Bruksela chce, by w kolejnej perspektywie budżetowej na sprawiedliwą transformację przeznaczono 100 mld euro.
Na nowy zielony ład przewodnicząca KE obiecuje 100 mld euro
Szczegóły przedstawionej wczoraj przez Ursulę von der Leyen propozycji mamy poznać w środę, kiedy Komisja Europejska zaprezentuje plan przestawiania gospodarki na niskoemisyjne tory. Nowy zielony ład ma stać się azymutem przemian w Europie, doprowadzając w połowie wieku do zrównania ilości gazów cieplarnianych pochłanianych z tymi emitowanymi.
By uzyskać poparcie wszystkich krajów, von der Leyen obiecuje 100 mld euro w ramach budżetu na lata 2021–2027 oraz wsparcia Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Suma nie jest mała, ale aby w pełni ocenić tę propozycję, brakuje szczegółów. Przede wszystkim nie są znane proporcje, ile pieniędzy będzie wydatkowanych przez EBI, a ile przez KE. Istnieje też obawa, że fundusz zostanie zasilony poprzez przesunięcie pieniędzy z polityki spójności, której Polska jest największym beneficjentem.
Nie wiadomo także, do kogo będą trafiać pieniądze, bo – jak wynika z naszych informacji – brano pod uwagę propozycję, by docelowo ze wsparcia korzystały nie tylko regiony górnicze, lecz także np. objęte restrukturyzacją przemysłu. Wyzwaniem może być też utrzymanie sumy, o której mówi von der Leyen, w toku negocjacji budżetowych, bo część krajów nie godzi się na zwiększenie składki do budżetu UE.
Presja na ambitne decyzje w zakresie zielonej transformacji rośnie w obliczu kolejnych ostrzeżeń naukowców, że polityka „business as usual” to droga do klimatycznej katastrofy. Wczoraj swój raport zaprezentowała Europejska Agencja Środowiska (EEA). W ocenie agencji działania UE są dziś wystarczające zaledwie w sześciu z 35 kluczowych obszarów związanych z ochroną przyrody, zmianami klimatu i zagrożeniami środowiskowymi dla zdrowia i jakości życia.
Przyjęta w Unii filozofia stopniowych zmian nie zapewni realizacji długoterminowych celów ekologicznych – przekonuje EEA. Wśród proponowanych recept znalazły się m.in. rezygnacja z silników spalinowych i paliw kopalnych, oparcie energetyki na źródłach odnawialnych oraz zmiana praktyk w zakresie produkcji i konsumpcji żywności. Swoje ustalenia zaprezentował również Global Carbon Project. Z opracowania wynika, że w tym roku uda się ograniczyć światowe emisje z węgla o 0,9 proc. Emisje CO2 i tak będą jednak rosnąć, choć wolniej niż w poprzednich latach (o 0,6 proc.), bo więcej będzie tych ze spalania gazu i ropy.
Oznacza to, że w dalszym ciągu oddalamy się od celu neutralności klimatycznej, którego osiągnięcie – jak twierdzą naukowcy – jest niezbędne, żeby utrzymać wzrost temperatur w granicach 1,5 st. C od początku ery przemysłowej i oddalić groźbę klimatycznej reakcji łańcuchowej. Jak zauważa „The Guardian”, dane GCB wskazują, że tegoroczne emisje będą o 4 proc. wyższe niż te z 2015 r., gdy podpisano paryskie porozumienie klimatyczne.
Od czasu pierwszego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu z 1990 r. emisje CO2 z paliw kopalnych wzrosły o ponad 60 proc. Własny raport opublikowała też wczoraj Światowa Organizacja Meteorologiczna. Wynika z niego, że w tym roku światowe temperatury są o 1,1 st. C wyższe niż w epoce przedprzemysłowej, a obecny rok będzie jednym z trzech najcieplejszych w historii pomiarów.