Do skargi złożonej przez PGNiG w TSUE na ugodę Brukseli z Gazpromem dołączyły Litwa i spółka z Bułgarii.
Sprawa dotyczy niekonkurencyjnych zachowań Gazpromu jako sprzedawcy błękitnego paliwa na unijnym rynku, szczególnie w Europie Środkowej i Wschodniej (Bułgaria, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Polska, Słowacja i Węgry). Obecnie Rosjanie dostarczają 40 proc. surowca zużywanego na terenie UE i dążą do tego, by jeszcze zwiększyć wolumeny sprzedaży i udziały w rynku.
Spór prowadzony obecnie przez PGNiG został zapoczątkowany po 2010 r. W 2015 r. po przeanalizowaniu sytuacji wokół dostaw gazu Komisja Europejska zgłosiła zastrzeżenia do działań podejmowanych przez Gazprom w naszym regionie. Koncernowi postawiono zarzut wykorzystywania pozycji dominującej i naruszenie zasad konkurencji. Wytknięte stronie rosyjskiej naruszenia dotyczyły trzech obszarów: utrudniania handlu gazem pomiędzy krajami, nieuczciwych praktyk cenowych oraz wzmacniania pozycji dominującej poprzez utrzymywanie kontroli nad infrastrukturą przesyłową (według prawa UE operatorem gazociągu jamalskiego powinien być polski Gaz-System; w praktyce sytuację kontroluje EuRoPolGaz).
Wiosną 2017 r. KE przedstawiła propozycję zobowiązań, które miałyby zostać nałożone na Gazprom, ale jednocześnie otwarto konsultacje w tej sprawie. Krytycznie wypowiedziało się wiele podmiotów, w tym rządy Litwy oraz Estonii. Mimo to w maju ub.r. Komisja przyjęła decyzję nakładającą na Gazprom zobowiązania w kształcie oznaczającym, że koncern nie poniesie żadnych realnych konsekwencji dotychczasowych nadużyć. Zdaniem PGNiG propozycje Brukseli nie dają też żadnej ochrony przed tym, że kraje naszego regionu zostaną objęte ochroną przed kolejnymi naruszeniami konkurencji w przyszłości.
Dlatego w październiku 2018 r. polski koncern postanowił zaskarżyć całą ugodę i decyzję KE w jej sprawie. W ostatnich dniach lutego br. po naszej stronie jako uczestnicy sporu dołączyły rząd Litwy i bułgarska spółka Overgas. Ten braterski gest ze strony Litwy można odebrać jako sygnał ocieplających się stosunków z naszym krajem w obszarze energetyki. Ale już interwencja strony bułgarskiej to niespodzianka – kraj ten dotychczas ściśle współpracował z Rosją w dziedzinie gazu i energetyki jądrowej.
O ile wsparcie państw regionu jest bardzo pozytywnym sygnałem, o tyle nadal nie przesądza o sukcesie w sporze PGNiG – KE – Gazprom. Bruksela już niejednokrotnie pokazała, że działania strony rosyjskiej w sferze gazu są objęte taryfą ulgową. Takim przykładem jest budowany obecnie gazociąg Nord Stream 2, który za sprawą zabiegów Niemiec i Austrii miał nie zostać objęty unijnymi przepisami w sprawie konkurencji. Jednak i w tym przypadku na odsiecz Polsce i innym krajom regionu przyszedł kraj z Europy Środkowej – Rumunia. Wykorzystując okres swojej prezydencji w UE, Rumuni mocno popchnęli naprzód prace na dyrektywą gazową. Budowy niemiecko-rosyjskiej rury nie da się już odwołać. Nie wiadomo też, czy jest możliwe opóźnienie prac konstrukcyjnych. Jednak oczekiwane nałożenie na Gazprom zasad konkurencji samo w sobie byłoby sukcesem.
Jeszcze innym przykładem pokazującym, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej są przeciwne zalewaniu rosyjskim gazem, było przystąpienie rządów Litwy i Łotwy do skargi na decyzję KE z października zeszłego roku, która miała zwiększyć dostęp rosyjskiego Gazpromu do gazociągu OPAL (odnoga Nord Stream w Niemczech) z 50 do 80–90 proc.