Polskie kopalnie nie są w stanie pokryć zapotrzebowania, więc nawet kontrolowane przez państwo PGE i Tauron wykorzystują już wschodni surowiec – ustalił DGP.
Polskie kopalnie nie są w stanie pokryć zapotrzebowania, więc nawet kontrolowane przez państwo PGE i Tauron wykorzystują już wschodni surowiec – ustalił DGP.
Już nie tylko ciepłownictwo i składy opałowe, ale także energetyka musi sięgać po węgiel z Rosji – wynika z dokumentów, do których dotarł DGP. W efekcie potwierdzają się nasze prognozy z pierwszej połowy 2018 r. – import węgla do Polski w ubiegłym roku to 18–19 mln ton. Ponad 70 proc. przyjechało z Rosji.
Mimo dokapitalizowania kwotą ponad 3 mld zł (od 2016 r.) Polskiej Grupy Górniczej, głównego producenta węgla dla elektrowni, energetyka nie może liczyć na pokrycie zapotrzebowania krajowym surowcem. W listopadzie pisaliśmy, że PGG w 2018 r. wydobędzie o 1–2,5 mln ton mniej, niż zakładał roczny plan – 30,5 mln ton. Dziś w dwóch źródłach potwierdzamy, że było to o niemal 3 mln ton mniej. Oznaczałoby to więc produkcję jeszcze mniejszą niż w 2017 r. – wówczas PGG mówiła o 30 mln ton (ale wliczała w to także wydobycie w I kw. 2017 r. kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego, które przejęła dopiero 1 kwietnia).
– Polska Grupa Górnicza osiągnęła w minionym roku dobre wyniki. Obecnie przygotowujemy raport podsumowujący 2018 r. – odpowiada nam Tomasz Głogowski, rzecznik PGG, gdy pytamy o to, ile węgla w 2018 r. wyprodukowała PGG, jak to się ma do założonego planu oraz jakie są plany produkcji na 2019 r. Przypomnijmy, że w 2017 r. spółka zapowiadała docelowe zwiększenie wydobycia do 32 mln ton.
Wydaje się jednak, że i to byłoby za mało, skoro po 10 miesiącach 2018 r. do Polski przyjechało 15,73 mln ton węgla z zagranicy, w tym 11,18 mln ton z Rosji. To absolutny rekord.
Polskie wydobycie spadło wskutek zamknięcia najbardziej nierentownych kopalń. Spółki węglowe, mimo inwestycji, nie są w stanie zwiększyć wydobycia w takim tempie, by pokryło niespadające krajowe zapotrzebowanie.
– Przedsiębiorstwa, które mają podpisane umowy z PGG, otrzymują często informacje, że w ramach widełek zawartych w umowie producent dotrzyma zamówień z tych dolnych wartości. W normalnych zimowych warunkach może brakować 10–20 proc. węgla. Dlatego firmy w takich sytuacjach będą musiały posiłkować się węglem importowanym – mówi nam Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie.
W tym roku import węgla może przekroczyć 20 mln ton. A na wzrost podaży z polskich kopalń raczej nie ma co liczyć. Jedynie Bogdanka zadeklarowała na razie wzrost wydobycia wobec 2018 r. o ok. 0,4 mln ton z obecnych ok. 9 mln ton. Od dwóch miesięcy nie ma decyzji Ministerstwa Energii w sprawie przejęcia większości udziałów przez Jastrzębską Spółkę Węglową w australijskiej firmie PD Co, która ma projekt budowy kopalni Jan Karski na Lubelszyźnie i reaktywacji kopalni Dębieńsko. Od lipca na koncesję wydobywczą dla kopalni Nowa Ruda czeka też australijska Balamara.
Już w ubiegłym roku sygnalizowaliśmy, że węgiel z Rosji trafia do Tauronu. Takie potwierdzenie otrzymaliśmy na terminalach w Małaszewiczach, skąd przez Białoruś przyjeżdża go najwięcej ze Wschodu. W ubiegłym roku Tauron Wydobycie, czyli trzy własne kopalnie Tauronu, wydobyły o ponad 1,8 mln ton mniej, niż zakładał plan. PGG pomóc nie mogła, więc spółka sięgnęła po węgiel z importu. W tym z Rosji. Na nasze pytania w tej sprawie nie odpowiedziała.
