Parlament Europejski przyjął wczoraj mandat do rozmów trójstronnych w sprawie tzw. backloadingu. Zaopiniował też propozycję KE, która polega na zawieszeniu 900 mln pozwoleń na emisję CO2 po 2013 roku i de facto oznacza administracyjne podwyższenie ceny za emisje. Dla opartej na węglu polskiej gospodarki oznacza to liczone w miliardach złotych straty. Zyskują przede wszystkim Niemcy promujący zielone technologie.
Podczas głosowania plenarnego eurodeputowani przewagą 33 głosów przyjęli propozycję Komisji. – To dla nas duży cios, bo do tej pory (przynajmniej w kwietniowym głosowaniu) PE stał po naszej stronie – komentuje Konrad Szymański, eurodeputowany z PiS. – Jak pokazuje praktyka, wbrew zamierzeniom KE system sprzedaży emisji nie przekłada się na większe inwestycje w odnawialne źródła energii. Ten system sterowania ręcznego, manipulowania przy gospodarce wolnorynkowej i zmieniania reguł w trakcie gry może tylko odstraszać przedsiębiorców i pogłębiać zapaść gospodarczą – uważa europoseł PO Bogusław Sonik.
Jak obliczył Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBIZE), na backloadingu w latach 2013–2020 najwięcej straci Polska – 1042 mln euro (czyli około 4 mld zł) i Czechy – 375 mln euro, a najwięcej zyskają Niemcy – 457 mln euro i Wielka Brytania – 238 mln euro.
Te wyliczenia biorą się z tego, że pula uprawnień do sprzedaży przez państwa na aukcjach na początku III okresu ETS (Europejski System Handlu Emisjami) przy prognozowanych wysokich cenach będzie pomniejszana dwukrotnie: poprzez mechanizm backloadingu i uprawnienia z tytułu derogacji, bo te zmniejszają pule na aukcje, a zysk przy zwrocie uprawnień na rynek na koniec okresu będzie niższy ze względu na prognozowany wtedy spadek cen uprawnień.
Backloading może być tylko wstępem do trwałego wycofania z rynku części uprawnień do emisji CO2. Stałe usunięcie ich z rynku zostało formalnie zaproponowane w czasie prac nad projektem dyrektywy o efektywności energetycznej w grudniu 2011 r. Przy czym pierwotna propozycja KE z 22 czerwca 2011 r. nie zawierała konkretnych zapisów w zakresie liczby uprawnień, choć dawała Komisji możliwość interwencji, jeśli uzna, że funkcjonowanie rynku uprawnień do emisji jest zaburzone.
Polska w tej sprawie ma niewielkie pole manewru. Decyzja będzie jeszcze negocjowana na poziomie Rady. Warszawa szuka sojuszników, z którymi mogłaby utworzyć mniejszość blokującą. Jak na razie są nimi m.in. Czechy, Estonia, Bułgaria, Rumunia i Grecja.