Nie ma szans, by nowe taryfy G za energię dla gospodarstw indywidualnych weszły w życie 1 stycznia – ustalił DGP. Tym bardziej że coraz więcej przedstawicieli rządu powtarza, że wyższych opłat w ogóle nie będzie.
Potwierdzają się nasze informacje, że w związku z wezwaniem spółek energetycznych do skorygowania wniosków taryfowych nie ma szans, by nowy cennik wszedł w życie już 1 stycznia. Żeby tak się stało, prezes URE musiałby najpóźniej dzisiaj podjąć decyzję w sprawie zatwierdzenia taryf. Od decyzji do jej uprawomocnienia musi bowiem minąć 14 dni.
Tymczasem według naszych informacji prezes takiej decyzji dziś nie podejmie. Powód? Spółki energetyczne także do dziś mają czas na złożenie korekt. Są one efektem zapowiedzi resortu energii o powołaniu funduszu rekompensat, z którego miałyby być wypłacane Polakom zasiłki za wyższe ceny energii. Ministerstwo zapowiedziało, że kontrolowane przez państwo koncerny energetyczne dołożą do tego funduszu 1 mld zł. Prezes URE uznał więc, że skoro mogą płacić na fundusz, to zamiast tego równie dobrze mogą obniżyć żądania podwyżek na przyszły rok. A chodzi o ok. 30 proc. za energię elektryczną i ok. 20 proc. za dystrybucję.
– Nie otrzymaliśmy jeszcze wszystkich odpowiedzi. Analizujemy dokumenty, które już wpłynęły. Postępowania trwają – mówi DGP rzeczniczka URE Agnieszka Głośniewska. Regulator zwróci się także do Ministerstwa Energii o przekazanie danych, które pozwoliły na oszacowanie oszczędności w spółkach energetycznych na ok. 1 mld zł. Z naszych informacji wynika, że do wczoraj te dane nie wpłynęły. Na nasze pytania w tej sprawie resort także nie odpowiedział.
Energetycy oficjalnie nie chcą komentować tematu, jednak na razie „wielka czwórka”, czyli Enea, Energa, PGE i Tauron, jest w tej sprawie solidarna i ani nie zamierza wycofywać wniosków taryfowych (co sugerował minister energii) ani obniżać wysokości podwyżki wnioskowanej od listopada. – Po pierwsze, nikt nie chce iść do więzienia za łamanie kodeksu spó łek handlowych i działanie na szkodę spółki, a po drugie, nie mamy tego miliarda ze sprzedaży energii, tylko z innych źródeł. I tak to argumentujemy – słyszymy w jednej z firm.
Jak ustalił DGP, ogłoszony przez ministra miliard to już kolejna wersja ewentualnego finansowania rekompensat. Nasi rozmówcy zdradzają, że w pierwotnej wersji minister oczekiwał dobrowolnych wpłat w kwotach nawet trzykrotnie wyższych. Resort oszacował skalę niezbędnych rekompensat dla odbiorców indywidualnych oraz małych i średnich firm na 4–5 mld zł. A tylko część pieniędzy może pochodzić z nadwyżki praw do emisji dwutlenku węgla, bo połowa tej puli zgodnie z unijnym prawem musi iść na inwestycje w energetykę niskoemisyjną.
Tymczasem tezy, że podwyżek cen energii nie będzie, powtarzają już nie tylko kolejni ministrowie rządu i premier, ale też otoczenie prezydenta Andrzeja Dudy (wczoraj minister w jego kancelarii Paweł Mucha w rozmowie z Radiem Szczecin).
Prezesi energetycznych koncernów na razie przeciw stawiają się pomysłom ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Ten miał zagrozić ich odwołaniem. Nasi rozmówcy są sceptyczni. – To jeszcze bardziej zaogniłoby i tak napiętą już sytuację, która ma wyłącznie podłoże polityczne – ocenia nasz informator z branży. Wczoraj obradowała rada nadzorcza Taurona, ale w jej porządku nie znalazł się punkt o zmianach personalnych w zarządzie.