konsumentów.
Jeśli chodzi o paliwa, nie ma takich problemów, jak na rynku gazu czy węgla?
Nie ma. Gdyby się zdarzyły, jest wiele działań, które mogą być podjęte, by ograniczyć zużycie w poszczególnych branżach. Są priorytety dostaw dla wybranych podmiotów. Natomiast zapasy paliw kształtują się na bezpiecznym, wysokim poziomie. To duży komfort. Rynek gazowy również ma system zapasów obowiązkowych - jest on obecnie nadzorowany przez Urząd Regulacji Energetyki.
Nie ma pan ochoty objąć gazu opieką, jako RARS?
To nie kwestia ochoty, ale sensowności. To już zostało dostrzeżone i od kilku miesięcy trwają prace przygotowujące nowelizację ustawy we współpracy z Ministerstwem Klimatu, URE i rządowym pełnomocnikiem ds. energii. Idea jest taka, by stworzyć rezerwy gazu po stronie Skarbu Państwa, w obszarze nadzorowanym przez RARS, żeby zdjąć ten obowiązek z przedsiębiorców i państwo miało w sytuacji kryzysowej narzędzie do zapewnienia bezpieczeństwa. Na razie dyskutujemy o wielkości zapasów interwencyjnych. Teraz są one na poziomie 30 dni w przypadku gazu. Być może należałoby rozważyć zwiększenie pojemności.
Do 90 dni, jak w przypadku paliw?
Decyzje będą podejmowane przez rząd. To powinno być dostosowane do możliwości uzupełnienia stanu takich surowców w sytuacji niedoboru. Im więcej, tym bezpieczniej.
Teraz mamy sytuację kryzysową. Rosja stopuje dostawy, bierzemy gaz z Niemiec. Ile czasu potrzeba na uruchomienie interwencyjnego skupu, żeby kupić surowiec w USA, gazowce dopłynęły do Polski i magazyny się zapełniły?
Na razie nie ma sytuacji kryzysowej wymagającej uruchomienia rezerw. Jest sytuacja trudna rynkowo, pokazująca, że polityka energetyczna wymaga przemyślenia na nowo. Ceny gazu i energii poszły wyjątkowo w górę. Ma to również związek z unijnymi projektami politycznymi, mającymi na celu wprowadzenie zeroemisyjności i czystej energii. Na to również ma wpływ transformacja energetyki w kierunku surowców odnawialnych. To proces trudny, szczególnie że te źródła nie są w pełni niezależne choćby od zmiennej pogody. Od innych ryzyk zależna jest energetyka wiatrowa, od innych oparta na fotowoltaice. Dziś europejski system energetyczny utrzymują tak naprawdę kopalnie węglowe. Niezrozumiałe jest w tym kontekście wyłączanie elektrowni atomowych w Niemczech.
Jednocześnie we współpracy MAP i Ministerstwa Klimatu został przygotowany pakiet regulacji, które mają w krótkim terminie zmniejszyć ceny gazu w Polsce. Jedną z nich jest umożliwienie dystrybutorom gazu wykupienia usługi biletowej na przechowywanie zapasów obowiązkowych gazu w RARS. To pierwszy krok do zbudowania tych kompetencji po stronie agencji, a jednocześnie ułatwi on funkcjonowanie dystrybutorom gazu.
A nie martwi pana obecna sytuacja wewnętrzna w kontekście energetyki i węgla? Konflikt w Polskiej Grupie Górniczej? Mieliśmy przypadki blokowania linii kolejowych, przez co PKP Cargo ma kłopoty z odtworzeniem siatki połączeń. Czy widzi pan tu zagrożenie dla budowania strategicznych rezerw? I czy agencji zostało jeszcze trochę węgla? Kupowaliście go interwencyjnie.
Obecnie nie zajmujemy się na stałe rezerwami węgla. Nie ma regulacji, która nakazywałaby utrzymywanie rezerw węgla na potrzeby energetyki i systemu analogicznego do tego, co mamy w paliwach płynnych, a ten jest najbardziej bezpieczny. W przypadku węgla dalej jest mowa o niewidzialnej ręce rynku i przyjęte jest założenie, że rynek sam się wyreguluje. Może to oznaczać w sytuacjach kryzysowych pewne niedobory. My w agencji kilkukrotnie tworzyliśmy rezerwy w przeszłości i gdy pojawiały się potrzeby rynkowe, rozwiązywaliśmy je. Ale nie był to system, który kompleksowo obejmował całą energetykę i przemysł wydobywczy. Taka koordynacja jest zapewne na poziomie ministrów energii i klimatu.
Agencja nie ma ambicji być agencją bezpieczeństwa energetycznego, jeśli chodzi o rezerwy?
Agencja jest agencją wykonawczą. Realizujemy zadania, które nakłada na nas premier czy Rada Ministrów. Także w tym obszarze trzeba uwzględnić wiele aspektów związanych z popytem, podażą, prognozami, transformacją i rozwojem energetyki w Polsce. Mamy narzędzia, które umożliwiają nam wsparcie tego systemu. Wielokrotnie były one wykorzystywane. Moglibyśmy pomyśleć również o innych surowcach energetycznych - tak jak obecnie myślimy o rezerwach gazu. Natomiast na przyszłość warto się zastanowić nad paliwami przyszłości, np. wodorem.
Czy w perspektywie są też magazyny energii produkowanej ze źródeł odnawialnych?
Dziś tego typu działania podejmują zarówno duzi producenci, jak i duzi konsumenci energii. Stwierdzenie, czy byłoby to sensowne w przypadku agencji, wymagałoby dodatkowej analizy. ©℗
Rozmawiali Klara Klinger, Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak
Współpr. Anna Ochremiak