Wydobycie mniejsze o 1 mln ton, sprzedaż niższa o 1,24 mln ton, a niesprzedane zapasy większe o 1,74 mln ton – tak wygląda porównanie wyników działania krajowych kopalń w I półroczu tego i ubiegłego roku.
Wyniki operacyjne branży są słabsze, wzrosły za to ceny. Krajowy wskaźnik wzorcowego węgla dla energetyki zawodowej (PSMCI1) był o ponad 33 zł wyższy niż rok wcześniej. Tymczasem dane z portów ARA (Amsterdam – Rotterdam – Antwerpia) z 27 sierpnia mówią o cenie na poziomie 56,8 dol. za tonę wobec 97,67 dol. tego dnia rok wcześniej.
Spadł za to import. W I półroczu 2019 r. wyniósł 8,22 mln ton. Był o 0,47 mln ton niższy niż w rok wcześniej. Jednak z Rosji przyjechało do nas w tym czasie niemal tyle samo węgla (6,33 mln ton wobec 6,37 mln ton). I to mimo iż na koniec czerwca na zwałach polskich kopalń leżały już prawie 4 mln ton niesprzedanego surowca.
/>
– Wysoka cena polskiego węgla jest korzystna dla Polskiej Grupy Górniczej, ale choć ona rośnie, to jest coraz mniej kupujących – ocenia Paweł Puchalski, analityk Santander BM. – A wyższe koszty i roszczenia płacowe zawsze są negatywne dla branży – podkreśla.
W poniedziałek pisaliśmy o podwyżkach o 12 proc., jakich na 2020 r. domagają się pracownicy 40-tysięcznej PGG – największego producenta węgla w UE. Spełnienie roszczeń kosztowałoby spółkę dodatkowe 530 mln zł, czyli więcej, niż wyniósł jej całoroczny zysk w 2018 r.
Na dziś w PGG zaplanowano rozmowy płacowe. Nieoficjalnie słyszymy, że tak wysokich podwyżek na pewno nie będzie. A czy będą w ogóle? – Nikt nie pozwoli sobie przed wyborami na górnicze zadymy, gdy premier Mateusz Morawiecki jest jedynką PiS na Śląsku – mówią nasi śląscy rozmówcy.
Tyle że 1 sierpnia górnicy z PGG, a nie związkowcy, wyszli w Katowicach, by manifestować, przypominając, że dwie wypłaty zostały im obcięte. Pokazana przez spółkę średnia miesięczna pensja brutto (uwzględniająca wszystkie dodatki) na poziomie 7200 zł doprowadziła ich do wściekłości. W wiadomościach, jakie nam wysyłali, domagali się, by oddzielać pensje pracowników fizycznych od niefizycznych. Żadna ze spółek węglowych nie kwapi się do podawania takich danych, co potwierdza wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski.
W Lubelskim Węglu Bogdanka i Jastrzębskiej Spółce Węglowej strona społeczna nie wysunęła jeszcze roszczeń płacowych – wszyscy czekają na to, co wydarzy się w PGG, wtedy do negocjacji siadają pozostali.
– Sam się zastanawiam, jak PGG założyła na ten rok wyższy zysk niż w 2018 r., skoro zmniejsza wydobycie i efektywność. Ceny węgla w ARA spadają, co pociągnie za sobą prędzej czy później spadki cen w Polsce, nie da się zaklinać rzeczywistości – mówi DGP Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka.
– Po wyborach bańka pęknie, a komplikacje będą katastrofalne. Ten rząd powiela błędy poprzedniego, myśląc, że „jakoś to będzie”. Tylko na początku kadencji zmierzyli się, i dobrze, z zamknięciem nierentownych kopalń, ale branża wymaga dalszej restrukturyzacji. Warunki geologiczne są coraz trudniejsze, zagrożenia tąpaniami czy wyrzutem gazów rosną, coraz więcej jest szkód górniczych, a to wszystko zwiększa koszty wydobycia. W efekcie w Polsce, gdzie produkcja energii elektrycznej opiera się na węglu, ceny zamrożone sztucznie ustawą prądową drastycznie wzrosną, a problemy górnictwa odczujemy wszyscy – dodaje Steinhoff.
Giełdowi inwestorzy już nie są zbyt ufni wobec spółek węglowych. JSW wczoraj ok. godz. 14 kosztowała 27,74 zł za walor, co oznacza spadek rdr o 65 proc. Akcje Bogdanki zaś wyceniano na 34,35 zł (spadek o 42,65 proc. rdr).