Dzisiaj ruszają rozmowy na temat dostaw gazu przez Ukrainę. Na niekorzyść Kremla przemawia wyrok w sprawie OPAL.
Chodzi o zeszłotygodniowe orzeczenie Sądu UE w sprawie lądowej odnogi gazociągu Nord Stream. Trybunał, rozpatrując skargę Polski, zakwestionował zwiększenie dostępu Gazpromu do gazociągu OPAL w Niemczech. Decyzję umożliwiającą korzystanie przez rosyjską spółkę z gazociągu z wyłączeniem zasad konkurencyjności zatwierdziła Komisja Europejska na wniosek Niemiec. Orzeczenie miało zostać wykonane natychmiast.
Niekorzystny dla Gazpromu wyrok może być kartą przetargową w rozmowach trójstronnych. Dzisiaj przedstawiciele Rosji, Ukrainy i Komisji Europejskiej wracają do stołu rozmów na temat kontraktu na przesył gazu przez Ukrainę. KE chce, by umowa została przedłużona na 10 lat. Kijów ma teraz znacznie lepszą pozycję negocjacyjną. Dostępna dla Gazpromu przepustowość OPAL spadła z 90 do 50 proc. Ograniczenie możliwości przesyłowych, będące skutkiem decyzji Sądu UE, zmniejsza ryzyko przekierowania całego tranzytu gazu na Zachód z pominięciem Ukrainy. Kijów zarabia na tranzycie do 3 mld dol. rocznie.
– Wyrok Sądu UE powinien zostać niezwłocznie wykonany i nie ma znaczenia, że nie jest on jeszcze prawomocny – mówi DGP Bogusław Majczyna, pełnomocnik Polski przed unijnym trybunałem. – Sąd UE stwierdził nieważność zaskarżonej decyzji, co oznacza, że przesył gazociągiem OPAL powinien odbywać się na warunkach obowiązujących poprzednio, czyli określonych przez Komisję w 2009 r. – podkreśla. Odpowiedzialność za wykonanie wyroku spoczywa na właściwych władzach niemieckich, ponieważ mówimy o gazociągu przebiegającym przez terytorium Niemiec, a także oczywiście na Komisji.
– Z najnowszych informacji, jakie do nas dochodzą, wynika, że władze niemieckie podjęły już działania zmierzające do wykonania wyroku – dodaje Majczyna.
Wyrok nie jest prawomocny, co oznacza, że istnieje możliwość odwołania się od niego. Bogusław Majczyna nie spodziewa się jednak apelacji.
– Uprawnione do wniesienia odwołania są też wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej, w tym Niemcy, które w postępowaniu przed Sądem UE występowały w charakterze interwenienta popierającego stanowisko Komisji. Natomiast uprawnienia takiego nie posiadają ani zainteresowane spółki – mam tu na myśli zwłaszcza te powiązane z Gazpromem – ani też państwa trzecie, jak Federacja Rosyjska – tłumaczy.
Dlatego słowa wicepremiera Dmitrija Kozaka o tym, że Rosja może zaskarżyć werdykt, nie miały podstaw prawnych. Według Majczyny musimy się uzbroić w cierpliwość, ponieważ ewentualne odwołania mogą być składane w terminie dwóch miesięcy od doręczenia wyroku.
Jak pokazuje praktyka, z reguły strony składają odwołanie pod koniec tego terminu. Ale jego zdaniem jest ono mało prawdopodobne. – Trzeba pamiętać o tym, że zgodnie ze statutem Trybunału Sprawiedliwości UE zakres odwołania jest ograniczony, ponieważ może ono dotyczyć wyłącznie kwestii prawnych. W odwołaniu nie można więc kwestionować prawidłowości ustaleń faktycznych, dokonanych przez Sąd UE – mówi Bogusław Majczyna.
– Sięgnijmy do wyroku Sądu UE, żeby zastanowić się, jakie „kwestie prawne” mogłyby być przedmiotem odwołania. Sąd UE stwierdził nieważność zaskarżonej decyzji Komisji ze względu na to, że została ona wydana z naruszeniem zasady solidarności energetycznej. Zasadę tę Sąd UE wywiódł z art. 194 Traktatu o funkcjonowaniu UE. Wskazuje on, że prowadzenie polityki energetycznej Unii powinno odbywać się „w duchu solidarności”. Z owego „ducha solidarności” Sąd UE wywiódł – wbrew stanowisku prezentowanemu przez Komisję – pełnoprawną zasadę solidarności energetycznej – wskazuje.
W ocenie Majczyny odwołanie od wyroku Sądu UE musiałoby prowadzić do próby zakwestionowania i podważenia zasady solidarności energetycznej jako jednej z podstawowych zasad prawa unijnego. – Byłoby to jednak wbrew oficjalnym wypowiedziom przedstawicieli Komisji. Z tego względu wydaje się mało prawdopodobne, aby KE zdecydowała się na taki krok – dodaje. Prawnik z MSZ uważa, że trudno przecenić znaczenie wyroku Sądu UE w sprawie gazociągu OPAL. – Wykracza ono poza tę konkretną sprawę, a tezy tego wyroku będą jeszcze nieraz przywoływane – mówi.
Decyzja sprzed tygodnia była dla Rosjan zaskoczeniem, więc pierwotne reakcje były bardzo skąpe. Teraz Moskwa zastanawia się nad alternatywami. – W skrajnym przypadku możemy zaproponować Europejczykom zakup gazu na terenie Rosji, by rurociągiem Nord Stream płynął już jako nienależący do Gazpromu – spekulował Stanisław Mitrachowicz z Fundacji Narodowego Bezpieczeństwa Energetycznego. Inni nie mają złudzeń: „Wentyl zakręcony. Gazprom traci Europę” – napisała Gazeta.ru.
Tymczasem Kijów nie składa broni i szykuje się na czarny scenariusz problemów z dostawami gazu w naszym regionie. Naftohaz napełnił magazyny rekordowymi 19,5 mld m sześc. gazu. Ukraina nie odbiera surowca bezpośrednio od Gazpromu, ale odkupuje go od jego zachodnich partnerów, więc w razie ograniczenia dostaw do państw Unii Europejskiej pośrednio mogłoby uderzyć także w nią.
Kijów zarabia na tranzycie do 3 mld dol. rocznie