Dotarliśmy m.in. do certyfikatu z badania próbek laboratorium SGS z 12 grudnia – chodzi o ok. 2 tys. ton bardzo dobrego jakościowo, niskosiarkowego węgla sprowadzonych z Rosji przez PGE Paliwa do elektrowni PGE w Rybniku. Spółka przyznaje, że z Rosji pochodzą „śladowe ilości” uzupełniające import z obu Ameryk. „PGE posiada kontrakty na dostawy węgla kamiennego, które zabezpieczają zapotrzebowanie wszystkich jednostek wytwórczych, w tym elektrociepłowni. W celu zapewnienia optymalnego poziomu dostaw grupa dywersyfikuje źródła dostaw węgla kamiennego, bazując na krajowych producentach. Uzupełnieniem dostaw jest węgiel z importu” – czytamy w stanowisku dla DGP. Warto podkreślić, że na węgiel z Rosji kupowany w transakcjach spotowych, gdy np. zawiodą krajowi dostawcy, czeka się krócej. Pociąg dowiezie surowiec do elektrowni w 2–3 tygodnie. Węgiel sprowadzany drogą morską nie jest o wiele droższy, ale na statek trzeba czekać 5–6 tygodni. Przepustowości portów oraz konieczność przeładunku na pociągi, które dowiozą paliwa do elektrowni, powodują, że nie ma możliwości w ten sposób sprowadzić takich ilości jak z Rosji.
Jak dowiedział się DGP, w tym roku w PGE może zabraknąć 2 mln ton paliwa. Rozmowy na temat dostaw są prowadzone m.in. w RPA.
Najwięcej rosyjskiego węgla do Polski przywożą polskie oddziały rosyjskich firm SUEK i KTK, ale jak ustaliliśmy, w ubiegłym roku na trzecim miejscu uplasowała się mało znana firma LS Poland ze Zduńskiej Woli. O ile w poprzednich latach sprowadzała po kilkadziesiąt tysięcy ton rocznie, to w 2018 r. przywiozła go ok. 1,7 mln ton. O firmie wiemy, że jej głównym udziałowcem jest cypryjski holding Leitstern Holdings Limited, a mniejszościowym jeden z trzech prezesów – Igor Shulga. – Rozwiejemy wszelkie wątpliwości i odpowiemy na pytania, jednakże będzie to możliwe we wtorek. Dwie trzecie naszego zarządu to osoby wyznania prawosławnego, w chwili obecnej obchodzą święto Bożego Narodzenia i nie mam z nimi kontaktu – odpowiedział nam wczoraj prawnik LS Poland Michał Romanowski.
W połowie 2017 r. pisaliśmy, że zielone światło dla importu węgla z Rosji dostał Węglokoks – jednoosobowa spółka Skarbu Państwa. Wtedy władze firmy tłumaczyły to kontrolą nad surowcem, jaki przyjeżdża do Polski. Po burzy w mediach pomysł upadł, ale w 2018 r. z powodu gigantycznej dziury wydobywczej powrócił. Tyle że Węglokoksowi z importem idzie średnio – jak twierdzą odbiorcy. Sama spółka na nasze pytania zadane w czwartek nie odpowiedziała.
Jak ustaliliśmy, sprzedażą węgla z zagranicy zajęła się też państwowa Centrala Zaopatrzenia Hutnictwa (ma swój terminal w Sławkowie). – W 2017 r. grupa CZH nie zajmowała się handlem węglem energetycznym. W 2018 r. dostarczyliśmy do polskich elektrowni wysokiej jakości węgiel energetyczny, ok. 67 tys. ton. 94 proc. pochodziło z Rosji, 4 proc. z Kolumbii. Planowane większe dostawy węgla kolumbijskiego zostały wstrzymane przez elektrownie w związku z samozapłonem niektórych transportów – powiedział nam członek zarządu CZH Krzysztof Smołka. Tłumaczył, że CZH nie importuje węgla, ale ze względu na zapotrzebowanie na paliwo o wysokiej kaloryczności i niskim poziomie zanieczyszczeń wyszukuje dostawców wśród traderów, którzy byli importerami odpowiedniej klasy węgla.
– W tej chwili jesteśmy skazani na rosyjski węgiel. Chodzi głównie o ciepłownictwo, bo potrzebuje paliwa niskosiarkowego, jakie oferuje Rosja. PGG nie jest w stanie w szczycie zimowym zapewnić surowca, są realizowane minima kontraktowe. Przypuszczam, że podobnie jest z energetyką, ponieważ wydobycie w kraju spada – mówi DGP ekspert energetyczny i autor książki „Stawka większa niż gaz” Piotr Maciążek. – Rosjanie dotują sprzedaż swojego węgla, przez co jest tańszy niż polski. Gdy zdominują polski rynek, wycofają dotacje i cena będzie wysoka – twierdzi. Jego zdaniem nie można zablokować importu rosyjskiego węgla, bo jest lepszy jakościowo. Nie można też wprowadzić embarga na węgiel z Rosji (co deklarował rząd w 2016 r. – red.), bo od razu przegralibyśmy sprawę w WTO. – Widzę tylko jedno wyjście – że Amerykanie będą chcieli zwiększyć dostawy węgla, tak jak gazu. Amerykański sekretarz energii Rick Perry podjął ten temat podczas wizyty w Polsce – dodał.
W tym roku import węgla może przekroczyć 20 mln ton
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama