"Jeśli uda się nam powstrzymać te niezgodne z konkurencją działania Gazpromu, zachowamy dla Ukrainy dochody z tranzytu gazu" - napisał na Facebooku. Witrenko podkreślił, że rezygnacja Rosji z tranzytu gazu przez ukraińskie rurociągi będzie oznaczała stratę 4 proc. PKB Ukrainy i - jak zaznaczył - spadek gospodarczy już w 2020 roku.
Przedstawiciel Naftohazu wyjaśnił, że skarga do KE zawiera szczegółową analizę tego, w jaki sposób - poprzez Nord Stream 2, blokowanie wirtualnego rewersu gazu oraz kontrole nad firmami na europejskim rynku gazu - Gazprom nadużywa swojej dominującej pozycji i ogranicza swobodną konkurencję.
"Skarga ta została przygotowana we współpracy z najlepszymi europejskimi ekspertami i prawnikami. Przypominam sobie, że gdy po raz pierwszy opowiadałem im o tym, w jaki sposób Gazprom nadużywa swej pozycji na europejskim rynku, zaczęli oni postrzegać tę sytuację w zupełnie inny sposób" - napisał Witrenko, który zadeklarował, że szczegóły skargi do KE zostaną podane do wiadomości publicznej wkrótce.
W ubiegłym tygodniu prezes Naftohazu Andrij Kobolew oświadczył, że Rosjanie do końca bieżącego roku nie zakończą budowy gazociągów omijających Ukrainę, więc będą musieli rozmawiać z Kijowem o utrzymaniu przesyłania gazu przez ukraińskie sieci.
Ukraina zaniepokojona jest stratami, które może ponieść po uruchomieniu przez Rosję powstającego obecnie gazociągu Nord Stream 2. Jest to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej przez Bałtyk (z Ust-Ługi w Rosji do Greifswaldu w Niemczech), o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg miał być gotowy do końca 2019 roku i jednocześnie Rosja zamierzała znacznie ograniczyć przesyłanie gazu tranzytem rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Przeciwne budowie Nord Stream 2 są Polska, kraje bałtyckie, Ukraina i USA.